Zjednoczona Prawica jest podzielona w sprawie odpowiedzialności za kryzys związany z kopalnią Turów. Trwa szukanie winnych porażki w rozmowach z Czechami.

Przypomnijmy, w tym tygodniu wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości UE Rosario Silva de Lapuerta zobowiązała Polskę do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 tys. euro dziennie w związku z niezaprzestaniem wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Kara naliczana jest już od poniedziałku i będzie egzekwowana aż do dnia, w którym Polska zastosuje się do postanowienia TSUE, czyli wstrzyma wydobycie w Turowie. Jeżeli Warszawa tego nie zrobi, to kary będą naliczane do dnia, w którym zapadnie wyrok w sprawie Czechy kontra Polska. To może nastąpić dopiero w styczniu lub w lutym przyszłego roku.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ogromna kara dla Polski. Jest odpowiedź rządu ws. kopalni Turów

Z informacji reportera RMF FM Rocha Kowalskiego wynika, że ministrowie rządu Mateusza Morawieckiego przerzucają się winą za kryzys wokół Turowa.

Kluczowa jest tu rola ministra klimatu Michała Kurtyki. W trakcie ostatnich dyskusji o rekonstrukcji rządu wymieniany był jako jedna z osób do dymisji, właśnie za porażkę w negocjacjach z Czechami.

Kontrolę nad resortem klimatu sprawuje jednak Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry - a wiceminister z tej partii Jacek Ozdoba przekonuje, że zawiódł nie Kurtyka, a związany z premierem minister ds. europejskich Konrad Szymański.

To jest jego kompetencja w tym zakresie, aby koordynować, aby wspierać działania rządu w relacjach z Unią Europejską - zaznacza Ozdoba.

Sprawa Turowa jest więc także areną wewnątrzkoalicyjnego sporu. W jednym natomiast Zjednoczona Prawica jest zgodna: nie zamierza zawieszać wydobycia w kopalni i uważa, że środki zastosowane przez TSUE są nieadekwatne.

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że kompleks w Turowie nie wstrzyma pracy. Decyzję Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nazwał "skrajnie agresywną i szkodliwą" i oświadczył, że jego rząd nie zamierza wyłączać z funkcjonowania kopalni Turów i elektrowni Turów. Argumentował, że wyłączenie kompleksu pozbawiłoby miliony polskich rodzin prądu.

Zarzucił również stronie czeskiej zachowanie "absolutnie bez dobrej woli". Według niego, postawy Czechów nie usprawiedliwiają zbliżające się w ich kraju wybory.

Praga obawia się utraty wody

To Czechy pod koniec lutego wniosły skargę do TSUE przeciwko Polsce w sprawie rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów.

Nasi sąsiedzi od lat apelowali o zamknięcie kopalni, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.

Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.

Związkowcy z Turowa mówią, że są "gotowi do wojny". "Bez pracy kopalni Turów wszyscy tutaj jesteśmy skazani na śmierć" - powiedział reporterowi RMF FM Wojciech Ilnicki, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Kopalni Węgla Brunatnego Turów.

"My nie jesteśmy w stanie pracownikom powiedzieć: jesteśmy bezpieczni. Sprawiedliwy trybunał nie dla wszystkich jest sprawiedliwy" - dodał Piotr Kubiś z Solidarności’80 w tym zakładzie.

Związkowcy podkreślają, że z kopalnią i elektrownią związane są dziesiątki tysięcy ludzi. Obecnie planują wyjazd do Luksemburga. Mówią też o blokowaniu autostrady.

Opracowanie: