W obozie rządzącym panuje coraz większe zniecierpliwienie brakiem nowych przepisów zmieniających wymiar sprawiedliwości. Zapowiadane od tygodni rozwiązania nadal są na etapie negocjacji, tym razem już nie między koalicjantami, a pomiędzy Zjednoczoną Prawicą a kancelarią prezydenta. Współpracownicy Andrzeja Dudy wysyłają sygnały, że dla ustaw w zaproponowanym kształcie zgody nie będzie.

"Nie jesteśmy bierni, negocjujemy, analizujemy pewne zapisy" - mówią ministrowie z kancelarii prezydenta. Do konsultacji głowy państwa trafiły dwa projekty:

  • o zmianach w Sądzie Najwyższym,
  • o nowej strukturze sądów powszechnych.

Pierwsza drastycznie ogranicza kompetencje Sądu Najwyższego. Ma go sprowadzić do dwuizbowego sądu, zajmującego się przede wszystkim wyznaczaniem linii orzeczniczej. Głównym celem zmian ma być jednak likwidacja Izby Dyscyplinarnej, czyli realizacja orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (TSUE). Przy okazji jednak obóz rządzący chce prawnie zakazać możliwości weryfikowania składów sędziowskich. W części z nich zasiadają osoby wskazywane przez nową Krajową Radę Sądownictwa, której niezależność także podważył TSUE.

Prezydent ma wątpliwości, bo - jak przekazuje nieoficjalnie środowisko Andrzeja Dudy - w projekcie zbyt wiele kompetencji trafia w ręce Prokuratura Generalnego. Pałac Prezydencki sugeruje nawet, że "nie dochowano szacunku wobec konstytucyjnych prerogatyw" głowy państwa. Politycy Solidarnej Polski przekonują, że jest zupełnie odwrotnie i że zablokowanie możliwości weryfikowania składów sędziowskich jest wyciągniętą do prezydenta ręką. Koalicjant PiS-u tłumaczy, że teraz to właśnie inni sędziowie i unijne instytucje podważają kompetencje prezydenta w zakresie powoływania nowych sędziów. Kancelaria Andrzeja Dudy oczekuje też stworzenia "funkcjonującego realnie, rzeczywistego systemu dyscyplinowania sędziów", który po likwidacji Izby Dyscyplinarnej ma być rozproszony.

O wycofaniu się z pomysłu Izby otwarcie mówił już w sierpniu prezes Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla PAP zapewniał wtedy, że projekty pojawią się we wrześniu i będą projektami rządowymi. Powtórzył to także podczas rozmowy w RMF FM:

Na początku listopada nie ma ani przepisów, ani porozumienia co do ich ostatecznego kształtu, a na dodatek już wiadomo, że rozwiązania będą szły drogą poselską, by uniknąć konsultacji społecznych i przyspieszyć prace. Do tej pory przeszkodą były wewnątrzkoalicyjne negocjacje, a właściwie rywalizacja na radykalizm, bo zarówno PiS, jak i Solidarna Polska chcą przyjęcia jak najostrzejszych rozwiązań - takich, które formalnie odpowiedzą na zastrzeżenia unijnego Trybunału Sprawiedliwości, ale w praktyce nie pozbawią obozu rządowego wpływu na kształt sądownictwa.

Teraz na drodze do uchwalenia nowelizacji stanął prezydent, który stara się uniknąć powtórki z 2017 roku, kiedy to zawetował ustawy sądowe, bo nie zgadzał się na zbyt szerokie kompetencje Zbigniewa Ziobry.

"Trzeba w końcu zerwać z sytuacją, że mówimy o projektach od pół roku i nic się z tym nie dzieje" - mówi jeden z czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Zjednoczona Prawica liczy, że Sejm przepisami będzie mógł się zająć już w przyszłym tygodniu. Wszystko zależy jednak od tego, w jakim kierunku potoczą się negocjacje z Pałacem Prezydenckim. "Czekamy już tylko na zielone światło" - przekonują posłowie Solidarnej Polski.


Opracowanie: