Funkcjonariusze z Sosnowca popełnili podstawowe błędy podczas śledztwa ws. zaginięcia małej Madzi - ustalił reporter RMF FM Roman Osica. Nie pojawił się pomysł m.in. przebadania matki dziewczynki wykrywaczem kłamstw. Policjanci nie sprawdzili też, na podstawie przemieszczania się telefonu komórkowego, gdzie była matka w dniu zniknięcia dziecka. Wczoraj kobieta wyznała detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu, że niemowlę nie żyje.

Zobacz, co matka Madzi mówiła jeszcze niecały tydzień temu

Skąd wzięły się tak podstawowe błędy policji? Tego można się tylko domyślać. Jednak ostatnie roszady po wymianie Komendanta Głównego Policji Andrzeja Matejuka na pewno nie pomagają w jakości pracy policjantów w regionach.

Według ustaleń RMF FM, chwilę po zaginięciu dziecka jeden z byłych zastępców komendanta głównego policji dzwonił do komendanta w Sosnowcu i sugerował mu, że "coś nie gra w tej sprawie". Jak podkreślał, warto zrobić badanie wariografem, jednak z niewyjaśnionych powodów tak się nie stało. Absolutnie nie było żadnej sugestii ani żadnej propozycji aby robić jakiekolwiek badania matce Magdy. Również takie propozycje nie zostały skierowane w stosunku do ojca dziecka - mówi w rozmowie z RMF FM Krzysztof Rutkowski.

Detektyw dodaje, że jego biuro zaproponowało wariograf, ale kobieta się nie zgodziła. Policja sama powinna taką propozycję złożyć. Co więcej, funkcjonariusze nie zweryfikowali wersji matki np. sprawdzając, gdzie logował się jej telefon tuż przed rzekomym napadem.

Te błędy, zdaniem informatorów RMF FM w policji, to także efekt kompletnego braku nadzoru cywilnego nad policją, za którą odpowiada zatrudniony niedawno przez szefa MSW 38-letni księgowy Michał Deskur. Nowy wiceminister spraw wewnętrznych zastąpił Adama Rapackiego, który złożył dymisję na początku stycznia.

Magda zaginęła w ubiegłym tygodniu, we wtorek wieczorem. Jej matka twierdziła, że straciła przytomność, a gdy się ocknęła, dziewczynki nie było już w wózku. W czasie przesłuchań kobieta mówiła też, że miała wrażenie, iż w czasie jej spaceru z dzieckiem w stałej odległości szedł za nimi wysoki mężczyzna. Podała jego pobieżny rysopis, ale policjantom nie udało się zebrać wystarczająco dużo informacji, by przygotować jego portret pamięciowy.

Nad odnalezieniem dziewczynki pracowała specjalna grupa śląskiej policji. Przesłuchano około 20 osób. Za informacje pomocne w poszukiwaniach wyznaczono nagrodę. Krótko po zdarzeniu policja zaoferowała 5 tysięcy złotych, później tę sumę podwoił sosnowiecki samorząd. Kolejne kwoty zaoferowali prywatni sponsorzy. W sumie nagroda sięgnęła ponad 160 tysięcy złotych.

Magdy szukał również detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak informował, ojciec dziewczynki przeszedł badanie wariografem, które wypadło dla niego pozytywnie. Poddania się badaniu odmówiła natomiast matka dziecka - jak podano, nie czuła się na siłach. Poza tym przeprowadzono testy DNA, które potwierdziły, że ojcem Magdy faktycznie jest mąż matki dziecka, a nie ktoś inny - jak spekulowano np. na forach internetowych. Wykluczono też przynależność rodziców dziewczynki do sekty.