Ambasadorzy Polski i Litwy zostali pilnie wezwani do białoruskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych na konsultacje. Resort zażądał ograniczenia liczby dyplomatów z tych krajów na Białorusi. "Polska i Litwa nie posłuchają żądań resortu spraw zagranicznych w Mińsku by ograniczyć liczbę dyplomatów na Białorusi" - poinformowało litewskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zażądało od ambasad Polski i Litwy ograniczenia liczby dyplomatów. Według Białorusinów, Polskę powinno reprezentować 18 osób zamiast 50. W przypadku Litwy liczba ta powinna wynosić 14, a nie 25. Zmiany miałyby obowiązywać od 9 października. 

Ambasadorowie Mińska w tych krajach zostali wezwani do kraju na konsultacje - poinformował rzecznik prasowy białoruskiego resortu spraw zagranicznych Anatol Hłaz.

Z uwagi na jednoznacznie destrukcyjną działalność Polski i Litwy zaproponowano, aby do 9 października 2020 roku zrównały one skład swoich misji dyplomatycznych na Białorusi z białoruskimi misjami zagranicznymi w poszczególnych krajach - dodał. 

Rzecznik białoruskiego MSZ zapowiedział, że ambasadorowie Białorusi w Warszawie i Wilnie zostaną wezwani do Mińska na 5 października na konsultacje. Dodał, że MSZ zaprasza ambasadorów Polski i Litwy w Mińsku, by poszli za ich przykładem.

Litwa odpowiada

Do sprawy, podczas konferencji prasowej, ustosunkował się minister spraw zagranicznych Litwy, Linas Linkeviczius. Polityk oznajmił, że Wilno nie rozważa odwołania ambasadora i innych dyplomatów z Białorusi w odpowiedzi na działania Mińska.

Naprawdę nie zamierzamy odwoływać (ambasadora) na konsultacje i na pewno nie podejmiemy żadnych decyzji w sprawie redukcji personelu - powiedział Linkeviczius, dodając, że Litwa swoje działania "koordynuje z Polską". 

Reakcja (strony polskiej) będzie bardzo podobna - wskazał minister, podkreślając, że nie uda się "wprowadzić rozłamu w naszych szeregach".

Nie jesteśmy zainteresowani redukcją (etatów), nie podejmiemy takiej inicjatywy, bo nie widzimy w tym korzyści - powiedział minister Linkeviczius. Polityk zaznaczył, że działania ze strony białoruskiej wskazują przede wszystkim na słabość tego państwa, a nie na jego siłę.

Zdaniem litewskiego ministra, działania Białorusi teoretycznie grożą zerwaniem stosunków między państwami, ale, jak zaznaczył Linkeviczius, "byłyby to działania skrajne ze szkodą dla każdej ze stron".

Naszym celem jest doprowadzenie do dialogu. Jeżeli nie udaje się nawiązać dialogu z Białorusią, to powinniśmy dążyć do dialogu z tymi, którzy mogą mieć wpływ" na Białoruś - powiedział Linkeviczius, wskazując przede wszystkim na Rosję.

Morawiecki: Polska polityka wobec Białorusi stała się polityką Unii Europejskiej

Polska polityka wobec Białorusi stała się po tej Radzie polityką europejską, stała się polityką Unii Europejskiej - mówił na konferencji po zakończeniu szczytu UE w Brukseli premier Mateusz Morawiecki. Na szczycie podjęto decyzje o nałożeniu sankcji na przedstawicieli władz Białorusi.

Premier przypomniał, że wcześniej po wezwaniu przez niego do zorganizowania nadzwyczajnego szczytu UE w sprawie Białorusi pojawiły się głosy sceptyczne.

Teraz po tych dwóch dniach posiedzenia Rady Europejskiej można powiedzieć z pełnym przekonaniem: sprawa Białorusi to jest również sprawa UE - dodał.

Jak zaznaczył premier, sankcje mają obejmować osoby związane pośrednio lub bezpośrednio z przemocą na Białorusi - funkcjonariuszy OMON, funkcjonariuszy aparatu sprawiedliwości. Nałożenie obostrzeń jest związane z podejrzeniem fałszowania wyborów i represjami wobec uczestników protestów, do których dochodzi od 9 sierpnia. 

Na przyjętej przez UE liście sankcyjnej wobec przedstawicieli władz Białorusi znalazło się 40 nazwisk, w tym szefa MSW tego kraju, jego zastępców.

Sankcje na Białoruś nałożył również amerykański resort finansów. Obostrzenia dotyczą ośmiu białoruskich urzędników, w tym szefa MSW Juryja Karajeua. 

Oprócz szefa MSW na liście sankcji figurują m.in. szef oddziałów specjalnych OMON-u Dzmitryj Bałaba i sekretarz Centralnej Komisji Wyborczej Alena Dmuchajła. Nie ma na niej jednak Alaksandra Łukaszenki.

Białoruskie MSZ: "My też wprowadzamy sankcje wizowe"

W związku z przyjętymi przez UE sankcjami wizowymi wobec szeregu białoruskich urzędników także strona białoruska wprowadza w życie od dziś odwetową listę sankcyjną. Zgodnie z przyjętą cywilizowaną praktyką dyplomatyczną nie będziemy jej publikować - oznajmiło białoruskie MSZ.

Resort dodał, że "wspólna lista osób objętych zakazem wjazdu obowiązuje także w ramach stowarzyszeń integracyjnych, do których należy Białoruś". Według białoruskiego MSZ podjętą decyzją ws. sankcji Rada UE "oddaliła od siebie swego sąsiada - Białoruś". 

Resort wyraził opinię, że unijne sankcje są w istocie karą za to, że Białoruś nie zgodziła się na zrealizowanie szeregu "ultymatywnych żądań, których nie spełniłoby żadne szanujące się państwo".

Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraziło obawę, że sankcje odbiją się na obywatelach i innych sferach współpracy. 

Urzędnicy podejmujący takie decyzje w UE świetnie zdają sobie sprawę, że to utopia - wszelkie podobne ataki odbijają się na ludziach, ich bezpieczeństwie, dobrobycie i na gospodarce. Dlatego nie potrzeba hipokryzji. Właśnie za sprawą takich cynicznych i bezdusznych decyzji powstaje wizerunek eurobiurokracji, który odstrasza i niepokoi zarówno wewnątrz UE, jak i wśród wielu zewnętrznych partnerów - napisano w oświadczeniu.

Przekazano też, że Białoruś w słowach i czynach zawsze sprzeciwia się konfrontacji i opowiada za dialogiem oraz zrozumieniem. 

Ale jako suwerenne państwo my też zdecydowanie, choć nie bez żalu, odpowiemy na nieprzyjazne działania w celu naturalnej ochrony swoich interesów narodowych - czytamy.

Białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych anulowało również akredytacje dziennikarzy zagranicznych pracujących w tym kraju.