"To pierwsza taka sytuacja od 30 lat, kiedy możemy powiedzieć, że bezpieczeństwo, integralność naszych granic są w tak brutalny sposób atakowane i testowane" - mówił, udzielając Sejmowi informacji o sytuacji na granicy z Białorusią, premier Mateusz Morawiecki. Posiedzenie Sejmu zostało zwołane w trybie ekspresowym po zaostrzeniu się kryzysu migracyjnego.

Po godz. 16 rozpoczęło się posiedzenie Sejmu, w trakcie którego przedstawiciele rządu - m.in. premier Mateusz Morawiecki, szef MON Mariusz Błaszczak i szef MSWiA Mariusz Kamiński - przedstawili informację na temat sytuacji na granicy z Białorusią oraz podejmowanych działań.

Premier poinformował, że wicepremier, szef komitetu ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński z powodu choroby nie może wziąć udziału w posiedzeniu Sejmu i udzielić informacji. Jednocześnie zapewniał, że dzięki pracom tego komitetu od czerwca tego roku rząd może dużo efektywniej prowadzić działania na granicy.

Dziś w tym szczególnym dniu, tak ważnego posiedzenia, powinniśmy zapomnieć o tym, kto jest z lewicy, prawicy, kto z partii liberalnej, konserwatywnej, lewicowej czy innej. Dzisiaj, choć Sejm, jest podstawowym miejscem, w którym różne racje są poddawane różnym sporom, to dziś powinna dominować tutaj jedna racja - racja stanu Rzeczpospolitej - mówił Mateusz Morawiecki.

A racja stanu przemawia za tym, żebyśmy spokojnie, rozważnie, wysłuchali tego, co dzieje się na wschodniej granicy - dodał.

Szef rządu podkreślał, że bezpieczeństwo wschodniej granicy jest naruszane "w bardzo brutalny sposób".

To pierwsza taka sytuacja od 30 lat, kiedy możemy powiedzieć, że bezpieczeństwo, integralność naszych granic jest w tak brutalny sposób atakowana i testowana - stwierdził premier.

Morawiecki ocenił, że imperialna polityka Rosji postępuje, a kolejne kroki ze strony władz z Moskwy są rozłożone w czasie. Zdaniem szefa polskiego rządu Alaksandr Łukaszenka jest jedynie wykonawcą zadań zleconych przez prezydenta Rosji Władimira Putina służących odbudowaniu pozycji Rosji.

Na wschodniej granicy mamy do czynienia nie tylko z przemocą, z bezpośrednim użyciem przemocy wobec suwerennego państwa polskiego. Na wschodniej granicy mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy Polski, wprowadzenie chaosu w Polsce, w UE - mówił Mateusz Morawiecki.

Dodał, że dokładnie to samo, tylko z innego kierunku, było realizowane w 2015 i w 2016 r. Dziś przeciwstawiamy się temu w innych okolicznościach. W okolicznościach, w których potrafiliśmy przekonać naszych partnerów z UE, z NATO, że obrona wschodniej granicy Polski jest obroną wschodniej granicy Unii Europejskiej, wschodniej flanki NATO - powiedział.

"Migranci wykorzystywani jako 'żywe tarcze'"

Morawiecki mówił, że dzisiaj na Białoruś sprowadzani są migranci z kilku kierunków z Bliskiego Wschodu, a potem są wykorzystywani jako "żywe tarcze", by zdestabilizować sytuację w Polsce, na Litwie, państwach bałtyckich i całej UE. To są migranci, to nie są uchodźcy. To też warto podkreślić, bo te pojęcia niektórym osobom się niektórym osobom się mylą - dodał.

Stwierdził, że aby temu się przeciwstawić komitet ds. bezpieczeństwa, którym kieruje wicepremier Jarosław Kaczyński już w czerwcu podjął decyzję o budowie odpowiednich instalacji, które miały na celu zabezpieczenie prewencyjne.

Gdyby nie te zabezpieczenia, to dziś te kolumny migrantów, popychane z tyłu kolbami karabinów białoruskich służb specjalnych, maszerowałyby już przez granicę RP. To właśnie tamte zabezpieczenia okazały się kluczowe - powiedział premier.

Podczas sejmowej debaty premier apelował do posłów o zjednoczenie ws. presji na granicy polsko-białoruskiej, bo Polska jest obserwowana zarówno ze wschodu, jak i zachodu. Tam za wschodnią granicą wiedzę najlepiej, że jeżeli nie będziemy zjednoczeni, to będzie nas łatwo rozbić i łatwo ingerować w naszą suwerenność - podkreślił.

Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, jak jeden mąż, że to Aleksander Łukaszenka sprowadził specjalnie dziesiątki tysięcy ludzi na Białoruś, to Aleksander Łukaszenka przesuwa te grupy ludzkie, tych ludzi, migrantów, specjalnie, przemocą czasami, mamy takie informacje, z Mińska na naszą wschodnią granicę - mówił Morawiecki. To Aleksander Łukaszenka używa tych ludzi jako żywych tarcz i to Aleksander Łukaszenka jest odpowiedzialny za to, żeby ci ludzie wrócili z powrotem do swoich krajów, tam, gdzie ich miejsce - podkreślał.

Ale żeby on też doszedł do takiego wniosku, to musimy być zjednoczeni - kontynuował szef rządu. Musimy patrzeć w sposób solidarny na to, co się dzieje mając na względzie los Polski, los Rzeczypospolitej, a ryzyko jest duże, ryzyko jest takie, jakiego nie było dawno, jakiego nie doświadczaliśmy dawno - dodał.

"Cała UE mówi Łukaszence nie"

Szef rządu mówił, że gdyby nie działania podjęte przez polski rząd granica polsko-białoruska byłaby dziś "granicą wirtualną, przez którą spokojnie przechodziłyby tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi, migrantów, którzy tylko po to, tylko w tym celu są ściągani przez Łukaszenkę, by destabilizować Rzeczpospolitą, niszczyć spójność naszego państwa, normalny rozwój po pandemii i niszczyć spójność UE". Ale tym razem im się to nie udało - dodał.

W przeciwieństwie do tego, co było w latach 2015-2016 trafili na naszą odpowiedź, na jednoznaczny opór nie tylko Polski, nie tylko Litwy, Ukrainy, Łotwy i innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, ale całej UE. Cała UE mówi Łukaszence: "nie, dość tych działań, dość destabilizacji, nie pozwolimy na to i zaprowadzimy z powrotem porządek" - mówił szef rządu.

Nawiązując się do przypadającego w czwartek Święta Niepodległości podkreślił, że tego dnia "przyjdzie nam świętować nie tylko niepodległość, ale przyjdzie nam na pewno również bronić granic Rzeczpospolitej".

Dlatego musimy być silni, gotowi do odparcia tych wszystkich różnych działań o których wiemy, że nastąpią, ale także takich o których nie wiemy. Musimy dlatego być przygotowani na nieznane, musimy brać pod uwagę ryzyka, których dziś sobie jeszcze nie wyobrażamy. To jest moment zwrotny, być może moment zwrotny w historii Polski - mówił premier.

Premier podziękował "naszym partnerom, naszym różnym sąsiadom z Unii Europejskiej i spoza Unii Europejskiej za nie tylko werbalne oznaki jedności, ale także za ich gotowość do niesienia pomocy Polsce". I także za naszą gotowość do niesienia pomocy innym, którzy to zauważają - dodał.

Dziękuję z tego miejsca w szczególny sposób panu prezydentowi, za jego aktywność na arenie międzynarodowej. Każdego dnia pan prezydent podnosił ten temat w ostatnich dniach, w ostatnich tygodniach ze swoimi odpowiednikami, z sekretarzem generalnym NATO - zaznaczył.

Premier dodał, że "dziś mamy powszechne i bezapelacyjne wyrazy solidarności i poparcia płynące do Polski ze strony Brukseli, Waszyngtonu, Kijowa, wielu innych stolic, ze wszystkich stolic europejskich". 

Kamiński o prawdopodobnym kolejnym szturmie na granicę

Szef MSWiA Mariusz Kamiński poinformował, że bezpośrednio w pasie przy granicy naszego państwa na Białorusi przebywa obecnie ok. 2-4 tysięcy nielegalnych migrantów, którzy - jak powiedział - "będą dążyli w najbliższym czasie - być może w najbliższych godzinach, być może w najbliższych dniach - do kolejnego szturmu na naszą granice".

Minister zaznaczył, że na Białorusi przebywa około 15 tysięcy migrantów, a tygodniowo odbywa się około 40 lotów do Mińska z kilku państw świata, głownie Turcji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Syrii i Libanu.

Staramy się wpływać na linie lotnicze i władze tych państw, żeby ograniczyć liczbę tych kursów. Częściowo nam się już to udaje, ale sytuacja jest taka, jaka jest - powiedział.

Jak zaznaczył, tygodniowo mniej więcej 2 tysięcy migrantów trafia na lotnisko w Mińsku, jednak dynamika spada. Kilka tygodni temu było to ok. 3,5 tys. migrantów tygodniowo.

Kamiński zapewnił też, że rząd kontroluje sytuacje na granicy. Staramy się wyprzedzać ich (migrantów - PAP) o krok - powiedział, przypominając, że wojsko zaczęło stawiać zasieki na granicy z Białorusią na początku lipca, kiedy nie było jeszcze fali migrantów na Litwie - do Polski ta fala dotarła w sierpniu.

Jak podkreślił, wtedy zasieki zostały postawione, bo rząd już wtedy wiedział, że będzie to niezbędne. Także w lipcu - jak stwierdził Kamiński - prezydent wydał "niejawną zgodę" na użycie wojska na granicy.

Taką mamy koncepcję. Wiemy, że musimy działać w sposób konsekwentny. Osiągniemy swoje cele i nie pozwolimy zrobić z Polski bezradnego państwa, państwa zdestabilizowanego, które będzie szklakiem dla przemytników, dla nielegalnych grup przestępczych, dla wrogów naszego kraju - zapewnił szef MSWiA.

"Próba stałej destabilizacji Europy Środkowo-Wschodniej"

Od czerwca tego roku wiedzieliśmy, że zapadła decyzja polityczna o uderzeniu na nasz kraj, o uderzeniu na naszych przyjaciół z państw bałtyckich z wykorzystaniem elementu nielegalnej migracji - podkreślił podczas swojego wystąpienia Kamiński. Jak dodał, główny decydent w tej sprawie jest na Kremlu i jest to prezydent Rosji Władimir Putin.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Łukaszenka i ten reżim (...) robi, to co, robi za pełną akceptacją Moskwy - mówił.

Zdaniem szefa MSWiA w tej sprawie Rosja ma swoje "dalekosiężne cele", a są nimi destabilizacja sytuacji w Unii Europejskiej. I tak naprawdę jest to próba stałej destabilizacji Europy Środkowo-Wschodniej - powiedział. Niewątpliwie są to cele strategiczne Rosjan. Oni chcą mieć instrument wpływu i szantażu na Europę, na wolny świat, wykonywany nie swoimi rękami - podkreślił minister.

Jak mówił, Łukaszenka to polityk "ciężko zraniony", który "pała chęcią zemsty" na Polskę za to, że pomagała ona Białorusinom.

Błaszczak: Bronimy całej UE

Sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej, jest najpoważniejszym testem dla naszych służb od dekad. Polscy żołnierze, funkcjonariusze straży granicznej i policji zdają ten egzamin celująco - mówił szef MON Mariusz Błaszczak.

