Donald Tusk był ostrzegany przed Amber Gold już w maju. Tak wynika z odpowiedzi rzecznika rządu na interpelację posłów PiS. Tymczasem premier jeszcze w sierpniu zapewniał, że nie miał takich informacji.

Jeden z pytających o sprawę Amber Gold, Przemysław Wipler, zamieszcza na swych stronach internetowych zeskanowane pismo od Pawła Grasia. Wynika z niego, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przesłała informacje o nieprawidłowościach w spółce 24 maja. A jeszcze w sierpniu premier twierdził, że nic na ten temat nie wiedział.

O sprawie napisała także dzisiejsza "Rzeczpospolita". W zeszłym miesiącu Tusk tłumaczył, że gdy w czerwcu ostrzegał syna przed pracą w OLT Express, nie miał informacji od służb o przestępczej działalności firm Marcina P., czyli właściciela m.in. Amber Gold. Oburzał się na twierdzenia, że rozmawiając z Michałem Tuskiem, opierał się na swojej wiedzy od ABW. Sugestia, że mogłem mieć tajne dane i uprzedzałem syna, jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita - mówił.

Premier kłamał?

Premier zapewniał, że ani służby, ani prokuratura nie informowały go o przestępczej działalności firm Marcina P., a on ostrzegał syna opierając się tylko na wiedzy czerpanej z mediów. Jak jednak wynika choćby z odpowiedzi na interpelację Wiplera, Tusk mijał się z prawdą.

Rzecznik rządu Paweł Graś przyznał, że pismo ABW wpłynęło 24 maja, nie ujawnił jednak jego treści, zasłaniając się tajemnicą państwową. Jednak minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki powiedział w sejmie, że notatka Agencji traktowała o podejrzeniach wobec działalności Amber Gold. Wskazywała, że firma może działać na zasadzie piramidy finansowej, a czerpane z niej środki mogą zasilać konto grupy OLT.

Co więcej, ABW na stronie internetowej poinformowała o swych działaniach, opisując, jak nabrała podejrzeń, że Amber Gold może oszukiwać klientów.

Posłowie opozycji zapewniają, że zażądają wyjaśnień w tej sprawie podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Od początku nie miałem wątpliwości, że służby musiały informować premiera. Pytanie, czy ta informacja do niego dotarła - mówi "Rzeczpospolitej" poseł SLD Stanisław Wziątek z komisji.

Dostał, ale nie czytał?

Premier oczywiście może twierdzić, że notatki ABW nie czytał. Jednak nie wiadomo, co byłoby wówczas bardziej niepokojące. Fakt, że szef rządu mija się z prawdą, czy też, że nie interesuje się ważnymi z punktu widzenia państwa sprawami - podsumowuje prof. Antoni Kamiński, ekspert ds. korupcji.