"Zdjęcie ze Smoleńska, które zdaniem zespołu Macieja Laska miało zostać sfałszowane, pochodzi z raportu MAK" – oświadczył poseł Prawa i Sprawiedliwości Antoni Macierewicz. "Sytuacja, w której pan Lasek donosi na panią Anodinę, jest sytuacją ogólnie rzecz biorąc korzystną. Szkoda, że tak późno" – ocenił.

Szef parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej poinformował, że w związku z zarzutami rządowych ekspertów skierował do prokuratury wniosek ws. pomówienia. Oskarżenie dotyczy oszkalowania i zaatakowania zespołu parlamentarnego i profesora Biniendy. Ponieważ autorami są urzędnicy pana premiera, to doniesienie dotyczy też Donalda Tuska, który odpowiada za swoich urzędników - tłumaczył. Powołał się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Macierewicz podkreślił, że rzekomo sfałszowane zdjęcie pochodzi z raportu MAK przygotowanego pod kierownictwem Tatiany Anodiny. Lasek nigdy się tym nie zajmował i na tym się nie zna. Być może było mu łatwiej mówić o Biniendzie niż o Anodinie - ocenił.

Rządowy zespół ekspertów kierowany przez Macieja Laska stwierdził w specjalnym oświadczeniu, że Antoni Macierewicz kolejny raz minął się z prawdą. W raporcie MAK nie ma takiego zdjęcia - stwierdzili specjaliści.