Na granicy pełni służbę około 13 tys. żołnierzy ze wszystkich czterech dywizji polskiej armii, są obecni na całej długości linii granicznej wspomagając straż graniczną . Wsparcia wojskom operacyjnym udzielają wojska inżynieryjne i WOT, te ostatnie między innymi zatrzymują osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę.

Rząd PiS już w 2015 roku mówił, do czego może doprowadzić niekontrolowana migracja - powiedział Błaszczak. Jego zdaniem "polityka otwartych drzwi doprowadziła do aktów terroru na zachodzie Europy", a obecnie UE "przyznała nam rację". Polska broni nie tylko swojego terytorium przed kolejną falą nielegalnej migracji. Bronimy także całej Unii Europejskiej, pamiętając, że dla migrantów jesteśmy tylko krajem tranzytowym w podróży do Niemiec i dalej na zachód Europy - mówił.

Podczas wystąpienia w Sejmie szef MON mówił, że już w lipcu rozpoczęto budowę tymczasowego ogrodzenia na polsko-białoruskiej granicy. Decyzję w tej sprawie - dodał - podjął komitet ds. bezpieczeństwa, na czele którego stoi wicepremier Jarosław Kaczyński. Według niego, pomysł zasieków spotkał się nieuzasadnioną krytyką, a tymczasem - jak mówił - to ogrodzenie stanowi dziś kluczową barierę spowalniającą marsz nielegalnych migrantów.

Proszę sobie wyobrazić jak utrudniona byłaby ochrona granicy chociażby wczoraj, podczas próby masowego jej przekroczenia, gdyby ogrodzenie nie powstało - powiedział szef MON.

Stwierdził też, że kilka tygodni temu wraz z szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim przedstawili niepodważalne dowody na to, że wśród migrantów mogą znajdować się przestępcy, potencjalni terroryści lub osoby zaburzone. Dodał, że części opinii publicznej to jednak nie przekonało.

Wczoraj na własne oczy mogliśmy zobaczyć agresywnych, młodych mężczyzn, którzy nie wahają się cynicznie wykorzystywać dzieci, by wzbudzić emocje. Widzieliśmy, jak bezwzględnie próbowali niszczyć ogrodzenie, atakować polskich żołnierzy i funkcjonariuszy i siłą przebić się na terytorium RP - mówił Błaszczak.

To były akty agresji, które z granicy mogą przenieść się do polskich miast, jeśli nie uda nam się zatrzymać tej fali - dodał. Według niego, zdecydowaną większość migrantów stanowią młodzi mężczyźni, którzy chcą poprawić swoją sytuację ekonomiczną i "robią to w wyjątkowo perfidny sposób". Nie licząc się absolutnie z żadnymi konsekwencjami - powiedział Błaszczak.

Milczanowska: Tego właśnie chciał reżim białoruski, a także moskiewski

Posłanka PiS Anna Milczanowska, przedstawiając stanowisku klubu PiS podkreślała, że wystąpienia przedstawicieli rządu stanowią mocną deklarację dobrze zorganizowanej i zdeterminowanej obrony bezpieczeństwa. Zdecydowanej służby na rzecz tego niekwestionowanego dobra, jakim jest Rzeczypospolita Polska i życie jej obywateli zagrożone w starciu z prawdziwym barbarzyństwem, jakim dziś steruje białoruski uzurpator, który kolejny już raz przedkłada własny interes polityczny nad ludzkie, nierzadko niewinne życie - mówiła.

Jako narzędzie, bezwzględny reżim białoruski, wybrał ludzi, którzy są werbowani obietnicą dostania się do Europy Zachodniej i dostatniego tam życia. Alaksander Łukaszenka nie liczy się z ich zdrowiem i życiem. To jego okrucieństwo jest przyczyną nieszczęścia tych ludzi doprowadzanych przez służby do granicy polsko-białoruskiej i pozostawianych tam na pastwę losu - oceniła posłanka PiS. Winą za cała tę sytuację oczywiście obarczana jest Polska - dodała.

Przypomniała też argumenty części opinii publicznej za przyjęciem migrantów, podczas gdy polskie służby mundurowe są często obrażane i oskarżane. Tego właśnie chciał reżim białoruski, a także moskiewski. To jest część jego planu zdestabilizowania sytuacji w Polsce i zmuszenia nas do ustępstw w sankcjach na jego kraj - stwierdziła.

Jesteśmy w przededniu Narodowego Święta Niepodległości, więc chcemy powiedzieć jasno: nie pozwolimy na łamanie integralności naszych granic - deklarowała posłanka PiS. One są elementem naszej państwowości i suwerenności - podkreśliła. Nasze służby na to nie pozwolą i będą się temu kategorycznie sprzeciwiać - dodała.

Nasz klub w pełni popiera działania rządu Rzeczypospolitej Polskiej i z całego serca dziękuje wszystkim, którzy dziś wspólnie stają w obronie Rzeczypospolitej - mówiła Milczanowska.

Czarzasty: Każdy migrant, który przedostanie się przez granicę, powinien uzyskać w Polsce pomoc

Włodzimierz Czarzasty występując w imieniu klubu Lewicy podkreślał, że są sytuacje, w których spory polityczne blakną i należy wznieść się ponad podziały - to sytuacje zagrożenia życia i zdrowia, pozyskiwania środków finansowych dla kraju i bezpieczeństwa państwa.

Podkreślił, że z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie na polskiej granicy. Zauważył, że od kilkunastu tygodni Alaksandr Łukaszenka prowadzi operację wymierzoną w Polskę, w której wykorzystuje ludność cywilną z wielu części świata.

Zauważył, że ci ludzie uciekają przed biedą, chaosem, prześladowaniami i przemocą oraz szukają lepszego życia dla siebie i swoich dzieci. To przecież najbardziej naturalna i podstawowa potrzeba, którą my Polacy bardzo dobrze znamy - podkreślił wicemarszałek Sejmu.

Musimy bronić naszej wschodniej granicy, jednocześnie każdy migrant, który przedostanie się przez tę chronioną i pilnowaną granicę powinien uzyskać w Polsce pomoc - powiedział Czarzasty. Dodał, że "wojna nie eliminuje humanizmu, a migrant to człowiek, nawet jeżeli jest oszukiwany".

Czarzasty podkreślił, że każdy człowiek, który przekroczy granicę, powinien poczuć różnicę pomiędzy wschodnim despotyzmem, a zachodnim poszanowaniem godności i praw człowieka. Bo właśnie te dwa światy oddziela polsko-białoruska granica. Po stronie białoruskiej brak szacunku do ludzkiego życia, po stronie polskiej powinien być ciepły koc, posiłek, bezpieczny nocleg, pomoc medyczna i cywilizowane procedury azylowe - mówił polityk Lewicy.

Podkreślał, że tak zwane pushbacki to działania niezgodne z prawem międzynarodowym i muszą zostać odrzucone, a to, że takie działanie obejmuje też kobiety i dzieci, nazwał hańbą. Dodał, że jeśli komuś nie przysługuje ochrona prawna w Polsce, to powinien zostać odesłany samolotem do domu, a cały ten proces powinien odbywać się w osób cywilizowany.

Panie premierze, czy jesteśmy przygotowani na to, aby nasze państwo podejmowało takie działania, czy tymczasowe środki są gotowe, czy mamy tłumaczy i przeszkolonych urzędników? - pytał, zwracając się do Mateusza Morawieckiego.

Czarzasty chciał wiedzieć, czy zabezpieczono samoloty do odsyłania migrantów do domu. Apelował o umożliwienie organizacjom humanitarnym niesienie pomocy, o pilną współpracę Polski z UE, zwołanie w trybie natychmiastowym posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, wskutek którego powinno dojść do dopuszczenia dziennikarzy do strefy przygranicznej. Zauważył, że nawet podczas wojen dziennikarze mogą relacjonować wydarzenia.

Albo Polacy będą czerpać wiedzę z polskich mediów, albo w tę próżnię wejdą pożałowania godne portale typu Sputnik. Transparentność działań buduje zaufanie, jego brak buduje świat nienawiści, niedomówień i półprawd - powiedział Czarzasty. Ocenił, że stan wyjątkowy został wprowadzony tylko po to, by wyeliminować z pasa granicznego dziennikarzy.

Polska racja stanu jest jasna, bronić granicy, ale nie możemy zapomnieć czego granicą jest pas oddzielający Polskę od Białorusi Łukaszenki: to granica między rządami przemocy, a rządami prawa, to granica pomiędzy pogardą dla ludzi i ludzkiego życia a poszanowaniem godności człowieka. W Polsce musimy szanować godność człowieka bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy wyznanie - oświadczył. Według Czarzastego ta granica została w naszym kraju zatarta, ale wyraził przekonanie, że "ona jednak nadal istnieje w umysłach i sercach milionów Polek i Polaków".

Odnosząc się do apeli rządzących o jedność Czarzasty ocenił, że namawiają oni opozycję do współpracy tylko wtedy, gdy coś im nie wychodzi, podczas gdy w tym samym czasie obrażają jej polityków i nie budują podstaw zaufania.

Boję się waszego cynizmu, przeliczania życia i zdrowia uchodźców na punkty procentowe poparcia i polityczne zyski, boję się was pod tym względem - powiedział Czarzasty do rządzących. 


Kosiniak-Kamysz: Solidarność i odpowiedzialność jest jedyną możliwą odpowiedzią na to zagrożenie

Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań, wymagają przede wszystkim odpowiedzialności i solidarności. Systemowa, zaplanowana polityka wojny hybrydowej precyzyjnie realizowana przez kieszonkowego dyktatorka jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, Polek i Polaków i Europy - mówił w Sejmie prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Zauważył, że "dziś solidarność i odpowiedzialność jest jedyną możliwą odpowiedzią na to zagrożenie". Stwierdził jednocześnie, że solidarność "to nie działanie jednokierunkowe" i nie można jej wymagać "bez informowania". To informowanie i tu, w wysokiej izbie, i wszędzie, gdzie się spotykamy, jest po prostu konieczne, jest warunkiem solidarności - wskazywał.

Podkreślił, że w imieniu swoim, klubu Koalicji Polskiej i PSL deklaruje solidarność oraz chęć współpracy. W obliczu zagrożenia, obrony polskiej granicy, wsparcia dla funkcjonariuszy i żołnierzy, tych wszystkich, którzy skutecznie bronią polskiej granicy, jesteśmy gotowi do solidarności i prosimy o tę solidarność wszystkie strony sporu politycznego - oświadczył.

Kosiniak-Kamysz mówił, że to białoruskie służby są odpowiedzialne za kryzys na granicy. Nie możemy ulegać presji reżimu Łukaszenki i jego działania, które ma zdestabilizować nas wewnętrznie, zdestabilizować Unię Europejską - kontynuował polityk.

Szef PSL zwracał też uwagę na wagę solidarności w ujęciu międzynarodowym. Jest potrzebna Rada Europejska, o której zwołanie wnioskujemy do pana premiera od kilku tygodni. Ten wniosek powinien już wpłynąć do Brukseli. Jest potrzebne zaangażowanie struktur wszystkich unijnych oraz doświadczenia na przykład Frontexu - powiedział, podkreślając jednocześnie, że polscy funkcjonariusze "bardzo dobrze w tak trudnych warunkach sobie radzą".

Kosiniak-Kamysz pytał również premiera, czy były podejmowane działania w OBWE i w Radzie Europy w sprawie sytuacji na granicy. Czy został uruchomiony rzecznik praw człowieka przy Radzie Europy i czy te działania zostały podjęte? Te wszystkie organizacje międzynarodowe za ten kryzys też muszą być solidarnie z nami odpowiedzialne - wskazywał.

Z naszej strony musi być też zaproszenie do współpracy. Kryzys graniczny nie jest kryzysem migracyjnym w klasycznym ujęciu. Przecież on jest wywołany, jak słusznie tu wszyscy podkreślają, przez systemowe, zorganizowane działanie oszukiwania ludzi, którym za gigantyczne pieniądze daje się złudną nadzieję przepustki do lepszego świata - wskazywał.

Jego zdaniem "musi pójść wyraźny sygnał" nie tylko do polskich placówek dyplomatycznych. Lider PSL podkreślał, że konieczne jest "uruchomienie dyplomacji europejskiej, unijnej, po to, by zablokować informacje rozprzestrzeniające się w mediach, social mediach, które docierają do obywateli Iraku szczególnie i innych państw na temat tego, że tu jest dobra ścieżka tranzytowa".

Polityk przekonywał, że "w geście odpowiedzialności europejskiej i światowej (trzeba) zablokować kanały transportowe do Mińska i uczynić wszystko, by linie lotnicze, nie tylko białoruskie (...), ale wszystkie inne szklaki tranzytowe zostały zablokowane". Kosiniak-Kamysz podkreślił, że sytuacji nie da się rozwiązać jedynie działaniami na granicy, ale "są potrzebne działania dyplomatyczne".

Kosiniak-Kamysz oświadczył, że sprawę sytuacji na polsko-białoruskiej granicy trzeba "wyjąć z codziennych naszych przepychanek, sporów, kłótni czasem, (...) inaczej nie zapewnimy bezpieczeństwa nie tylko w najbliższym czasie, ale kolejnym pokoleniom". Do tej współpracy i pracy na rzecz ochrony granicy Polski i niepodległości jesteśmy zawsze gotowi. Niech żyje Polska - zakończył wystąpienie polityk PSL.



Siemoniak: Najwyższy czas, żeby zakopać topór wojenny z Unią Europejską

Najwyższy czas, by zakopać topór wojenny z UE, członkowie Izby Dyscyplinarnej nie obronią nas na granicy - apelował w Sejmie wiceszef PO Tomasz Siemoniak.

Na początku swego wystąpienia Siemoniak przyłączył się do wyrażanego już wcześniej przez przedstawicieli rządu i PiS wsparcia i słów uznania dla żołnierzy i funkcjonariuszy służb, którzy zabezpieczają granicę z Białorusią.

Przyznał również, że Koalicja Obywatelska nie różni się z obecną władzą w ocenie przyczyn obecnego kryzysu. To agresywny reżim Łukaszenki, imperialne działania Kremla (...) Myślę, że nie różnimy się też jeśli chodzi o kwestię szczelności granicy, w kwestii opozycji na Białorusi, tego co się tam dzieje od roku i co niewątpliwie jest przyczyną tej agresji, która w ciągu ostatnich tygodni i miesięcy się nasiliła - powiedział Siemoniak.

Dodał, iż docenia ofertę jedności, którą sformułował w Sejmie premier Morawiecki, jednak - jak zaznaczył - do jedności potrzebny jest dialog, którego - według niego - nie ma.

Siemoniak ocenił ponadto, iż w wystąpieniach premiera i ministrów zabrakło informacji na temat tego jak rozwiązać kryzys na granicy. To jest oczywiście dobrze, że trwają rozmowy, że prezydent jest w kontakcie z sekretarzem generalnym NATO, ale brakuje realnych działań jeśli chodzi o wsparcie Unii Europejskiej i NATO. Realnych, nie słów, bo słowa nas nie obronią - zaznaczył wiceszef PO.

Panie premierze, najwyższy czas, żeby zakopać topór wojenny z Unią Europejską. Naprawdę członkowie Izby Dyscyplinarnej nas na granicy nie obronią - dodał poseł KO.

Zaproponował, by minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dał premierowi "sto dni spokoju w sprawach unijnych" tak, by - jak mówił - umożliwić wsparcie dla Polski. I to nie jest kwestia tego, ilu funkcjonariuszy ma Frontex, to jest kwestia polityki. To jest kwestia tego, żeby cała UE wiedziała, że to jest jej granica, jej problem i jej ludzie muszą tam być - przekonywał Siemoniak.

Były szef MON pytał też dlaczego rząd nie podjął konsultacji w trybie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o konsultacjach w razie zagrożenia jednego z sojuszników. Przypomniał, że z tej możliwości również skorzystał w 2014 roku rząd Donalda Tuska.

Stosunek do NATO przecież też nas nie różni. Tu nie ma żadnych emocji, zawsze wspieramy to, co jest siłą NATO i silną pozycją Polski w NATO. Zróbcie to, naprawdę to pomoże i będzie realnym wkładem w pokazanie reżimowi Łukaszenki, że Polska nie jest sama - apelował Siemoniak.

Jego zdaniem różne dotychczasowe działania rządu powodują, iż białoruski dyktator może mieć wrażenie izolacji naszego kraju. Pokażmy, że Zachód, że wolny świat, UE i NATO są z Polską - zachęcał poseł Koalicji Obywatelskiej.

Wskazał ponadto, że do rozwiązania obecnego kryzysu konieczne jest podjęcie działań wobec Białorusi. Zabrakło w tej informacji słów o tym, jakie działania pan premier w tym zakresie podejmuje, np. w ramach Rady Europejskiej. Chodzi o wzmocnienie sankcji i inne działania, które boleśnie mogą Łukaszenkę dotknąć, ograniczając jego interesy gospodarcze czy polityczne. To dotyczy także linii lotniczych, które powinny być objęte sankcjami. Tu potrzeba polskiej aktywności - mówił Siemoniak.

Zaapelował też, by rząd sięgnął po wiedzę i doświadczenie byłych żołnierzy i funkcjonariuszy służb, którzy w czasach rządów PiS odeszli ze swych formacji. Apeluję do pana premiera, aby wykorzystać ten potencjał państwa - powiedział Siemoniak. 

Gill-Piątek: Droga zakończenia tego konfliktu wiedzie tylko przez Brukselę

Najlepszym instrumentem jest podjęcie współpracy międzynarodowej i sankcje gospodarcze wobec reżimu Łukaszenki, aby poradzić sobie ze źródłami kryzysu - mówiła w Sejmie Hanna Gill-Piątek (Polska 2050). Jej zdaniem "droga do zakończenia konfliktu wiedzie przez Brukselę".

Nie możemy dać się podzielić, ani w Polsce, ani w UE. (...) Choć rząd PiS przegrywa dziś na wszystkich frontach: epidemii, inflacji, drożyzny, zmian klimatu, czy ochrony własnej korespondencji, to przecież Polska jest naszym wspólnym dobrem. W tej godzinie próby deklarujemy jako Polska 2050, że chcemy usiąść do stołu z innymi siłami politycznymi tak, żeby kryzys na polsko-białoruskiej granicy nie zdestabilizował nam doszczętnie państwa - zapewniła Gill-Piątek.

Gill-Piątek przedstawiając stanowisko koła Polska 2050 oceniła, że mamy do czynienia z głębokim kryzysem na naszej granicy. "Ale słowa, które powinny w pierwszym rzędzie paść dzisiaj do Polaków to: Zachowajmy spokój".

Owszem, to jest głęboki konflikt wywołany przez Łukaszenkę, ale to nie jest wojna. Dziś jako społeczeństwo chcemy i mamy prawo wiedzieć, jakie drogi wyjścia z tej sytuacji proponuje rząd - mówiła.

W jej ocenie "rozwiązania tu są na wyciągnięcie ręki". Po pierwsze uszczelnienie granicy środkami ludzkimi, technicznymi tak, aby niemożliwe stało się jej przekraczanie. Po drugie zapewnienie bezpieczeństwa i wsparcia mieszkańcom terenów przygranicznych, których zostawiliście z trudnymi wnioskami, długo czekających na pieniądze - mówiła Gill-Piątek.

Podkreślała, że konieczne jest także "realne wsparcie naszych funkcjonariuszy: straży granicznej, wojska i innych formacji mundurowych, którzy w niezwykle ciężkich okolicznościach pełnią tam dzisiaj odpowiedzialną służbę".

W końcu bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa. Każdy człowiek, który staje na granicy RP, powinien być traktowany z godnością i szacunkiem. To oznacza konieczność dopuszczenia organizacji humanitarnych i mediów, niezależnych obserwatorów. To oznacza konieczność przyjęcia większej liczby wniosków o ochronę międzynarodową oraz sięgnięcie do gotowych wzorów cywilizowanych procedur deportacyjnych - podkreślała posłanka.

Jednak w jej ocenie "najważniejszą sprawą, którą dziś powinniśmy zrobić to natychmiastowe podjęcie współpracy międzynarodowej, żeby poradzić sobie ze źródłami obecnego kryzysu, nie tylko z jego skutkami". Najlepszym instrumentem są konkretne sankcje gospodarcze wobec reżimu Łukaszenki, który dziś czerpie ogromne korzyści z wymiany handlowej z UE, a jednocześnie destabilizuje jej granice - powiedziała posłanka Polski2050.

Zamiast samoizolacji, którą od długiego czasu uprawiają polskie władze, musimy rozpocząć współpracę z naszymi sojusznikami z UE - powiedziała Gill-Piątek. Podkreśliła, że "droga zakończenia tego konfliktu wiedzie tylko przez Brukselę, a do satrapy bez honoru i sumienia można przemówić tylko zabierając mu portfel".

Kulesza: Nie potraficie poradzić sobie z państwem na poziomie późnego PRL-u

Szef koła Konfederacji Jakub Kulesza występując w imieniu Konfederacji podkreślił, że jego ugrupowanie od momentu narastania kryzysu na granicy z Białorusią ostrzegało, że będzie się on zaostrzał, zdając sobie sprawę z zagrożenia, zagłosowało za stanem nadzwyczajnym i domagało się wybudowania "prawdziwego, nowoczesnego muru na granicy". Zarzucił rządowi, że "zmarnował i przespał" stan wyjątkowy, a obecne zabezpieczenia nazwał "siatką na kijach od szczotki".

Wczoraj imigranci rozerwali tę siatkę w kilka godzin. Dziś premier Mateusz Morawiecki z tej mównicy wychwalał to godne politowania ogrodzenie, które na oczach Polaków zostało rozerwane przez grupę migrantów za pomocą łopat i drewna. Stan tej siatki odzwierciedla stan Polski za państwa rządów - zwracał się Kulesza do ekipy rządzącej.

Według Kuleszy, "gdyby nie bohaterska postawa polskich służb, to granica już zostałaby przerwana". Zaproponował, aby rząd spojrzał na Litwę, gdzie "ten mur już powstaje".

Mówiąc o Białorusi oświadczył: "Rozgrywa was państwo o potencjale dziesięciokrotnie mniejszym, niż potencjał Polski". A wy jesteście kompletnie bezradni, jak dzieci we mgle; mówicie, że Polska jest liderem w regionie, a nie potraficie poradzić sobie z państwem na poziomie późnego PRL-u - dodał.

