Tajemnica jednego z największych i równocześnie najgroźniejszych przysmaków japońskiej kuchni - rozwiązana. Naukowcy z Singapuru ogłosili, że zrozumieli, jak to się dzieje, że słynna ryba fugu nic nie robi sobie z trucizny zawartej w jej organizmie.

Przygotowywanie fugu do spożycia, jest tak trudne, że mogą się tym zajmować tylko specjalnie szkoleni kucharze. A mimo to co roku podobno z powodu zatruć kilkanaście osób umiera. Wszystko przez wyjątkowo silną truciznę - tetrodotoksynę.

Uczeni z uniwersytetu w Singapurze twierdzą, że ryba na drodze ewolucji nie tylko dorobiła się odporności na tę toksynę, ale nauczyła się ją wykorzystywać. I to nie tylko po to, by bronić się przed morskimi drapieżnikami. Badania pokazały nawet, jaka genetyczna mutacja pozwoliła na taką adaptację.

Dzięki niej fugu nie ma kłopotów ze znalezieniem pożywienia, tylko ona może jeść bogate w tetrodotoksynę morskie organizmy. Co więcej, trucizna służy samiczkom do przywabiania samców w porze godowej. Jedyne czego ryba nie przewidziała, to to, że nieprzenikniona natura człowieka karze mu ją łowić, przyrządzać i płacić ciężkie pieniądze za dreszczyk emocji towarzyszący jej konsumpcji.