Liczba zakażeń koronawirusem w Izraelu wzrosła, szczególnie w szkołach, odkąd zaczęto łagodzić ograniczenia. Rząd może zacząć je ponownie nakładać, jeśli ten trend będzie się utrzymywał – zapowiedział przedstawiciel ministerstwa zdrowia Mosze Bar Siman Tow.

Premier Benjamin Netanjahu ma się spotkać w sobotę z ministrami i wyższymi urzędnikami ds. zdrowia, by zdecydować, czy ponownie zamknąć szkoły dla niektórych klas, jednak "całkowita blokada nie wchodzi w grę" - powiedział Bar Siman Tow, dyrektor generalny w resorcie zdrowi, cytowany przez Ynet.

Niektórzy ludzie nie byli wystarczająco czujni, jeśli chodzi o utrzymywanie dystansu społecznego, higieny i noszenie maseczek - ocenił na konferencji prasowej zwołanej niespodziewanie w drugi dzień święta Szawuot.

Niestety choroba wciąż tu jest (...) Ani upał, ani wilgotność powietrza w Izraelu nie spowodują jej zniknięcia - powiedział dziennikarzom, dodając że "atmosfera rozluźnienia wśród Izraelczyków jest nie na miejscu".

Po wprowadzeniu ograniczeń w ruchu ludności wcześnie w porównaniu z większością innych krajów, Izrael zaczął łagodzić blokadę w połowie kwietnia po spadku wskaźników zakażeń, przy czym restauracje, puby i hotele zaczęły działać dopiero w środę.

Ponowne otwarcie szkół dla pierwszych trzech klas szkoły podstawowej i dwóch ostatnich klas liceów rozpoczęło się 3 maja; liczbę uczniów w klasie ustalono na maksymalnie 15 w celu wymuszenia dystansu społecznego.

Przedszkola otwarto ponownie 10 maja, a wszystkim dzieciom pozwolono wrócić do szkół i żłobków w pełnym wymiarze godzin 17 maja na zasadzie dobrowolności, z pewnymi wyjątkami dla miejsc zidentyfikowanych jako ogniska koronawirusa.

Od początku epidemii w Izraelu zmarło z jej powodu 284 osób, wykryto 16 887 zakażeń.