Około północy udało się uspokoić sytuację w centrum Rotterdamu po zamieszkach, do których doszło wczoraj wieczorem. Do agresywnych osób demonstrujących przeciwko restrykcjom epidemicznym policjanci otworzyli ogień w obronie własnej. Rannych zostało siedem osób.

Dwudziestu uczestników demonstracji trafiło do policyjnego aresztu. To była orgia przemocy - powiedział na konferencji prasowej burmistrz miasta Ahmed Aboutaleb. 

Centrum Rotterdamu zamieniło się w regularne pole bitwy między uczestnikami nielegalnej demonstracji przeciw ograniczeniom wprowadzonym w związku z pandemią Covid-19 a policją. 

W pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli. Protestujący zaatakowali funkcjonariuszy ciężkimi fajerwerkami i obrzucili ich kamieniami. W mediach społecznościowych opublikowano filmy, na których widać jak agresywni demonstranci biją się z policjantami. Spalonych zostało kilka radiowozów. 

Rzecznik policji potwierdził w nocy, że funkcjonariusze użyli broni. Nie jest jasne czy strzelali gumowymi kulami, czy też ostrą amunicją. Zdementował jednak pogłoski o ofiarach śmiertelnych. 

Burmistrz Rotterdamu poinformował natomiast dziennikarzy, że rannych zostało siedem osób, wśród nich policjanci, dziennikarz i demonstranci.

Wandale stawiali barykady, podpalali pojazdy, atakowali funkcjonariuszy - wyliczał Aboutaleb dodając, że nie jest zdziwiony, że "policja została zmuszona do samoobrony". 

Ostatni raz policja użyła broni podczas zamieszek w miejscowości Hoek van Holland w 2009 roku - powiedział w rozgłośni NOS Radio 1 Jaap Timmer, naukowiec zawodowo zajmujący się policją. Funkcjonariusze zastrzelili wówczas agresywnego mężczyznę, który z grupą chuliganów zaatakował policjantów w cywilu. 

Ze względu na wydarzenia w Rotterdamie planowana na dziś demonstracja przeciwników szczepień oraz pandemicznych obostrzeń została odwołana - poinformowali jej organizatorzy.