Jesteśmy bardzo blisko szczytu obecnej fali zakażeń wirusem SARS-CoV-2 - mówi PAP dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Jak podkreśla, liczba zakażeń maleje już w woj. lubelskim i podlaskim, a w mazowieckim "stanęła" i tam też zaczną się spadki. Według niego będzie to ostatnia taka fala zakażeń.

Nad prognozami przebiegu epidemii w Polsce pracuje m.in. zespół ekspertów z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego pod kierunkiem dr. Franciszka Rakowskiego z Zespołu Modelu Epidemiologicznego.

Jesteśmy bardzo blisko szczytu fali zakażeń wirusem SARS-CoV-2. Potwierdzają się prognozy, które prezentowaliśmy w ostatnich miesiącach. Możliwe jest jeszcze, że w środę czy czwartek za tydzień zobaczymy jednostkowo wynik dzienny na poziomie powyżej 30 tysięcy, ale w kolejnym tygodniu zaczną się już spadki. Liczba zakażeń spada bowiem już na Lubelszczyźnie i Podlasiu, a na Mazowszu stanęła w miejscu. Tam od przyszłego tygodnia już zacznie spadać. To najludniejsze polskie województwo, więc spadki tam będą powodowały również zmniejszanie ogólnej liczby zakażeń w kraju. W trendzie wzrostowym są jeszcze pozostałe województwa, ale też nie potrwa on już długo - wskazał dr Rakowski.

Podkreślił, że obecnie poziom nabycia odporności społeczeństwa (przez szczepienie bądź przechorowanie) wynosi ok. 82-83 procent, a po tej fali zakażeń sięgnie 90-93 procent.

Będzie to więc ostatnia fala tego rozmiaru, z którą się mierzymy. Po prostu w naturalny sposób osiągniemy odporność populacyjną. Nie będzie tak jak rok temu, że na przełomie marca i lutego nastąpi odbicie i kolejna górka. To nam nie grozi - ocenił.

Dodał, że już w okolicach świąt Bożego Narodzenia średnia dzienna zakażeń z ostatnich siedmiu dni powinna być poniżej 20 tysięcy.

W tym okresie będziemy mieli jednak szczyt hospitalizacji, bo on wypada 2-3 tygodnie po szczycie fali. Może się on zatrzymać na ok. 28 tysiącach łóżek covidowych, ale i osiągnąć 30 tysięcy. Później zacznie spadać. Po fali będziemy zupełnie w okolicach końca stycznia - dodał ekspert.