Jeżeli myśleliśmy, że wraz z ułaskawieniem przez prezydenta Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, temat został zamknięty - myliliśmy się. Donald Tusk przekazał w środę, że sprawa "dopiero się zaczyna", a decyzja Andrzeja Dudy niczego nie zmieniła, bo politycy PiS będą odpowiadać za "inne rzeczy".

"Chcę powiedzieć, że nie kwestionując - w żadnym wypadku - legalności tego ułaskawienia, bo wszystko wskazuje, że tym razem prezydent Duda ułaskawił prawidłowo panów Kamińskiego i Wąsika, nie zmienia to faktu, że panowie Wąsik i Kamiński będą odpowiadali za inne rzeczy - te, których byliśmy świadkami, oraz tych, których zaledwie się domyślamy, w tych ostatnich ośmiu latach" - enigmatycznie zapowiedział Donald Tusk w trakcie środowej konferencji prasowej.

Tusk ocenił, że całego zamieszania, którego byliśmy świadkami od 9 stycznia (gdy aresztowano Kamińskiego i Wąsika), nie byłoby, gdyby Andrzej Duda nie wydał pierwszego, wadliwego prawnie ułaskawienia w 2015 roku. To nieprawne ułaskawienie po to, żeby ludzie, którzy nadużywali władzy, mogli jej dalej nadużywać. Spawa panów Kamińskiego i Wąsika się nie skończyła. Sprawa panów Kamińskiego i Wąsika się zaczęła" - oświadczył.

"To, co robili przez ostatnie 8 lat, także zasługuje na zainteresowanie organów ścigania. Gdyby nie prezydent Duda, nie mogliby użyć Pegasusa (oprogramowania szpiegowskiego) przeciwko działaczom opozycji. Nie mogliby nielegalnie inwigilować oponentów politycznych. Panowie Kamiński i Wąsik są bezpośrednio odpowiedzialni za to, że służby przez nich kierowane chroniły chory układ władzy" - stwierdził premier.

Pytany o zapowiedzi Kamińskiego i Wąsika powrotu do Sejmu premier Tusk podkreślił, że "nie są oni posłami".