Byli funkcjonariusze tajnych służb oferowali dostęp do zapisu nagrania rozmowy premiera Donalda Tuska i Jana Kulczyka z 2014 roku i 700 godzin innych nielegalnych podsłuchów - pisze „Gazeta Wyborcza”. Według dziennika Kulczyk rozmawiał z Tuskiem o swoich inwestycjach na Ukrainie. Oczekiwał, że ABW ochroni go przed ewentualną rosyjską prowokacją.

Byli funkcjonariusze tajnych służb oferowali dostęp do zapisu nagrania rozmowy premiera Donalda Tuska i Jana Kulczyka z 2014 roku i 700 godzin innych nielegalnych podsłuchów - pisze „Gazeta Wyborcza”. Według dziennika Kulczyk rozmawiał z Tuskiem o swoich inwestycjach na Ukrainie. Oczekiwał, że ABW ochroni go przed ewentualną rosyjską prowokacją.
Donald Tusk / Radek Pietruszka /PAP

Do spotkania biznesmena z Donaldem Tuskiem doszło w pierwszej połowie 2014 roku. Rozmowa odbyła się w gronie kilku osób w willi premiera przy ul. Parkowej w Warszawie. Według rozmówców "Wyborczej" w tajnych aktach śledztwa podsłuchowego jest notatka służb specjalnych, z której wynika, że rozmowa została nagrana. Jej zapis oferują osoby dysponujące nielegalnymi podsłuchami, które w latach 2013-14 zakładali kelnerzy dwóch warszawskich restauracji - Sowa & Przyjaciele oraz Amber Room. Notatka jest w jednym z czterech tomów niejawnych materiałów śledztwa w sprawie afery z lata 2014 r.

Głównym podejrzanym o zlecanie podsłuchów jest biznesmen Marek Falenta. Dotąd wiadomo było, że ofiary nagrań to goście lokali: politycy, biznesmeni i urzędnicy państwowi. Ale w tajnych tomach pojawiają się dwa nowe wątki. Pierwszy to informacja, że przynajmniej jednego z nagrań dokonano też w willi premiera. Drugi wskazuje na inne niż Falenta osoby mogące stać za aferą.

Jak pisze „Gazeta Wyborcza” w omawianej notatce CBA, opierając się na informacjach od swojej agentury, informuje, że kilku byłych funkcjonariuszy służb specjalnych dysponuje ok. 700 godzinami nielegalnych nagrań. Określani są oni jako "grupa wiedeńska". Nazwa bierze się stąd, że oferują kupno tych nagrań, a odsłuchy fragmentów odbywają się w Wiedniu. W notatce padają dwa nazwiska byłych oficerów ABW, którzy są w tej sprawie pośrednikami.

W korespondencji z prokuraturą ABW potwierdza, że takie nazwiska noszą jej byli oficerowie. Jeden z nich to kpt. Bogusław T. z delegatury we Wrocławiu, który pracując w Agencji, prowadził postępowanie w sprawie Marka Falenty, a potem znalazł u niego zatrudnienie. Wśród najcenniejszych nagrań oferowanych przez "grupę wiedeńską" ma być właśnie rozmowa Jana Kulczyka (zmarł w lipcu tego roku) z premierem Tuskiem w willi premiera.

Prowadząca śledztwo Prokuratura Warszawa-Praga odmawia odpowiedzi na pytanie, czy śledczy trafili na trop nagrania Tusk - Kulczyk. ABW zapewnia, że "nic nie wie o tym, by jej byli funkcjonariusze oferowali nielegalne nagrania". Odpowiedzi odmawia też CBA.

Więcej na ten temat w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”.

(mpw)