Od dziś – zgodnie z poniedziałkowym orędziem prezydenta Emmanuela Macrona – Francuzi w ramach ograniczania rozprzestrzeniania się koronawirusa mają wychodzić z domu wyłącznie do pracy, po zakupy i do lekarza. Taki stan ma się utrzymać przez 15 dni. "To jest wojna" - alarmują w tytułach francuskie gazety, cytując sześciokrotnie powtórzone przez Macrona określenie.

Od dziś – zgodnie z poniedziałkowym orędziem prezydenta Emmanuela Macrona – Francuzi w ramach ograniczania rozprzestrzeniania się koronawirusa mają wychodzić z domu wyłącznie do pracy, po zakupy i do lekarza. Taki stan ma się utrzymać przez 15 dni. "To jest wojna" - alarmują w tytułach francuskie gazety, cytując sześciokrotnie powtórzone przez Macrona określenie.
Prezydent Francji Emmanuel Macron /CHRISTOPHE PETIT TESSON /PAP/EPA

Dziennik "Le Monde" pisze o "powszechnej mobilizacji przeciw koronawirusowi", a "Le Figaro" - o "historycznych decyzjach". Do czerwca odłożono bowiem drugą turę wyborów lokalnych, która miała odbyć się w najbliższą niedzielę. Prezydent Macron powiadomił również, że na czas walki z koronawirusem wstrzymane zostają wszystkie rozpoczęte reformy, w tym - oceniana jako kontrowersyjna - reforma systemu emerytalnego.


"Le Monde" wskazuje, że "po tygodniach wahań rząd, idąc za przykładem Włoch i Hiszpanii, zdecydował się na wprowadzenie wyjątkowej reglamentacji". "Macron ustawił się w ulubionej przez siebie pozycji ojca narodu, a w orędziu rozmyślnie czerpał z bojowego słownika i przybierał pozę Clemenceau" - ocenia gazeta. Georges Clemenceau, zwany "tygrysem", był francuskim mężem stanu przełomu XIX i XX w. i premierem od 1906 do 1909 r., a następnie od 1917 do 1920 r.

Komentatorzy zwracają uwagę, że słuchając pierwszych reakcji polityków na przemówienie prezydenta, miało się wrażenie, że usłuchali jego wezwań do "jedności narodowej".

Deputowana partii Europa Ekologia-Zieloni (EELV) Eva Sas powiedziała w radiu France Info, że jej partia popiera zarówno odłożenie wyborów, jak i reform. Zaznaczyła, że ekolodzy czuwać będą, aby "rządzenie dekretami, zapewne konieczne w walce z wirusem, nie stało się pretekstem do ograniczenia swobód publicznych".


Deputowany i rzecznik skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Sebastien Chenu przyznał prezydentowi rację, że "walka z Covid-19 to wojna sanitarna". Wyraził żal, że rząd tak późno podejmuje kroki "od początku" - jak wskazał - "zalecane przez RN". Dodał, że "dziś to nie moment na polemiki" i "Francuzi muszą pokazać, że są zwarci".

Również deputowana skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Daniele Obono powiedziała, że jej ugrupowanie "popiera decyzje prezydenta, ale pozostaje czujne i dbać będzie o umocnienie służby zdrowia i ochrony socjalnej".

Według przewodniczącego grupy socjalistów we francuskim Senacie Patricka Kannera Macron, zamiast powoli i stopniowo ogłaszać restrykcje, powinien był najpóźniej w zeszłym tygodniu podjąć radykalne decyzje "nawet za cenę niepopularności".