​Unia Europejska jest bliska nałożenia kolejnych sankcji na Białoruś. Miałyby one być wymierzone w osoby oraz podmioty gospodarcze powiązane z reżimem Alaksandra Łukaszenki. Chodzi m.in. o ministra spraw zagranicznych oraz białoruską linię lotniczą Belavia - informuje agencja Reutera, powołując się na słowa trzech unijnych dyplomatów. Ograniczenia mogłyby być nałożone już w przyszłym tygodniu.

Unia Europejska i NATO oskarżają prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenkę o wykorzystywanie migrantów jako broni służącej do destabilizacji Wspólnoty. Ich zdaniem to zemsta dyktatora za poprzednie sankcje wprowadzone m.in. w związku z represjami po wyborach prezydenckich w 2020 roku. Od kilku miesięcy migranci z Bliskiego Wschodu lądują na Białorusi, skąd następnie próbują przedostać się na zachód Europy. Polska oraz kraje bałtyckie wprowadziły stany wyjątkowe w rejonach przygranicznych.

UE zamierza w związku z działaniami Mińska wprowadzić kolejne sankcje. Dotyczyłyby osób oraz podmiotów, które sprowadzają migrantów na Białoruś, a następnie wysyłają ich na granicę. Według agencji Reutera, w środę 27 ambasadorów ma formalnie zgodzić się, że rosnąca liczba migrantów przy granicy UE to element "wojny hybrydowej". Może to posłużyć jako prawna podstawa do wprowadzania sankcji.

Jak mówią dyplomaci, nowymi sankcjami miałoby być objętych ok. 30 podmiotów oraz osób, m.in. minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej. Jego resort jest bowiem oskarżany o wydawanie białoruskich wiz osobom spoza Unii Europejskiej. Chodzi głównie o Syryjczyków i Irakijczyków.

Nowe ograniczenia mają dotyczyć także linii lotniczych Belavia, których maszyny przywożą migrantów z Bliskiego Wschodu na Białoruś. Już wcześniej, po incydencie z zatrzymaniem samolotu Ryanair w Mińsku, UE zakazała Belavii korzystać z unijnej przestrzeni powietrznej oraz lotnisk. Teraz sankcje miałyby uniemożliwić państwowej firmie wynajmowanie samolotów od irlandzkich, rumuńskich czy duńskich przedsiębiorstw.

W UE toczy się debata na temat tego, czy sankcje powinny dotyczyć tylko nowych umów najmu, czy też istniejących.

Reuters wskazuje, że jeśli sankcje zostaną wprowadzone, to liczba osób i podmiotów z Białorusi, których objęły ograniczenia (takie, jak zakaz podróży czy zamrożenie aktywów), wzrosłaby do prawie 200. Na liście znajdują się już Alaksandr Łukaszenka oraz jego synowie.

Polska domaga się sankcji

Przypomnijmy, że gospodarczych sankcji wobec Białorusi domagał się m.in. premier Mateusz Morawiecki.

Jeśli chodzi o dalsze blokady gospodarcze, blokady transportowe, jesteśmy gotowi - i niech słyszy to także reżim Łukaszenki - na eskalację tego typu. Trzymamy w odwodzie kolejne sankcje gospodarcze. Jeśli nie na poziomie Unii, będziemy je wdrażać również my na naszej długiej dość granicy z Białorusią. Jesteśmy na to gotowi - mówił we wtorek w Sejmie. 

Grupa migrantów przy granicy

Grupa migrantów od poniedziałku jest obecna przy granicy polsko-białoruskiej w okolicach Kuźnicy. Według wyliczeń straży granicznej, chodzi o około 800 osób, a szef MSWiA Mariusz Kamiński uważa, że wzdłuż całej granicy może być nawet 4 tysiące migrantów. 

Problemy są także przy granicy białorusko-litewskiej, tam bowiem także pojawiły się grupy migrantów. Litewski parlament już podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na terenie przygranicznym.

Zapora na granicy

Do połowy przyszłego roku na odcinku granicy z Białorusią stanie stalowy płot z drutem kolczastym wyposażony w urządzenia elektroniczne.

Zapora wzdłuż granicy z Białorusią powstanie na długości 180 km na terenie Podlasia. Na terenie Lubelszczyzny naturalną zaporą jest rzeka Bug. Łącznie zapora będzie miała 5,5 metra wysokości. Wzdłuż granicy zamontowane będą czujniki ruchu oraz kamery dzienne i nocne.

Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został  wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.

Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni.