Szpitale ograniczają przyjęcia pacjentów, a zabiegi przekładają o kilka miesięcy, nawet na przyszły rok. Brakuje im pieniędzy, bo od stycznia wykonały tysiące zabiegów ponad plan - donosi piątkowa "Rzeczpospolita".

Za te zabiegi NFZ nie zapłaci. I choć zapowiada, że znajdzie część pieniędzy, miliarda złotych wciąż brakuje.Właśnie wprowadzamy system kwalifikacji chorych na wszystkie oddziały. Przyjmiemy najpierw najbardziej potrzebujących, reszta będzie musiała czekać dwa, trzy miesiące albo dłużej - mówi Krystyna Barcik, dyrektor Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala w Legnicy. Do tej pory lecznica przyjmowała chorych od razu na oddział a kolejki były tylko na chirurgię i operację zaćmy. Skąd te ograniczenia w przyjmowaniu pacjentów? Bo Fundusz nie zapłacił szpitalowi 20 mln zł za zabiegi wykonane ponad plan w poprzednich latach. Podobne problemy Podobne problemy mają też inne placówki. W kolejkach czekają np. pacjenci z wykrytym nowo tworem. Szpital w Ludwikowie (Wielkopolska) wydał pieniądze na leczenie radiologiczne zaplanowane na 2012 rok, a chorzy muszą poczekać na terapię do przyszłego roku. Puste konta szpitali odbiją się na pacjentach w całym kraju. Z informacji, które zebrała "Rzeczpospolita" w 16 województwach, wynika, że placówki medyczne żądają od NFZ za pierwsze 8 miesięcy po nad 2 mld zł za nad wykonania. NFZ zapowiedział, że w tej chwili może zapłacić tylko połowę, czyli miliard zł.

Premier Pinokio na kubku PiS

W miarę napełniania wrzątkiem premierowi rośnie nos. Taki gadżet przygotowało PiS na wystąpienie lidera PO. Politycy PiS zamierzają wykpić wystąpienie premiera Donalda Tuska. Jak pisze "Rzeczpospolita" przygotowali na tę okazje medialną niespodziankę. To, jak śmieją się posłowie PiS, "magiczny kubek". Przedstawia on Donalda Tuska i cytat jego przemówienia: "Naczelną zasadą polityki finansowej mojego rządu będzie stopniowe obniżanie podatków i innych danin publicznych". Po zalaniu kubka wrzątkiem Tuskowi niczym bajkowemu Pinokio wydłuża się nos. Pojawiają się rysunki obrazujące podwyżkę akcyzy na paliwo oraz wzrost podatku VAT na żywność i ubranka dziecięce. Do tego komentarz: "W 2012 Tusk wyjął nam z kieszeni o 14 mld. zł więcej".

Zaginiona zastawa wróci do Polski

W Pradze odnaleziono naczynia z Orłem Białym, które mogły należeć do ostatniego ambasadora II RP w III Rzeszy - czytamy w piątkowej "Rzeczpospolitej". Zastawa składa się z ponad 100 elementów. Talerze, półmiski, sosjerki, wazy, filiżanki. Wszystko z orłem białym i złotą obwódką. Nie ma żadnych wątpliwości, że przed wojną naczynia służyły dyplomatom II RP. Najprawdopodobniej jest to najlepiej zachowany podobny komplet na świecie. Michał Wołłejko, polski historyk mieszkający w Pradze, wysuwa hipotezę, że zastawa należała do ambasadora w Berlinie Józefa Lipskiego. W końcowych miesiącach II wojny światowej Niemcy przewozili wartościowe przedmioty ze zrujnowanego bombardowaniami Berlina właśnie do Pragi - mówi. Więcej o cennym znalezisku w piątkowym wydaniu gazety.

ZUS wyda na paliwo prawie 14 milionów

Chociaż emerytury są dramatycznie niskie, a ceny w sklepach zdecydowanie za wysokie, to jednak nie przeszkadza urzędnikom z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zamawiać 2,4 miliona litrów paliwa. Według szacunków piątkowego "Faktu", przy założeniu ceny litra paliwa na poziomie 5 złotych i 70 groszy, ZUS zapłaci ponad 13,7 mln zł.

Benzyna będzie tankowana do limuzyn i pozostałych samochodów z 43 terenowych oddziałów i centrali ZUS w Warszawie. Urzędnicy przewidują, że w dwóch lat zużyją milion 449 tysięcy 476 litrów oleju napędowego oraz 965 tysięcy 517 litrów benzyny bezołowiowej Pb95. Chociaż jak zastrzegają - dane te mogą się zmienić. Paliwo będzie wykorzystywane w samochodach od pierwszego stycznia do końca grudnia 2014.

Zakup paliwa będzie odbywał się bezgotówkowo na podstawie kart identyfikacyjnych, wydanych dla wszystkich pojazdów, jednak nie więcej niż 360 sztuk. "Karty te muszą być zabezpieczone kodem PIN" - zaznaczają urzędnicy w zamówieniu. Więcej o tankowaniu w ZUS w piątkowym wydaniu "Faktu".

Sąd szuka pieniędzy dla oszukanych

Bogaty wystrój siedziby Amber Gold w Gdańsku to już przeszłość. Syndyk kazał wynieść wszystkie wartościowe rzeczy - donosi "Fakt". Komputery, biurka, krzesła, szafki, telewizory plazmowe, a nawet kuchenne meble trafią na licytację. To sposób, by choć w części spłacić oszukanych przez Marcina P. ludzi. Zabraliśmy wszystko, co należało do Amber Gold - potwierdza Józef Debinski, syndyk masy upadłościowej Amber Gold. Kiedy wyniesiony sprzęt trafi pod młotek? Raport zostanie przygotowany po 20 października - mówi syndyk. Uzyskane ze sprzedaży pieniądze pójdą na spłatę długów, jakie zostawił po sobie Marcin P. Do końca września do prokuratury zgłosiło się ponad 8100 osób. Oszukani ludzie obliczyli swoje straty na ponad 393 mln zł.

PO przełyka żabę

Dwa tygodnie temu na posiedzeniu Klubu Parlamentarnego PO jego szef Rafał Grupiński przekonywał posłów, że w głosowaniu w Sejmie powinni odrzucić projekty dotyczące aborcji. I Ruchu Palikota liberalizujący ustawę antyaborcyjną, i Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry zakazujący aborcji z powodu upośledzenia płodu.

Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", poseł John Godson zadeklarował wtedy, że zagłosuje zgodnie z własnym sumieniem. Na te słowa ostro zareagował inny konserwatysta Piotr Van der Coghen. Powiedział, że sam jest ojcem dziecka z zespołem Downa i nie wyobraża sobie aborcji. Ale nie zgadza się na to, by posłowie narzucali innym swoje zdanie w takiej kwestii. Van der Coghen jako jeden z nielicznych konserwatystów zagłosował w środę za odrzuceniem obu projektów, choć - jak podkreśla - ma bardzo konserwatywne przekonania. Jest np. za całkowitym zakazem in vitro. Rodzicom, którzy nie mogą mieć dzieci, radzi adopcję. Decyzja, czy ciężko chory płód ma istnieć, czy nie, powinna zależeć wyłącznie od rodziców, po konsultacji z lekarzem. Aborcja czy urodzenie dziecka i tak będzie dla matki i ojca obciążeniem do końca życia - mówi Van der Coghen.

Takie głosy przeważały dwa tygodnie temu, więc Grupiński był przekonany, że posłowie zagłosują za odrzuceniem obu projektów. Szefowie regionów mieli jeszcze przypilnować, by posłowie zagłosowali zgodnie z klubową sugestią. Dlatego wyniki głosowania były szokiem dla władz PO: 40 posłów z konserwatywnej frakcji zagłosowało za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej, 28 posłów wstrzymało się od głosu, a 12 nie zagłosowało w ogóle. Kulisy głosowania za aborcją w piątkowym wydaniu "Gazety Wyborczej".