W polskich szpitalach wciąż dramatycznie brakuje remdesiviru - leku, który wspomaga leczenie chorych na Covid-19, pomaga bowiem zahamować namnażanie się koronawirusa. "Mam kilka dawek na trzy tygodnie - i żadnych szans na zdobycie kolejnych" - mówi RMF FM dyrektor szpitala w mazowieckich Siedlcach. O niedostępności leku alarmują również dyrektorzy innych placówek.

Jeszcze niespełna dwa tygodnie temu minister zdrowia Adam Niedzielski ogłaszał, że "nastąpiła fundamentalna poprawa w dostępności leku remdesivir".

Teraz rzecznik resortu, pytany przez dziennikarza RMF FM Mariusza Piekarskiego o braki leku, odpowiada jedynie enigmatycznie, bez podania szczegółów: "Pracujemy nad przyspieszeniem dostaw".

Oznacza to de facto - zauważa Mariusz Piekarski - przyznanie, że remdesivir jest praktycznie poza zasięgiem szpitali leczących chorych na Covid-19.

"Jest dostępny w bardzo, bardzo minimalnych ilościach. Dosłownie dla trzech pacjentów na przestrzeni trzech tygodni, ponieważ dostaliśmy 24 ampułki z zastrzeżeniem, że po kolejne możemy zgłosić się za 3 tygodnie" - mówi naszemu dziennikarzowi szef szpitala wojewódzkiego w Siedlcach Marcin Kulicki.

W Radomiu szpital wojewódzki postanowił wydzielić oddział dla chorych na Covid-19 - i wejść tym samym na II poziom opieki nad zakażonymi, licząc, że w ten sposób placówka będzie brana pod uwagę przy rozdzielaniu nielicznych ampułek leku.

"Mamy nadzieję, że będąc tym poziomem, będziemy mieli do niego łatwiejszy dostęp - na tę chwilę niestety jest on poza naszym zasięgiem" - przyznaje Łukasz Skrzeczyński, wiceprezes radomskiej placówki, dodając: "Na razie zostaje nam tlen".

Opracowanie: