Amerykański miliarder Bill Gates w wywiadzie dla francuskiego "Le Figaro" zapowiada, że powrotu do normalności po pandemii Covid-19 nie będzie przed upływem roku, a może nawet dwóch lat. "Teraz jest moment na współpracę z Chinami, a nie na ich oskarżanie" - twierdzi.

Prowadząca wywiad Laure Mandeville przypomina na wstępie, że Gates, współzałożyciel firmy Microsoft, ostrzegał przed pandemią już w 2015 roku. Miliarder wskazuje w wywiadzie, że ze szczegółami opisał wówczas kroki, jakie należy podjąć: zwiększyć możliwość szybkiego testowania i spowodować, by przemysł mógł bardzo szybko wyprodukować skuteczne leki, a następnie szczepionkę. Niewiele z tego zostało zrobione - ubolewa.

Obecnie, gdy "ponosimy klęskę, która dotyka wszystkich i powoduje wiele cierpienia oraz strat gospodarczych", Fundacja Billa i Melindy Gates współpracuje z rządowymi i przede wszystkim prywatnymi partnerami, gdyż - jak tłumaczy - prawie całość badań przypada na sektor prywatny, w celu stworzenia szczepionki chroniącej przed koronawirusem - informuje. Zwracam się również do nich, by zastanowili się, jak można wyprodukować 7, a nawet 14 miliardów dawek takiej szczepionki - dodaje.

Miliarder o szczepionce: Niewątpliwie tylko dzięki niej powrócimy do normalnej sytuacji

Na sugestię dziennikarki, że stawia na szczepionkę, a nie na leczenie Covid-19, Gates odpowiada, że "praca nad znalezieniem leku jest absolutnie konieczna", gdyż "lekarstwa mogą wejść do użytku o wiele szybciej niż szczepionki, ponieważ nie wymagają testowania na tak wielką skalę". Ale to "szczepionka jest bardzo ważna", gdyż "niewątpliwie tylko dzięki niej powrócimy do normalnej sytuacji" - zaznacza. Jego zdaniem na ten powrót trzeba będzie czekać "rok albo i dwa lata", gdyż "ludzie wciąż bać się będą zakażenia i drastycznie zmienią swoje zachowanie". Żadne decyzje rządowe nie sprowadzą ich z powrotem na stadiony, jeśli nie zostanie udowodnione, że leczenie lub szczepionka maksymalnie zmniejsza ryzyko śmierci (na skutek zakażenia koronawirusem - PAP) - podkreśla Gates.

Dodaje, że nie rozumie decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o wstrzymaniu amerykańskich składek na Światową Organizację Zdrowia (WHO). Gates przyznaje, że "WHO mogła w inny sposób zająć się pewnymi sprawami", ale ocenia, że twierdzenie, że "naginała rzeczywistość na korzyść jednego kraju (Chin), jest niesłuszne".

Bill Gates o Chinach: Wskazywanie palcem winnych do niczego nie doprowadzi

Na pytanie, czy Pekin powinien być pociągnięty do odpowiedzialności za ukrywanie prawdy o Covid-19, Gates odpowiada, że "bardzo trudno być krajem, w którym rozpoczyna się epidemia". "Przyjdzie czas na rozliczenia", ale "wskazywanie palcem winnych do niczego nie doprowadzi; w sytuacji, gdy nasza gospodarka stoi, świat cierpi, pierwszeństwo musi mieć współpraca" - zastrzega.

Na pytanie dziennika, czy w tym kontekście nie niepokoi go "totalitarny reżim Chińskiej Republiki Ludowej", Gates ocenił, że nie powinno to być przeszkodą we współpracy z tym państwem, które - jak to ujął - "ma wielki wkład w nauki medyczne". Jeśli jestem w ostatnim stadium raka, nie zastanawiam się, czy pigułka, którą biorę, pochodzi z kraju, którego system polityczny mi się nie podoba - zauważa.

Gates potępia też twierdzenia, jakoby globalizacja i uzależnienie od Chin posunęły się za daleko. Chiny są obecnie najbardziej godnym zaufania dostawcą składników lekarstw, których nie zabrakło podczas epidemii - podkreśla. Nie uważam, by wykorzystywanie obecnego kryzysu do promowania ksenofobicznych poglądów było usprawiedliwione - kwituje.