​Już 2 miliony zagranicznych kibiców przyjechało do Rosji. Większość z nich zatrzymała się w Moskwie. Lotniska pękają w szwach, a ceny w niektórych restauracjach i barach wzrosły o 100 procent.


Biegnąca od Placu Czerwonego ulica Nikolskaja stała się centrum nocnych zabaw kibiców. Wieczorami w barach i restauracjach brakuje alkoholu. Dwa dni temu już około godz. 22:00 zapasy alkoholu w centrum zostały wyprzedane. Najszybciej znikał rosyjski szampan. W Moskwie w sklepach alkohol można sprzedawać jedynie do godziny 23:00, podczas gdy w barach i restauracjach takich ograniczeń nie ma.

Najbardziej widoczni są Meksykanie, prawie każdy na głowie ma Sombrero. Podobnie barwni i wyraziści są Brazylijczycy.

Rosjanie uważają, że piłkarskie mistrzostwa to dla nich "złote żniwa". W wielu restauracjach są dwie karty menu - po rosyjsku i angielsku. W tej po angielsku ceny są dwa razy wyższe.

Przyjmujemy gości używając menu po rosyjsku, a to że przez przypadek był jeden egzemplarz po angielsku to pomyłka, ceny są standardowe i takimi będą - broni się zarządzający restauracją tuż obok stadionu "Łużniki". Władze zakazały podnoszenia cen, ale niewiele to zmieniło. Kto nie zna rosyjskiego, zapłaci więcej.

Podobnie nieuczciwie postępują taksówkarze zawyżając ceny dla obcokrajowców. W nocy w centrum Moskwy tworzą się korki, w których większość stojących pojazdów to taksówki.

Na szczęście, do tej pory, bójki pomiędzy kibicami z różnych krajów to pojedyncze incydenty. Większość kibiców bawi się zgodnie. Jednak w jednej z dzielnic nazywanych "spalnymi" czyli blokowiskami sypialniami, jeden z czarnoskórych kibiców zaczął tańczyć i śpiewać w środku nocy na dachu przybudówki bloku. Zdenerwowani sąsiedzi Rosjanie zrzucili go z wysokości drugiego piętra. Kibic trafił do szpitala, ma złamane kości stóp.

(ph)