​Stany Zjednoczone otwierają ponownie swoje ambasady na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce Północnej. Nie odwołują natomiast alertu terrorystycznego. Jak twierdzi amerykański wywiad, ryzyko zamachu ze strony Al-Kaidy nie minęło.

Informację o planach przeprowadzenia zamachu terrorystycznego amerykańskie służby zdobyły dzięki podsłuchom rozmów liderów Al-Kaidy. Podwyższony stan gotowości w związku z zagrożeniem może obowiązywać jeszcze nawet przez kilka tygodni.

Jak donosi nasz amerykański korespondent Paweł Żuchowski, może zostać utrzymany aż do 11 września, czyli do 12. rocznicy największych zamachów terrorystycznych. Tego dnia przypada też jednak rocznica ataku na konsulat w Bengazi w Libii. W ubiegłym roku zginęli tam ambasador USA i jego trzej współpracownicy.

Amerykanie podkreślają, że Al Kaida osłabła. Ich zdaniem raczej nie jest zdolna do przeprowadzenia dużego zamachu terrorystycznego. Groźni są natomiast bojownicy, którzy sympatyzują z tą organizacją. Nie są wykluczone akcje przeprowadzone przez terrorystów nazywanych w USA "samotnikami"

Zamknięto ambasady w krajach muzułmańskich

Od tygodnia zamkniętych było 19 ambasad USA w różnych częściach świata, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Dziś i jutro otwartych zostanie ponownie kilkanaście z nich. Nadal zamknięte pozostaną dwa przedstawicielstwa Stanów Zjednoczonych w Pakistanie.

(MRod)