"Jeszcze dziś Komisja Europejska podejmie decyzję w sprawie wszczęcia procedury o naruszenie unijnego prawa wobec krajów, które nie biorą udziału w programie relokacji uchodźców" - powiedział rzecznik KE Alexander Winterstein. Wcześniej Reuters podał powołując się na źródła unijne, że procedura zostanie wszczęta wobec Polski, Węgier oraz Czech. "To wyraźnie decyzja polityczna. Nie ma uzasadnienia, żeby karać tylko te państwa, skoro żaden kraj nie przyjął wyznaczonej mu liczby uchodźców" - donosi korespondenta RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginion. I jak podkreśla, KE chce ukarać Polskę za nieprzyjmowanie obywateli, którzy nie chcą przebywać w naszym kraju.

"Jeszcze dziś Komisja Europejska podejmie decyzję w sprawie wszczęcia procedury o naruszenie unijnego prawa wobec krajów, które nie biorą udziału w programie relokacji uchodźców" - powiedział rzecznik KE Alexander Winterstein. Wcześniej Reuters podał powołując się na źródła unijne, że procedura zostanie wszczęta wobec Polski, Węgier oraz Czech. "To wyraźnie decyzja polityczna. Nie ma uzasadnienia, żeby karać tylko te państwa, skoro żaden kraj nie przyjął wyznaczonej mu liczby uchodźców" - donosi korespondenta RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginion. I jak podkreśla, KE chce ukarać Polskę za nieprzyjmowanie obywateli, którzy nie chcą przebywać w naszym kraju.
W poniedziałek decyzja KE ws. krajów, które nie przyjmują uchodźców. Chodzi m.in. o Polskę /AA/ABACA /PAP/EPA

Zapowiedzi dotyczące ukarania państw Grupy Wyszehradzkiej za nieprzyjmowanie uchodźców są bezpodstawne. Polityka bezpieczeństwa jest polityką krajową, nie europejską - powiedział szef MSWiA Mariusz Błaszczak po spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych V4.

"Komisja Europejska nie ma racji"

Mamy świadomość tego, że Komisja Europejska przedstawia różne groźby w stosunku do nas, ale jesteśmy solidarni. Uważamy, że Komisja Europejska nie ma racji. Uważamy, że zapowiedzi dotyczące ukarania państw z Grupy Wyszehradzkiej są bezpodstawne. Uważamy, że polityka bezpieczeństwa jest polityką krajową; nie jest polityką europejską - podkreślił minister. My stoimy na straży bezpieczeństwa naszych państw. Ja - na straży bezpieczeństwa Polski, moi koledzy, panowie ministrowie, na straży bezpieczeństwa swoich krajów - dodał.

Ministrowie spraw wewnętrznych Grupy Wyszehradzkiej uważają, że sprawę relokacji powinna omówić i decyzję w tej sprawie podjąć Rada Europejska, a nie Rada Unii Europejskiej. Uzgodniliśmy wspólny tekst, jaki przedłożymy, my, ministrowie spraw wewnętrznych państw Grupy Wyszehradzkiej, szefom naszych rządów - dodał minister Błaszczak. Według ministra, "będzie to wystąpienie do Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej, wystąpienie bardzo mocno uzasadnione".

Szef MSWiA ocenił, że mechanizm relokacji się nie sprawdza. 160 tys. ludzi miało być rozlokowanych we wszystkich państwach Unii Europejskiej tymczasem jeżeli dobrze pamiętam dane z końca maja, rozlokowano 20 tys., to oznacza, że rozlokowano 12 proc., a więc to nie tylko Polska, Węgry, Czechy, Słowacja, Austria czy inne państwa nie wypełniły tego scenariusza, ale także cała Unia Europejska - ocenił. Dodał, że w związku z tym widać, że "pomysł był zupełnie oderwany od rzeczywistości". Mechanizm, jaki miał miejsce na zachodzie Europy, składał się z kilku etapów: najpierw przyjeżdżali ludzie z Afryki Północnej, z Bliskiego Wschodu, potem tworzyli skupiska, do których nie zaglądała policja, bo one były wyłączone spod porządku prawnego w tych państwach, z czasem stało się zapleczem dla terrorystów, a dziś mamy stan wyjątkowy we Francji, mamy zamachy terrorystyczne w Niemczech, w Belgii, Szwecji - uważa minister Mariusz Błaszczak. Moim zadaniem jako ministra spraw wewnętrznych jest niedopuszczenie do tego, żeby te tragiczne wydarzenia wydarzyły się w Polsce. To jest moje zadanie i póki ja jestem ministrem, do tego nie dopuszczę - podkreślił.


Viktor Orban: Dopóki rządzimy, będziemy odrzucać kwoty imigrantów

Dopóki na Węgrzech rządzi koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej, rząd węgierski będzie odrzucał obowiązkowe kwoty przyjmowania migrantów - podkreślił w poniedziałek w parlamencie premier Viktor Orban. Zadeklarował też, że w czasie, gdy on będzie premierem, to ogrodzenie na południowej granicy Węgier będzie stało.

Rząd węgierski przeprowadził w ostatnich miesiącach akcję wysyłania mieszkańcom kraju kwestionariuszy dotyczących m.in. nielegalnej imigracji oraz kompetencji państw narodowych w UE, pod hasłem "Powstrzymajmy Brukselę". Na akcję odpowiedziało prawie 1,7 mln obywateli. Orban powiedział, że dotąd opracowano 1,4 mln otrzymanych kwestionariuszy. Oceniając wyniki konsultacji premier powiedział, że większość Węgrów uważa, że Bruksela "siedzi na koniu tyłem do kierunku jazdy". Dodał, że "nie możemy pozwolić, by Bruksela przejęła od nas wodze". Jego zdaniem wyniki konsultacji wskazują, iż większość Węgrów jest zdania, że nie wolno pozwolić na to, by Bruksela narzuciła Budapesztowi programy osiedlania cudzoziemców ani by wtrącała się w kwestię ustalania wysokości podatków, płac i opłat za media na Węgrzech.

Viktor Orban podkreślił przy tym, że UE to nie Bruksela, tylko dobrowolny związek niezależnych europejskich narodów, a Węgry nie są antyeuropejskie, a wręcz przeciwnie: rząd reprezentuje prawdziwie europejskie stanowisko i broni obowiązującego traktatu europejskiego, w tym pierwotnego podziału kompetencji między państwami członkowskimi i Brukselą. Według niego stanowisko Węgier się nie zmieniło, a tylko "Bruksela zmieniła szaty".

Ocenił też, że "Bruksela otwarcie stanęła po stronie terrorystów". Nawiązał w ten sposób do sprawy Syryjczyka Ahmeda H., który został w listopadzie skazany na Węgrzech na 10 lat więzienia za terroryzm. Parlament Europejski wezwał w maju do uruchomienia wobec Węgier art. 7 unijnego traktatu, wskazując, że sytuacja w tym kraju usprawiedliwia rozpoczęcie procedury, która może zakończyć się sankcjami. W rezolucji wspomniano m.in., że Ahmed H. został skazany w nieuczciwym procesie tylko na tej podstawie, że użył megafonu, by rozładować napięcie i rzucił trzy przedmioty w pograniczników.

Według Orbana "ewidentnie nieudolne kłamstwa Ahmeda H." są dla Brukseli ważniejsze niż bezpieczeństwo Węgier.

Wyraził też pogląd, że w Brukseli "strącający miliony ludzi w nędzę spekulant finansowy" określa, "gdzie jest przód". Według niego europejscy przywódcy "biją pokłony" George’owi Sorosowi.

Soros jest od dłuższego czasu ostro krytykowany przez władze węgierskie. Orban oświadczył w lutym, że w coraz większej liczbie państw, także na Węgrzech, "w dodatku przed wyborami (parlamentarnymi) w 2018 roku, problemem jest to, że potajemnie próbuje się wpłynąć za pomocą zagranicznych pieniędzy na politykę węgierską". Wspomniał w tym kontekście o "rozciągającym się ponad granicami imperium George'a Sorosa". Orban zarzuca mu także m.in. podsycanie fali imigracji do Europy.

(ug)