Robią wszystko, żeby ich wyrzucić z partii. Były premier zachowuje się tak, jakby chciał, aby go wyrzucono - takie głosy słychać w Prawie i Sprawiedliwości w związku z ostatnimi działaniami Mateusza Morawieckiego i jego frakcji. Co przyniosą gorące dni w PiS?
- W PiS narastają napięcia między frakcją Mateusza Morawieckiego ("harcerze") a grupą skupioną wokół Przemysława Czarnka, Jacka Sasina i innych, zwaną "maślarzami", wspieraną przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
- Morawiecki nie wziął udziału w posiedzeniu Prezydium Komitetu Politycznego PiS, co odebrano jako manifestację niezależności.
- Oficjalnie politycy PiS zaprzeczają istnieniu konfliktu, tłumacząc liczne spotkania świąteczne "siłą i szerokością partii".
- Nieoficjalnie przyznają jednak, że działania Morawieckiego są postrzegane jako próba doprowadzenia do własnego wyrzucenia z partii, co miałoby ułatwić mu polityczne manewry.
- Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.
Podczas rozpoczętego w środę posiedzenia Sejmu dziennikarze pytali polityków PiS o sytuację w ich partii. Trwa w niej bowiem, co przyznają nieoficjalnie politycy PiS, niemal nieskrywany konflikt między zwolennikami Mateusza Morawieckiego a grupą jego przeciwników, skupioną m.in. wokół Przemysława Czarnka, Jacka Sasina, Tobiasza Bocheńskiego i Patryka Jakiego, zwaną "maślarzami". Bliżej tych ostatnich ma być też sam prezes partii Jarosław Kaczyński i bliski mu "zakon PC".
Ostatnim wyrazem sporu było zorganizowanie w czwartek dwóch konkurencyjnych Wigilii PiS: jednej na Nowogrodzkiej, z prezesem PiS i kierownictwem partii, a drugiej przez Morawieckiego, na której jednak pojawiło się wielu polityków PiS. Wcześniej, w piątek, Morawiecki nie przybył na poświęcone sytuacji w partii Prezydium Komitetu Politycznego.
Oficjalnie politycy PiS zaprzeczają, że jest jakikolwiek spór. PiS jest silną partią, że może zorganizować kilka Wigilii. W poniedziałek np. byłem na Wigilii w Radomiu, jutro idę do AK-owców - mówił PAP poseł Marek Suski. Nasi wrogowie się tego przestraszyli, dopatrują się w tym jakiegoś konfliktu, a to jest obraz siły - dodał.
Jesteśmy partią szeroką, w której jest wiele nurtów, wiele różnych grup, wiele poglądów na różne sprawy i jest naturalne, że się w takich partiach dyskutuje. Oczywiście niedobrze, że takie dyskusje toczą się na zewnątrz, one powinny się odbywać w rodzinie, wewnątrz partii, więc wszystkim, którzy wyrwali się do dyskusji na zewnątrz, polecam, aby robili to w ramach partii - powiedział poseł Michał Moskal.
Dopytywany, na której był Wigilii, przyznał, że było jedno spotkanie świąteczne na Nowogrodzkiej. Poza tym dodał, że "każdy mógł sobie organizować takie spotkania, jakie chce". Nie jesteśmy partią sterroryzowaną jak Platforma Obywatelska - zauważył.
Odbył się tradycyjny opłatek PiS, była pełna sala na ulicy Nowogrodzkiej, to pokazało, że jesteśmy wszyscy za tym, aby utrzymywać jedność. Te wszystkie medialne informacje są nieprawdziwe i wynikają z tego, że rząd próbuje znaleźć wiadomości, które przykryją nieudolność obecnej władzy. Zajmujemy się więc tematami, które z punktu widzenia Polaków są mniej istotne, a nie zajmujemy się istotnymi, jak ochrona służby zdrowia, jak deficyt, jak sprawy budżetu - mówił PAP poseł Grzegorz Puda.
