W rządzie będę zajmował się szeroko rozumianym bezpieczeństwem, ale też sprawami politycznymi, trzeba umieć szybko rozwiązywać różne napięcia - powiedział w TVP Info wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński. Prezydent Andrzej Duda powołał w środę Kaczyńskiego na wicepremiera.

Podczas wywiadu w TVP Info Jarosław Kaczyński był pytany, dlaczego zdecydował się tuż przed wyborami parlamentarnymi na wejście do rządu. Niektórzy z moich kolegów z kierownictwa uważali, że to będzie dobre dla partii właśnie w tym okresie i ja podzieliłem to zdanie, bo rzeczywiście trzeba wziąć odpowiedzialność, to są najważniejsze wybory od 1989 roku - powiedział prezes PiS.

Dodał, że nie przyszedł do rządu jako "szeryf". Tylko przyszedłem jako ktoś, kto ma znaczne doświadczenie polityczne (...) i jednocześnie ktoś, kto już był premierem, wicepremierem i w związku z tym może się przydać - powiedział Kaczyński.

Dopytywany do jakich zadań może się przydać, wskazał na "z jednej strony sprawy związane z bezpieczeństwem szeroko rozumianym". Tym się zajmowałem jako wicepremier, ale także kwestie związane ze sprawami politycznymi, bo polityce towarzyszą różnego rodzaju napięcia i trzeba umieć je szybko rozwiązywać (...) sprawy już czysto wyborcze, bo przecież każdy rząd bierze udział w wyborach, tak jest w demokracji - powiedział Kaczyński. I nasz też bierze, czy będzie brał i tutaj też jakoś tam mogę, mam nadzieję przynajmniej, tę swoją cegiełkę do zwycięstwa, bo my walczymy o zwycięstwo, o samodzielną większość, dołożyć - dodał prezes PiS.

Jarosław Kaczyński jest teraz jedynym wicepremierem w rządzie. Wrócił do gabinetu po roku.

Dlaczego zmieniono szefa sztabu wyborczego?

Wicepremier był także dopytywany o zmianę szefa sztabu wyborczego PiS. W poniedziałek Tomasza Porębę zastąpił na tym stanowisku Joachim Brudziński. 

Joachim Brudziński będzie nową energią, ale to nie oznacza, że odejście Tomasza Poręby było wynikiem braku energii z jego strony - to bardzo energiczny, bardzo sprawny, doskonale przygotowany i wykształcony człowiek. Tylko jakieś wydarzenia, które go bardzo ubodły, działania podejmowane nieustannie wobec nas, które się nazywa hejtem, wydaje się, że miały jakiś skutek. Być może doszły do tego jakieś wydarzenia rodzinne; my tak do końca nie wiemy - tak Kaczyński mówił o zmianie na stanowisku szefa sztabu wyborczego.

Dodał, że nie chce w żaden sposób oceniać Poręby, który pozostaje "kolegą i przyjacielem" oraz "człowiekiem, na którego liczymy".

Prezes PiS mówił też o planach po ewentualnym kolejnym zwycięstwie wyborczym. Jesteśmy gotowi na trzecią kadencję, mamy projekty, i to zostanie przedstawione, zarówno kontynuacyjne, bo wiele z naszych działań trzeba kontynuować, jak i nowe. Ale także takie bardziej dalekosiężne, które sięgają dziesięcioleci - powiedział Kaczyński.

Co z referendum ws. relokacji migrantów?

Wicepremier Kaczyński był też pytany o referendum ws. relokacji migrantów w Unii Europejskiej, które zapowiedział w ubiegłym tygodniu.

W tej chwili data jeszcze nie jest ustalona. Są tu pewne, drobne problemy prawne - trzeba jeszcze załatwić, na pewno nie będzie to problemem, to w taki sposób, by to nie było drogie, czy w jakiś sposób absorbujące dla społeczeństwa - poinformował Kaczyński.

Podkreślił, że jeśli referendum będzie ważne, "to zamknie drogę do zgody na relokację każdej władzy, nie tylko naszej". Naszej nie trzeba zamykać, bo sami wiemy, że w żadnym razie nie można się na to zgodzić. Natomiast są tacy, którzy mają inne zdanie. Dzisiaj oczywiście muszą stosować taktykę wyborczą i wprowadzają ludzi w błąd - stwierdził Kaczyński.

Odnosząc się do tzw. paktu migracyjnego Kaczyński stwierdził, że jest to "problem". Jest niebywała bezczelność ze strony władz UE. Dostaliśmy kilkadziesiąt czy może 100 euro na jednego Ukraińca. Optymiści mówią, że 100, bardziej pesymistyczni nastawieni analitycy twierdzą, że tylko na przykład 45. No a tu 22 tys. euro. Mówiłem o tym w Sejmie - to jest bezczelność, to jest dyskryminacja - podkreślił.

Choćby dlatego potrzebne jest referendum, by Polacy powiedzieli, mogli powiedzieć głośno i nie tylko tu, w Polsce, ale w Europie - nie, nie zgadzamy się na coś takiego - stwierdził wicepremier.

8 czerwca kraje UE przyjęły stanowisko polityczne w sprawie tzw. pakietu migracyjno-azylowego na negocjacje z Parlamentem Europejskim - przy sprzeciwie Polski i Węgier. Kilka dni później władze PiS ogłosiły referendum w sprawie relokacji.

Dyplomaci, z którymi rozmawiała korespondentka RMF FM, dziwią się, że polskie władze nie informują o wywalczonych przez siebie i Europę Środkowo-Wschodnią zapisach. W tekście przyjętego 8 czerwca dokumentu zapisano przecież możliwość "częściowego lub całkowego zwolnienia z wkładu solidarnościowego". Chodzi między innymi o zapisy artykułów 44f i 44fa. Mówią one między innymi, że kraj, który "uważa, że stoi w obliczu znaczącej sytuacji migracyjnej" może wnioskować o wyłączenie z relokacji czy jakiejkolwiek kontrybucji finansowej. 

Polska - lub jakikolwiek inny kraj - będzie mógł wnioskować o odstępstwo od obowiązku wniesienia solidarnego wkładu, ale będzie to musiało zostać ocenione przez Komisję Europejską i zatwierdzone przez Radę - wyjaśnia unijny dyplomata. Przy analizie sytuacji migracyjnej danego kraju Komisja Europejska będzie brała pod uwagę między innymi liczbę uchodźców z Ukrainy