Przekonywał, że Polska ma wiele możliwości "oddziaływania politycznego i gospodarczego", tymczasem - jak mówił - "dziś nie usłyszeliśmy od państwa niczego, żadnego planu". Były tylko plany na coś z tej siatki i owacje partyjne na cześć prezesa PiS, (wice)premiera Jarosława Kaczyńskiego - dodał Kulesza.

Szef koła Konfederacji przekonywał, że podczas wojny hybrydowej nie można się tylko bronić, "trzeba też atakować". Białoruś praktycznie nie może eksportować inaczej, niż przez Polskę. Nałóżmy sankcje, które prezydent Łukaszenka odczuje. Domagajmy się tego samego od Unii Europejskiej. Postawmy szybko porządny mur na granicy - apelował.

Wiceprzewodniczący koła Konfederacja Krzysztof Bosak ocenił, że obecny kryzys migracyjny i konflikt graniczny są wydarzeniami zaplanowanymi i konsekwentnie realizowanymi oraz - jak mówił - "przy obojętności części otoczenia międzynarodowego, w tym państw, z którymi związani jesteśmy sojuszami".

Ostatnia noc była spokojna i wszystkim służącym na naszej granicy funkcjonariuszom służb państwowych i żołnierzom Wojska Polskiego należy życzyć, by wszystkie kolejne noce także były spokojne. Trzymamy za was kciuki. Wyrażamy swoje wsparcie. Nie pozwolimy pluć na polski mundur, nie pozwolimy obrzydzać pracy i służby funkcjonariuszy i żołnierzy Wojska Polskiego - oświadczył Bosak.

Nawiązując do postawy części opozycji, poseł Bosak przekonywał, że "obrona granic nie jest niehumanitarna". Agresywni, nielegalni imigranci to nie są uchodźcy. Pomiędzy nimi mogą być uchodźcy, ale cała grupa to nie są uchodźcy - zapewnił. Zdaniem Bosaka, polityka otwartych granic "nie rozwiąże tego problemu, a spowoduje nowe problemy".

Polska i Polacy chcą pomagać, będą pomagać, ale prawdziwym uchodźcom, i do nas należy decyzja, gdzie tę pomoc kierować. Nie ulegniemy przed szantażem - oświadczył Krzysztof Bosak. 

Większość kół parlamentarnych wyraziło poparcie dla działań rządu na granicy

Poparcie dla działań rządu na granicy polsko-białoruskiej wyraziły koła Porozumienie, Kukiz ’15 i Polskie Sprawy. W sejmowej debacie na temat sytuacji na granicy Porozumienie opowiedziało się za współpracą z sojusznikami z NATO i Unii Europejskiej.

Porozumienie wspiera i będzie wspierać rząd we wszystkich rozumnych i czasami pewnie trudnych decyzjach - zadeklarował Jarosław Gowin, przypominając, że jego ugrupowanie opowiedziało się za budową ogrodzenia na granicy.

Wyraził przekonanie, że celem białoruskiego reżimu przywożącego migrantów na polską granice jest nie tylko destabilizacja UE, ale także stworzenie pretekstu do rozmieszczenia wojsk rosyjskich blisko zachodniej granicy Białorusi i "sprawdzenie spoistości NATO na wypadek wznowienia walk na Ukrainie".

Równocześnie jednak oczekujemy pewnej rewizji w polityce zagranicznej, wygaszenia rozmaitych bezsensowych sporów z Unią Europejską i ze Stanami Zjednoczonymi - zastrzegł Gowin. Za ważne uznał, by "z decyzją o umiędzynarodowieniu kryzysu nie czekać ani chwili dłużej" i zorganizować wizyty studyjne dla przedstawicieli państw UE i NATO, a także skorzystać z pomocy unijnej agencji granicznej Frontex.

Gowin wezwał rząd do wystąpienia z inicjatywą zaostrzenia sankcji wobec Białorusi oraz do dopuszczenie mediów do granicy. Obrazy przekazywane przez światowe media będą najlepszym dowodem słuszności polskich racji - powiedział.

Aprobatę dla działań rządu i służb na granicy wyraził też Jarosław Sachajko (Kukiz ’15). Przypomniał, że jego ugrupowanie już w 2016 r. apelowało do rządu o zapewnienie środków na budowę zapory na granicy.

Część opozycji nadal zdaje się nie zauważać szerszego kontekstu i skupia się jedynie na aspekcie humanitarnym, zgodnie z założeniami i strategią reżimu Łukaszenki - powiedział Sachajko. Jak mówił, Białoruś w wojnie hybrydowej "perfidnie wykorzystuje kobiety i dzieci jako żywe tarcze do destabilizacji sytuacji Polski".

Paweł Szramka (Polskie Sprawy) wyraził uznanie dla straży granicznej, policji i wojska. Podziękował też premierowi za wystąpienie, "które nie było tak polityczne, jak zazwyczaj". Dziś wygrała odpowiedzialność - ocenił.

Zaapelował do rządu, by dzielił się z opozycję informacjami o działaniach na granicy. Zaapelował o podobne spotkanie, jakie odbyło się po wyborach prezydenckich na Białorusi.

Andrzej Sośnierz z tego samego koła poparł "zdecydowaną obronę polskich granic, polskiego domu" i wzmocnienie służb chroniących granicę. Jak powiedział, w wypowiedziach przedstawicieli rządu zabrakło mu informacji, "czy będziemy uprawiali tylko politykę defensywną czy też podejmiemy działania ofensywne, które zabolą Białoruś". Zastrzegł, że nie chodzi mu o działania militarne, lecz środki ekonomiczne.

Komentarz premiera po wystąpieniach posłów

Jestem w codziennym kontakcie z wieloma premierami. To nie jest tak, że Unia Europejska, czy Komisja Europejska, czy Rada Europejska zalewa nas propozycjami wsparcia - powiedział premier Mateusz Morawiecki w Sejmie. Jak dodał "na razie nam pomagają dobrym słowem".

Będę próbował przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen oraz przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela nakłonić do tego, żeby ta pomoc była jak najbardziej konkretna - finansowa, na budowę zapory i nie pogardzimy tą pomocą - zapewnił premier Morawiecki.

Jak zastrzegł jednocześnie "nie damy się zaszantażować". Jeżeli z tamtej strony będą jakieś warunki stawiane, czy coś takiego, to oczywiście my dalej kontynuujemy nasze działania w kierunku wzmocnienia bezpieczeństwa na granicy wschodniej - mówił Mateusz Morawiecki.

Szef rządu odniósł się m.in. do słów lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, który pytał czy były podejmowane działania w OBWE. Tak, była taka informacja w październiku o sytuacji na granicy wschodniej. Z partnerami z OBWE rozmawiamy, także w kontekście przejęcia przez nas prezydencji, przewodnictwa i również, jeśli dobrze pamiętam, w czwartek najbliższy będzie taka informacja na OBWE po raz ponowny przedstawiona - poinformował premier.

Polska będzie wnioskować o sankcje wobec UE

Na najbliższym szczycie UE wniesiemy o sankcje wobec Białorusi - poinformował Morawiecki. Jak podkreślił, możliwe jest nie tylko poszerzenie listy osób z tego kraju z brakiem wstępu na teren UE, ale również sankcje gospodarcze.

Prezydent zaproponował, żeby natychmiast doprowadzić do wstrzymania możliwości lotów nad niebem europejskim przez te linie lotnicze, które prowadzą akcję transportu (migrantów - PAP). I my się będziemy o to bardzo mocno starać - poinformował. Wczoraj mówiłem o tym przewodniczącej (KE Ursuli) von der Leyen, jutro przewodniczącemu (Rady Europejskiej - PAP) Charlesowi Michelowi - dodał. Jak wskazał, sprawa stawiana była na forum Rady Europejskiej już wcześniej, jednak ta "nie bardzo była chętna podjąć ten temat".

Premier poinformował jednocześnie, że Polska wystąpi o zaostrzenie sankcji wobec Białorusi na najbliższym posiedzeniu Rady. Ale ja też zawnioskowałem i jutro to powtórzę (...), żeby nie czekać na grudzień, tylko - jeśli nie da się wcześniej spotkać fizycznie - spotkać się w formie wideokonferencji i tam na pewno ten punkt podniosę - przekazał Morawiecki. Jak dodał, propozycja sankcji będzie mogła wpłynąć na polskich przedsiębiorców, bo mowa będzie nie tylko o zakazach wjazdów do UE, ale również o sankcjach gospodarczych.

Jeśli chodzi o dalsze blokady gospodarcze, blokady transportowe, jesteśmy gotowi - i niech słyszy to także reżim Łukaszenki - na eskalację tego typu. Trzymamy w odwodzie kolejne sankcje gospodarcze. Jeśli nie na poziomie Unii, będziemy je wdrażać również my na naszej długiej dość granicy z Białorusią. Jesteśmy na to gotowi - powiedział premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do pytania o podejmowane działania odwetowe wobec Białorusi.

Szef polskiego rządu zwrócił także uwagę, że w kwestii migracji Bruksela zmieniła swoje zdanie o 180 stopni. 5-6 lat temu była za przyjmowaniem kilkudziesięciu, kilkuset tysięcy, milionów migrantów - co zresztą nastąpiło - mówił, dodając, że dopiero później nastąpiła zmiana zbieżna z tym, co na temat migracji mówił polski rząd.

Premier odniósł się również do niektórych komentarzy parlamentarzystów, m.in. słów szefa koła Konfederacji Jakuba Kuleszy, który ocenił, że rząd postawił na granicy "siatkę na kijach od szczotki". Panie pośle, to jest dobre zabezpieczenie na ten moment, zresztą znakomicie odbudowywane. W ciągu jednej nocy te dziury - uczynione przez tę akcję szturmu - zostały naprawione (...) To jest skuteczna zapora, a budujemy jeszcze skuteczniejszą - powiedział Morawiecki.

Nawiązał także do krytyki posła Konfederacji Roberta Winnickiego, który mówił, że od sierpnia apeluje o zbudowanie na granicy stałej zapory. Szef rządu podkreślił, że w lipcu na granicy powstała pierwsza zapora, we wrześniu druga. Pan poseł nas dzisiaj krytykuje, że nie ma tej trzeciej, ostatniej, do której dopiero Sejm przekonaliśmy nie tak dawno i to wbrew woli Koalicji Obywatelskiej, niestety - podkreślił.

Mateusz Morawiecki zaznaczył, że za parę tygodni ruszają prace. To są skomplikowane prace inżynieryjno-budowlane, ale wiosną czy latem przyszłego roku stanie ta zapora - zapewnił.

Szef rządu potwierdził, że na granice będzie kierowanych więcej żołnierzy. Pan minister (obrony narodowej, Mariusz) Błaszczak właściwie stale, co tydzień powiększa naszą obecność według potrzeb - powiedział. Jak dodał, półtora miesiąca temu na granicy działało 6 tysięcy żołnierzy, a obecnie to 13 tysięcy.

Premier Morawiecki odpowiedział też na pytanie posła PiS, b. wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego dotyczące zaangażowania w działania przy granicy np. Ochotniczych Straży Pożarnych, myśliwych czy leśniczych.

Pan minister zasugerował kwestię, którą rozważmy, a mianowicie włączenie Ochotniczych Straży Pożarnych w szerszym zakresie, leśniczych oraz myśliwych. Zastanowimy się nad tym. Nie mówię dzisiaj "tak" lub "nie", ale rzeczywiście przemyślimy ten temat, bo to są rzeczywiście ważne zasoby organizacyjne - ocenił szef rządu.