Rejestratory zapisujące rozmowy w kokpicie prezydenckiego Tu-154 zarejestrowały głos osoby, która nie należała do ścisłej załogi samolotu - dowiedzieli się nieoficjalnie reporterzy śledczy RMF FM. W kokpicie były cztery osoby: pilot, drugi pilot, nawigator i mechanik. Według osoby z kręgu prokuratury, oprócz tych czterech głosów na nagraniu pojawia się również głos piąty.

Zobacz również:

Nie można wykluczyć, że ten głos należy do stewardessy lub innej osoby z załogi pokładowej. Ale nie można wykluczyć również, że ktoś z pasażerów wchodził do kabiny pilotów przed lądowaniem.

Jak nieoficjalnie dowiedzieli się Marek Balawajder i Roman Osica, czarne skrzynki Tu-154 zarejestrowały też włączenie się wszystkich systemów alarmowych w kokpicie pilotów. Początkowo mówiono tylko o ostrzeżeniu przed osiągnięciem niskiego pułapu - teraz śledczy wiedzą już o alarmie na wszystkich urządzeniach. To oznacza, że pilot powinien o wiele wcześniej zacząć próbować podnosić maszynę i nie lądować już w Smoleńsku.

O fatalnej pogodzie mogą też świadczyć ostrzeżenia pilotów Jaka-40, który godzinę wcześniej wylądował na lotnisku w Smoleńsku. Ci piloci - co zarejestrowały czarne skrzynki - w bardzo ostrych słowach dali do zrozumienia załodze tupolewa, że lądować tam nie powinna.

10 kwietnia w katastrofie prezydenckiego samolotu zginęło 96 osób. Wśród nich byli prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią, parlamentarzyści, dowódcy rodzajów Sił Zbrojnych, przedstawiciele Rodzin Katyńskich, funkcjonariusze BOR i załoga samolotu.