Dopytywany, czy zorganizowanie przez zwolenników Morawieckiego Wigilii w tym samym czasie, gdy odbywa się spotkanie zaplanowane przez kierownictwo PiS, nie jest manifestacją, Puda zaprzecza.
Jako parlamentarzyści spotykamy się na różnych spotkaniach wigilijnych. Ja wczoraj brałem udział w czterech. Akurat tak się złożyło, że wypadło to w ten sam dzień. To problem techniczny. Wszelkie informacje o rozłamie to bujdy na resorach. Atmosfera opłatka na Nowogrodzkiej była naprawdę dobra, szczera i świąteczna - zapewnił Puda.
Jednak w nieoficjalnych rozmowach z PAP politycy PiS przyznają, że Morawiecki i jego frakcja (zwana "harcerzami") zachowują się z punktu widzenia spoistości partii niedopuszczalnie, kwestionując nawet przywództwo prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko wskazuje na to, że robią wszystko, żeby ich wyrzucić z partii. Wiedzą bowiem, że elektorat prawicowy bardzo nie lubi tych, którzy sami dokonują rozłamów - powiedział PAP polityk PiS pragnący zachować anonimowość. Bo inaczej nie można zrozumieć postępowania Morawieckiego, który chyba uwierzył w swoją wyjątkowość i swoje polityczne posłannictwo - dodał.
Według innego źródła w PiS Morawiecki nie pozwoliłby sobie na opuszczenie partii z własnej woli, a raczej dążyłby do tego, aby go wyrzucono. W PiS-ie jest to niewybaczalne, doprowadzić do takiego podziału, kiedy ludzie wiedzą, że podział grozi tym, że nie zdobędziemy władzy. Morawiecki gra tym bezwzględnie - zauważył polityk.
Parlamentarzyści PiS zwracają też uwagę, że Morawiecki i jego ludzie powinni pamiętać, jak skończyły się dotychczasowe rozłamy w PiS i że większość rozłamowców wracała do partii "z podkulonym ogonem". Zdaniem jednego z nich były premier postępuje jednak bardzo umiejętnie. Według tego polityka zwolennicy Morawieckiego rozpuszczali np. plotki, iż na organizowanej przez nich Wigilii będzie też prezes Kaczyński, dzięki czemu mieli zwiększyć frekwencję. Jeden ze stronników Morawieckiego europoseł Waldemar Buda, chwalił się na portalu X, że na tej Wigilii pojawiła się "prawie setka posłów".
Jednego z posłów PiS w rozmowie z PAP zdziwiła lista obecności osób na Wigilii Morawieckiego. Byli tam tacy ludzie, którzy zawsze byli twardzi, po stronie PiS-u, bez żadnych rozłamów, a jednak tam się znaleźli - dodał.
Rozmówca PAP związany z frakcją b. szefa MS Zbigniewa Ziobry, także skłóconą z Morawieckim, ocenił, że organizowanie drugiego wigilijnego spotkania przez b. premiera jest szkodliwe dla PiS. Z punktu widzenia wyborcy PiS-u to jest masakra, bo wyborca PiS-u nie chce żadnych podziałów - podkreślił. Jego zdaniem Morawiecki walczy obecnie o silniejszą pozycję w partii z powodu nagromadzenia wielu przeciwników.
Z kolei parlamentarzyści bliżsi Morawieckiemu przekonują, że gdyby nie demonstrowali swojej odrębności, PiS, zmuszony do politycznego ścigania się z Konfederacją i Grzegorzem Braunem, straciłby definitywnie elektorat centrowy. A dzięki demonstrowaniu wyrazistych frakcji są szanse, przekonują, że ten elektorat od PiS całkiem nie odejdzie.
Można usłyszeć od niektórych polityków PiS, że działania Morawieckiego mogą być obliczone na zawarcie jeszcze przed wyborami porozumienia wyborczego z PSL w przypadku wykluczenia ich z PiS. Zwrócili uwagę, że jeśli frakcji Morawieckiego udałoby się jednak pozostać w partii, mogłaby być tym jej skrzydłem, które umożliwi po wyborach zawarcie koalicji rządowej z ludowcami, alternatywnej dla bardzo trudnej koalicji z Konfederacją i Braunem. A wówczas, przyznają ci politycy, Morawiecki byłby naturalnym kandydatem na premiera takiego rządu, na co nie ma szans w innej politycznej konstelacji PiS.
Paweł Kowal, były polityk PiS, który w 2010 roku opuścił tę partię i współtworzył ugrupowanie Polska Jest Najważniejsza, dziś poseł KO i szef sejmowej komisji spraw zagranicznych, ocenił w rozmowie z PAP, że symptomy rozłamu w PiS widać na zewnątrz. To jest słaba opozycja, bo to jest opozycja, która nie ma rozeznania, kiedy ma wesprzeć rząd w sprawie bezpieczeństwa, a kiedy ma być w kontrze. Myślę, że wpływ na to ma sytuacja wewnątrz partii - podkreślił Kowal.
Pytany, czy są jakieś analogie z czasami, gdy z partii występowała grupa, która utworzyła PJN, powiedział, że takich analogii nie dostrzega. Ale już nie pamiętam, jak to było w PJN - zaznaczył Kowal.
Do tej pory od powstania PiS w roku 2001 były cztery duże rozłamy. Pierwszy wiosną 2007 roku, gdy PiS opuściła grupa skupiona wokół marszałka Sejmu Marka Jurka, protestując przeciwko niewpisaniu do konstytucji ochrony życia od poczęcia. Po przegranych wyborach w 2007 roku partię opuścili trzej wiceprezesi - Kazimierz Ujazdowski, Paweł Zalewski i Ludwik Dorn. Potem dołączyli do nich inni politycy, m.in. Jarosław Sellin i rozłamowcy założyli nowy ruch - Polska XXI. Ruch ten jednak nie zaistniał; po katastrofie smoleńskiej niektórzy jego założyciele wrócili do PiS (Sellin, Ujazdowski, który w 2017 znów odszedł). Niektórzy, jak Paweł Zalewski, znaleźli się w innych partiach. Z PiS współpracowało też ugrupowanie Marka Jurka Prawica RP, a jej lider kandydował z list PiS do PE.
W 2010 roku po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego przedterminowych wyborach prezydenckich (spowodowanych katastrofą smoleńską) z PiS wypchnięci zostali ludzie tworzący sztab wyborczy kandydata. Oskarżeni zostali przez partyjnych radykałów o propagowanie w kampanii zbyt miękkiego obrazu prezesa. Grupę tę stanowili Joanna Kluzik-Rostkowska, Elżbieta Jakubiak, Paweł Kowal, Paweł Poncyljusz, Adam Bielan i Michał Kamiński. Założyli ugrupowanie Polska Jest Najważniejsza, które jednak nie przekroczyło progu w wyborach w 2011 roku. Większość działaczy PJN trafiła potem do Platformy Obywatelskiej lub w jej orbitę, jedynie Bielan wrócił do PiS poprzez ugrupowanie Jarosława Gowina.
Po przegranych przez PiS wyborach w 2011 roku za publiczną krytykę kampanii partii zostali z niej wykluczeni Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski. Wraz ze zwolennikami, którzy weszli do Sejmu z list PiS, założyli klub parlamentarny Solidarna Polska, a potem ugrupowanie o tej nazwie. Gdy jednak w 2014 roku SP nie przekroczyła progu wyborczego w wyborach do PE, ugrupowanie Ziobry (podobnie jak Polska Razem Jarosława Gowina) z list PiS wystartowało w zwycięskich wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Po kolejnych wyborach SP miała w ramach klubu PiS jeszcze silniejszą frakcję, niejednokrotnie wywołując polityczne konflikty z kierownictwem partii i krytykując premiera Mateusza Morawieckiego. Po wyborach w 2023 roku i wycofaniu się Ziobry z życia politycznego z powodu choroby SP (która w 2023 roku zmieniła nazwę na Suwerenna Polska) zjednoczyła się z PiS. Do ostatecznego zjednoczenia doszło jesienią 2024 roku.


