Najprawdopodobniej Europę czeka cieplejsza zima niż zazwyczaj. Tak przewidują amerykańskie służby meteorologiczne. Według nich istnieje 95 proc. szans, że umiarkowany lub silny sezon El Niño potrwa do lutego 2024 roku. Z długoterminowych modeli wynika, że w styczniu średnia temperatura w kraju może być nawet o 2 stopnie wyższa niż norma. To efekt zmian klimatu. Czy jest zatem szansa na prawdziwą zimę i białe święta Bożego Narodzenia? Nasza reporterka Magdalena Grajnert pytała o to synoptyka, Grzegorza Walijewskiego z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Magdalena Grajnert: Święta Bożego Narodzenia w naszym kraju. Marzymy niezmiennie o tym samym: śnieg, świąteczny klimat. Czy patrząc na długoterminowe prognozy, możemy taki obrazek już skutecznie wymazać z naszych wyobrażeń?

Grzegorz Walijewski: Patrząc na statystykę świąt Bożego Narodzenia, to jednak ona jest in minus. Czyli raczej mamy mniej tych dni, kiedy były to święta białe i mroźne. Czy w tym roku jest szansa? Trudno powiedzieć. Wystarczy przypomnieć sobie, co się działo rok temu. Wigilia była cieplejsza, później pierwszy, drugi dzień świąt Bożego Narodzenia chłodniejsze i później znowu przyszło ocieplenie takie, że mieliśmy przecież ekstremalnie ciepłe wartości w sylwestra i nowy rok. Przecież w Warszawie mieliśmy 19 stopni! Pobity rekord dla stycznia. Średnia temperatura wówczas wyniosła 15 stopni, czyli mieliśmy termiczne lato pierwszego stycznia. Takie sytuacje mogą się zdarzać. To była anomalia i to trzeba jasno podkreślać. Czy w tym roku będą białe święta? Nie mogę tego powiedzieć. Oczywiście szanse są, 50/50 w tym momencie.

A nie siedemdziesiąt na trzydzieści?

Na razie mówię 50/50, bo naprawdę może się tak zdarzyć, że czy to powietrze z północy, czy ze wschodu chłodniejsze dotrze, a jeżeli jeszcze będzie troszeczkę wilgoci, to mogą się zrobić białe święta. Lepiej białe niż mroźne, więc niech będzie domieszka jakiegoś wilgotnego. Na ten moment absolutnie żadne modele nam nie podadzą konkretnych wartości. Możemy powiedzieć, jak będzie wyglądał styczeń czy grudzień, ale ogólnie, nie konkretnego dnia. I tu wychodzi na to, że mają to być cieplejsze okresy, a więc szanse są coraz mniejsze. A jak będzie, dowiemy się mniej więcej 7 dni przed świętami. Wówczas sprawdzalność prognoz jest rzędu 70 proc. A teraz cieszmy się ostatnim dniem października. Do Polski ma znowu dotrzeć najprawdopodobniej powietrze z południowej części Europy, nawet z Afryki. Znowu może się pojawić na południu kraju wartość 20-stopniowa. Może też być nieco silniejszy wiatr halny. No i później, na pierwszego listopada niewykluczone, że taka cieplejsza aura się utrzyma. Co prawda nie 20-stopniowa, ale prognozy mówią wstępnie, że około 14-16 stopni Celsjusza na południu, 11-12 na północy i opady deszczu na północy i w południowej części kraju.

Rozmawiamy o anomaliach, ale coraz częściej te anomalia pogodowe stają się normą. Niestety.

Dla nas najlepiej by było, gdyby te wszystkie prognozy mówiły, że będzie delikatnie poniżej normy. Przypomnę, w 2023 roku tylko kwiecień i maj - delikatnie poniżej normy, cała reszta powyżej normy. A patrząc na to, co się działo ostatnio: wrzesień ekstremalnie ciepły, październik z przytupem rozpoczęliśmy, bo pobity rekord temperatury 29,2 stopni Celsjusza, 3 października w Legnicy. Teraz znowu to, co się działo w ostatni weekend na południu kraju, kiedy to powietrze dotarło 12 stopni cieplejsze, niż powinno! 12 stopni cieplej! Chyba te wartości mówią same za siebie. 

Opracowanie: