Nadchodząca zima może okazać się kolejną, która nie spełni oczekiwań miłośników białego szaleństwa. Najnowsze prognozy sezonowe przygotowane przez Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych (ECMWF) oraz amerykański model prognostyczny CFS wskazują, że Polska – podobnie jak większość Europy – powinna przygotować się na nietypowy przebieg najchłodniejszej pory roku. Zamiast trzaskających mrozów i śnieżnych krajobrazów, czeka nas raczej przewaga dodatnich temperatur, częste opady deszczu i silne wiatry.
Tegoroczna jesień rozpoczęła się wyjątkowo ciepło, a prognozy na kolejne miesiące nie przewidują gwałtownego ochłodzenia.
Wstępne wyliczenia sugerują, że długotrwałe fale siarczystych mrozów raczej nas ominą. Zdecydowanie częściej na termometrach zobaczymy wartości powyżej zera, a epizody z ujemnymi temperaturami będą krótkotrwałe i ograniczone głównie do nocy oraz regionów górskich.
Listopad to tradycyjnie miesiąc, w którym w wielu regionach Europy pojawia się pierwsza pokrywa śnieżna. Tym razem jednak, według ECMWF, śniegu będzie zdecydowanie mniej niż zwykle. Szczególnie dotkliwy niedobór białego puchu prognozowany jest w Karpatach, gdzie może spaść nawet 1,5-2 razy mniej śniegu niż wynosi średnia wieloletnia. Wyjątkiem będzie zachodnia Skandynawia, zwłaszcza Norwegia, gdzie już w listopadzie mogą pojawić się intensywne śnieżyce. Podobnie sytuacja wygląda na Islandii.
W grudniu sytuacja nie ulegnie większej zmianie. W Polsce śnieg pojawi się głównie w górach oraz na północy kraju, natomiast na nizinach opady będą sporadyczne i niewielkie. Niedobory śniegu mają dotknąć także Alpy oraz Islandię, co może rozczarować narciarzy i miłośników sportów zimowych.
Początek nowego roku przyniesie pewne zmiany w rozkładzie opadów śniegu na kontynencie. W styczniu, według prognoz ECMWF, regularna pokrywa śnieżna pojawi się m.in. w Wielkiej Brytanii, części Niemiec oraz Turcji. Szczególnie obfite opady przewidywane są w Alpach, co daje nadzieję na poprawę warunków narciarskich w tym regionie.
Jednak północ i wschód Europy, w tym Norwegia, mogą doświadczyć wyjątkowo suchych i bezśnieżnych tygodni. Rozległe wyże atmosferyczne zablokują napływ wilgotnych mas powietrza, co przełoży się na znacznie niższe niż zwykle sumy opadów śniegu.
Według najnowszych analiz, Polska w sezonie zimowym 2025/2026 znajdzie się pod wpływem rozległego wiru polarnego. To zjawisko sprzyja stabilizacji pogody i ogranicza napływ ekstremalnie zimnych mas powietrza z północy. W praktyce oznacza to, że nie grozi nam zima stulecia z długotrwałymi mrozami i śnieżycami.
Amerykański model CFS prognozuje, że meteorologiczna zima (od 1 grudnia do 28 lutego) będzie w naszym kraju łagodna. Średnie temperatury mają być wyższe od normy o około 1,5 stopnia Celsjusza. Przewaga dodatnich temperatur sprawi, że śnieg będzie pojawiał się rzadko i tylko na krótko, a dominującym rodzajem opadów stanie się deszcz.
Zimowe miesiące w Polsce należą do najuboższych w opady, jednak tym razem sytuacja może się diametralnie zmienić. Zarówno ECMWF, jak i CFS przewidują, że sumy opadów będą wyraźnie wyższe niż zwykle.
Jednym z najbardziej charakterystycznych zjawisk tej zimy mają być silne wiatry. Głębokie układy niżowe przemieszczające się nad Europą przyniosą nie tylko ciepłe masy powietrza, ale także wichury, które mogą powodować poważne szkody. Prognozowane są nawałnice łamiące drzewa, uszkadzające dachy i sieci energetyczne.
Choć całościowy obraz zimy 2025/2026 rysuje się jako łagodny, prognozy przewidują także krótkotrwały epizod z solidniejszym ochłodzeniem. Przez około tydzień nad Polskę mogą napłynąć arktyczne masy powietrza, którym towarzyszyć będą intensywne śnieżyce. Taki nagły atak zimy może spowodować poważne utrudnienia komunikacyjne i paraliż w wielu regionach kraju.
Warto pamiętać, że przedstawione prognozy mają charakter wstępny i mogą ulec zmianie wraz z kolejnymi aktualizacjami. Modele meteorologiczne, takie jak ECMWF i CFS, prezentują uśredniony obraz pogody na całą zimę, jednak rzeczywistość może przynieść lokalne i krótkotrwałe odchylenia od przewidywań.


