Jest osoba gotowa zapłacić 200 tys. zł za srebrny medal olimpijski zdobyty w Tokio przez Marię Andrejczyk - poinformowała w piątek sama oszczepniczka, która trofeum przekazała na zbiórkę pieniędzy na leczenie dziecka z poważną wadą serca. Samorząd województwa podlaskiego obiecuje, że do zawodniczki trafi replika medalu.

Informację Andrejczyk podała w czasie uroczystości w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podlaskiego w Białymstoku, w czasie której - za swój wynik na igrzyskach olimpijskich - otrzymała od samorządu regionu symboliczny czek na 35 tys. zł.

Marszałek województwa Artur Kosicki przypomniał, że lekkoatletka należy do tzw. Dream Podlaskie, czyli grupy sportowców różnych dyscyplin, wspieranych finansowo przez ten samorząd. Najlepszą promocją regionu jest sport - podkreślał. Do grupy tej należy też m.in. mistrz olimpijski w rzucie młotem Wojciech Nowicki, który kilka dni temu od samorządu województwa dostał za swój wynik 40 tys. zł.

Pochodząca z Sejn (Podlaskie) Maria Andrejczyk była pytana przez dziennikarzy o licytację jej srebrnego medalu olimpijskiego. Tuż po jego zdobyciu zapowiedziała taki gest, potem wybrała dziecko, któremu chce przekazać pieniądze z licytacji. To był tak naprawdę impuls, poczułam, że ten medal nie może zostać u mnie, trzeba go przekazywać dalej, bo dobrze wiem, ile walki z przeciwnościami, z bólem, miałam przez tych pięć lat, by ten medal zdobyć i chcę teraz moc tej walki przekazać dalej - mówiła w piątek lekkoatletka.

Pieniądze trafią na leczenie Miłosza z województwa śląskiego, który ma bardzo poważną wadę serca, wymagającą operacji. Dosłownie parę minut temu otrzymałam maila, że znalazła się pierwsza osoba, która zdecydowała się przekazać 200 tys. zł, bo taka jest cena wywoławcza - mówiła Andrejczyk dziennikarzom w Białymstoku.

Podkreślała, że od nagłośnienia jej decyzji o przekazaniu medalu na licytację, na konto, gdzie trwa zbiórka na operację Miłosza wpłynęło ponad 160 tys. zł. Dodała, że licytacja nie ma terminu zakończenia, ale potrzebna jest szybka operacja chłopca.

W odpowiedzi na tę informację marszałek Kosicki mówił, że wicemistrzyni olimpijska "nie może zostać bez medalu". Obiecał, że samorząd województwa "zadba" o to, by trafiła do niej replika medalu, który Andrejczyk zdobyła w Tokio. Nikt nie może zostać bez czegoś, na co pracował tyle lat i o co się starał. Myślę, że zastanowimy się w zarządzie nad odpowiednią formułą, by ten medal się jednak pojawił u pani Marii - powiedział.

Zastrzegł, że od strony prawnej urząd nie ma takiej możliwości, by pieniędzmi publicznymi zapłacić za oryginalny medal w licytacji, niejako odkupując go od srebrnej medalistki igrzysk w Tokio.