Norweskie biegaczki narciarskie przeszły przed rozpoczęciem sezonu intensywny kurs języka angielskiego i kontaktu z zagranicznymi mediami. Chcą w ten sposób uniknąć nieporozumień i ocieplić swój wizerunek. Marit Bjoergen podkreśliła, że szkolenie było potrzebne, by lepiej panować nad emocjami, bo czasem - szczególnie zaraz po przegranym biegu - mogą paść niepotrzebne słowa.

Znam angielski, lecz nie aż tak dobrze, aby sobie radzić z zagranicznymi dziennikarzami, odpowiadać wyczerpująco na każde ich pytanie i wyjaśniać niuanse. Do tego potrzebny jest znacznie większy zasób słów. To, co mówimy po zawodach przedstawicielom prasy norweskiej jest wyczerpujące, bo w języku ojczystym, natomiast po angielsku brzmi zbyt prosto, czasami może niegrzecznie i powstają nieporozumienia - wyjaśniła zwyciężczyni ostatniej edycji Pucharu Świata Marit Bjoergen.

Zawodniczki przeszły również kurs kontaktów z mediami, zwłaszcza zagranicznymi, a w roli "męczącego reportera" występował ich trener Egil Kristiansen, zadając niewygodne i uciążliwe pytania. Rozmowy z dziennikarzami i zachowanie biegaczek były filmowane, a następnie wspólnie analizowane.

Sezon trwa kilka miesięcy i w kilku krajach biegi narciarskie są jednym z głównych tematów mediów sportowych. Dlatego stwierdziłyśmy, że musimy nauczyć się, jak postępować w kontaktach z dziennikarzami - powiedziała Therese Johaug.

Bjoergen podkreśliła, że na co dzień jest spokojna i udziela wielu długich wywiadów bez specjalnego zdenerwowania, lecz najtrudniejsze pytania padają zaraz po biegu. Wtedy jest się zmęczonym fizycznie i psychicznie, a dziennikarze są wypoczęci i mają dużo trudnych pytań. Panują silne emocje i zwłaszcza w przypadku przegranej lub kontrowersyjnej sytuacji często mogą paść niepotrzebne słowa - dodała.