"Koronawirus jest sytuacją, w której prezydent powinien przede wszystkim tamować emocje" – mówił na spotkaniu z Polakami mieszkającymi w Londynie kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. “Każda epidemia to jest 50 procent zarazka i 50 procent emocji" - przekonywał.

Ja bym chciał takiego państwa, w którym nie są potrzebne specustawy o koronawirusie, bo wszystko jest tak poustawiane, że działa - mówił Szymon Hołownia. Tłumaczył, że konieczne jest zwiększenie finansowania odpowiednich służb i urzędów na szczeblach lokalnych, a nie tylko centralnych. 

W sytuacjach kryzysowych przede wszystkim musimy okazywać sobie solidarność - mówił Hołownia. Jak przekonywał, nie będzie miał problemu z tym, by - jako głowa państwa - chodzić po domach i pytać seniorów, czy nie potrzebują jakiejś pomocy.

"Bez tego nie da się sprawować sensownie prezydentury"

Hołownia wyjaśniał w Londynie, że podstawową zmianą, którą chciałby wprowadzić, o ile wygra wybory jest to, by prezydent był "bliżej ludzi".

Spotkania, konsultacje, wysłuchania obywatelskie - to zawsze będzie elementem mojej prezydentury - zapewnił. Jego zdaniem, problemem życia politycznego w Polsce jest to, że politycy spotykają się i rozmawiają z ludźmi tylko w czasie kampanii wyborczej, a przez resztę kadencji - nie. Konieczna jest - jak mówił - zmiana myślenia, by nie zastanawiać się co zrobić, żeby zapewnić sobie następną kadencję, ale jak Polska ma wyglądać za lat 20 czy 30.

Ja nie zamierzam przerywać podróży po Polsce, niezależnie od tego, czy będę się ubiegał o drugą kadencję, czy nie. Uważam, że to jest mój obowiązek, bo bez tego nie da się sprawować sensownie prezydentury - tłumaczył. 

Hołownia odpowiedział też na pytanie, czy jako prezydent będzie zachęcać polskich migrantów do powrotu do kraju.

Ja bym chciał, żebyście wrócili, bo w Polsce potrzebujemy Polaków, bo się wyludniamy, potrzebujemy ludzi z waszymi kompetencjami - mówił. Zastrzegł jednak, że najpierw trzeba stworzyć warunki emigrantom, aby mogli faktycznie się nad tym zastanowić. Ocenił, że realnie potrzeba dwóch - trzech lat, żeby było widać zmiany, bo jak wyjaśnił, nie da się naprawić dwudziestoletnich zaniedbań "w kilka miesięcy".