Szybkie błyski radiowe (FRB), jedne z najbardziej tajemniczych sygnałów, docierających do nas z kosmosu, stały się... jeszcze bardziej tajemnicze. Opublikowana właśnie analiza 10 zarejestrowanych dotąd błysków pokazała, że łączy je zadziwiająca matematyczna prawidłowość, której astronomowie nie potrafią na gruncie obecnej naukowej wiedzy wyjaśnić. Natychmiast pojawiły się hipotezy, że błyski mogą pochodzić od obcej cywilizacji, na razie równie prawdopodobne są jednak podejrzenia, że to ślad działalności człowieka.

Jak pisze na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist", astronomowie po raz pierwszy zaobserwowali taki błysk w 2001 roku. Jego nazwa, FRB (fast radio burst) wiąże się z faktem, że sygnał trwa bardzo krótką chwilę, nie dłużej, niż przez kilka milisekund. Energia takiego błysku jest jednak olbrzymia, porównywalna z energią emitowaną przez Słońce w ciągu miesiąca. Parametry impulsu wskazują na to, że jego źródło musi być bardzo małe, rzędu co najwyżej setek kilometrów, położone prawdopodobnie daleko poza naszą galaktyką.

By określić, z jak dużej odległości takie impulsy docierają do Ziemi, astronomowie analizują zjawisko dyspersji. Każdy sygnał składa się z wielu częstotliwości i w związku z oddziaływaniem z obecnymi w przestrzeni elektronami rozciąga się w czasie. Sygnały o niższej częstotliwości ulegają większemu opóźnieniu, niż sygnały o wyższej częstotliwości i docierają do nas później.

Na podstawie analizy tego opóźnienia, badacze z Niemiec i USA, Michael Hippke Wilfried Domainko i John Learned policzyli odległości od źródeł poszczególnych sygnałów. I tu doszukali się prawdziwej sensacji. Miary dyspersji poszczególnych sygnałów są wielokrotnościami jednej liczby: 187.5. Można to interpretować jako dowód, że źródła sygnałów są ustawione względem Ziemi w jednakowych odstępach, sięgających miliardów lat świetlnych.

W pracy, opublikowanej na portalu arxiv.org, Hippke, Domainko i Lerned nie wykluczają też innych możliwości. Być może źródła sygnałów są jednak znacznie bliżej, w obrębie Drogi Mlecznej i po prostu emitują sygnały, zaczynając od najwyższych częstotliwości, przez pośrednie, po najniższe. To nadal nie wyjaśnia jednak, co mogłoby takim źródłem być. Żadne znane zjawisko nie pasuje. Efekt nie wydaje się też przypadkowy. Autorzy policzyli, że szansa na przypadkowe pojawienie się takich własności błysków to mniej więcej 5 do 10000.

W sytuacji, gdy dla danego zjawiska nie ma gotowego wytłumaczenia pojawiają się różne hipotezy. Po pierwsze, nie można wykluczyć, że statystyka błysków jest jeszcze na tyle mała, że na razie tylko "wydaje nam się", że układają się w jakąś matematyczną prawidłowość. Po drugie, jeśli kolejne obserwowane błyski wpiszą się w ten schemat, można będzie szukać dla nich nowego, nieznanego wcześniej mechanizmu. Ich źrodłem mogą być na przykład jakieś pulsary. Po trzecie wreszcie, nie można wykluczyć, że sygnały emituje jakiś nieznany astronomom szpiegowski satelita, najzupełniej ziemskiego pochodzenia. I wreszcie na koniec, jeśli inne hipotezy zawiodą, będzie można szukać w tych sygnałach śladów jakiejś obcej cywilizacji. To najmniej prawdopodobna hipoteza, ale - jak nietrudno przewidzieć - będzie o niej najbardziej głośno.