"Z jednej strony ludzie mają marzenia pod adresem państwa, a z drugiej są realistami i wiedzą, że tak naprawdę za swoje marzenia w dużym stopniu sami będą musieli być odpowiedzialni" - tak prof. Andrzej Rychard komentuje w rozmowie z Tomaszem Skorym propozycje do piątkowego exposé premiera, nadesłane przez naszych słuchaczy i internautów. Podkreśla też, że oczekiwania wobec przemówienia Donalda Tuska "zostały w pewien sposób nadmuchane przez to, że Platforma tak bardzo długo była tak bardzo cicho".

Tomasz Skory: Panie profesorze, zapoznawszy się z opiniami naszych słuchaczy, z tymi podpowiedziami, jak Donald Tusk powinien poprowadzić swoje "drugie exposé", chciałem zapytać, jak pan je ocenia? Czy te propozycje są dorzeczne, racjonalne, czy raczej błądzą?

Andrzej Rychard: One są takie, jakie uzyskuje się wtedy, kiedy się prosi ludzi, żeby mówili, co chcą, żeby było lepiej. Tak naprawdę pytanie pod adresem ludzi, czy wyobrażają sobie, że premier powinien powiedzieć to bądź coś innego w swoim tzw. exposé, to jest wywołanie pewnego rodzaju koncertu życzeń. Potem mamy takie odpowiedzi, gdzie niektórzy mówią o swoich bardzo konkretnych sytuacjach związanych z życiem, a inni mają mniej lub bardziej realistyczne poglądy związane z konkretnymi pomysłami, które mógłby wprowadzić rząd. Muszę powiedzieć, że trudno jest tutaj znaleźć wspólny mianownik w tych propozycjach. Musimy pamiętać, że zwykle na tego typu propozycję odpowiadają ci, którzy są najbardziej zmotywowani. Co nie oznacza, że ci, którzy nie odpowiadają, nie mają swojego poglądu. Internet wyzwala zwykle te najbardziej zdecydowane odpowiedzi. Albo za, albo przeciw. Każda dyskusja, gdyby tylko dłużej trwała, skończyłaby się tym, że wydzieliłyby się dwie grupy. Jedna - pewnie zażartych zwolenników premiera, druga - zażartych przeciwników premiera. Już potem w ogóle nie byłby ważny ten początek, jakie to mają być pomysły. Taka jest logika funkcjonowania internetu.

Przeczytaj o specjalnej akcji RMF i RMF 24. "Pomóżcie" premierowi napisać piątkowe exposé

Tutaj jest dość osobliwie. Opinii pozytywnych - że nic nie trzeba zmieniać, wszystko gra - nie ma.

Takich opinii nie ma. Bo wiemy, jaka jest sytuacja. Na dodatek nikt tego nie kwestionuje. Władze nawet nie mówią o tym, że jest wspaniała sytuacja. Wtedy otrzymujemy pewien rodzaj zapisu oczekiwań społeczeństwa, które są bardzo, bardzo wygórowane. Zauważmy, że oczekiwania pod adresem tego, co się nazywa "exposé", zostały w pewien sposób nadmuchane przez to, że Platforma tak bardzo długo była tak bardzo cicho. Przez to te oczekiwania rosły. Teraz jesteśmy w takiej sytuacji, w której ja nie bardzo wiem, czy te oczekiwania są w ogóle do zaspokojenia przez jakiekolwiek i kogokolwiek exposé.

Premier zwlekał za długo?

Myślę, że premier, nawet jeśli kalkulował, że poprzez to zwlekanie zobaczy, jaką amunicję mają przeciwnicy i będzie lepiej przygotowany do kontrataku, to może się to okazać nieskuteczne. A nawet przeciwskuteczne, ponieważ w międzyczasie właśnie bardzo, bardzo wyraźnie wzrosły te oczekiwania.

Wracając do tych oczekiwań. Ja bym ludzi nie oskarżał o to, że często te oczekiwania są nierealistyczne. Wiemy skądinąd, z badań socjologicznych, że Polacy, polskie społeczeństwo ma taką specyficzną postawę w stosunku do oczekiwań. Jak się pan zapyta, czy pan by chciał, żeby państwo robiło to, zapewniało to, owo i dawało to, ludzie, jako osoby racjonalne, odpowiedzą: "tak". Jak ktoś się mnie pyta, czy ja chcę, żeby państwo zapewniało, żeby ceny były niskie, to oczywiście chcę. Czy ja chcę, żeby państwo zapewniało, żeby każdy miał świetną opiekę zdrowotną - tak, oczywiście chcę. Ale jak się pan potem zapyta: czy pan uważa, że państwo to panu zapewni, czy też trzeba liczyć na siebie - to wtedy w dużej części ci sami ludzie, którzy chcieliby, by państwo zapewniało im te wszelkie serwisy, odpowiadają, że absolutnie nie. Są przekonani, że państwo im tego nie zapewni, że trzeba liczyć na siebie. Krótko mówiąc, z jednej strony ludzie mają marzenia pod adresem państwa, z drugiej - są realistami i wiedzą, że tak naprawdę za swoje marzenia w dużym stopniu sami będą musieli być odpowiedzialni.