Czeska policja zatrzymała właściciela wytwórni likierów, w której produkowany jest m.in. znany "tuzemak". Ma to związek z odkryciem potężnego składu butelek z oryginalnymi etykietami właśnie tego trunku, w których stwierdzono śmiertelną dawkę metanolu.

Nadal poszukiwany jest właściciel firmy dystrybucyjnej, w której magazynie odnaleziono 7600 butelek skażonego alkoholu. O "tuzemaku" mówiło się już wcześniej w kontekście afery alkoholowej w Czechach, która pochłonęła już 28 ofiar śmiertelnych. Wtedy jednak szef wytwórni alkoholu zdecydowanie odrzucał wszelkie sugestie, jakoby właśnie tam dodawano metanol do trunków.

Skażony alkohol znów pojawił się w Czechach. Mógł zabić tysiące osób

Czeskie służby poinformowały o znalezieniu ponad siedmiu i pół tysiąca butelek alkoholu skażonego metanolem. Butelki znajdowały się w niezarejestrowanym składzie firmy ze Żlina zajmującej się dystrybucją trunków. Butelki z trefnym alkoholem były opatrzone oryginalnymi etykietami i korkami rumu "Tuzemak". Jak się jednak okazało, trunek był śmiertelnie groźny - stężenie metanolu sięgało nawet 50 procent. Rzecznik inspekcji, która przejęła niebezpieczne znalezisko poinformował, że skażony alkohol mógł zabić tysiące ludzi. Część butelek była już zapakowana i przygotowana do transportu do sklepów.

Skład zatrutego alkoholu udało się odnaleźć dzięki anonimowemu telefonowi. Sprawą zajmuje się już czeska policja i Urząd Celny. Do tej pory u naszych południowych sąsiadów z powodu zatrucia metanolem zmarło już 28 osób.