Francuscy komentatorzy uznali, że sobotnie manifestacje ruchu "żółtych kamizelek" ukazały słabszą niż dotąd mobilizację, choć ich motywacja wciąż jest silna. Media podkreślają, że ta sobota była testem przed 1 maja, na kiedy szykowana jest wielka demonstracja "żółtych kamizelek"

Wskazuje się również na oddźwięk czwartkowego wystąpienia prezydenta Francji Emmanuela Macrona, w którym obiecał pewne kroki mające usatysfakcjonować protestujących i zakończyć ruch. Wszyscy francuscy komentatorzy pod tym kątem omawiają 24. już sobotą protestów "żółtych kamizelek" i zgodnie twierdzą, że zapowiedzi Macrona nie osiągnęły zamierzonego skutku.

Media podkreślają, że "żółte kamizelki" kontestują liczby podawane przez MSW, twierdząc, że władze systematycznie zaniżają liczbę manifestantów. Ich zdaniem w sobotę na ulice Francji wyszło nie 23,6 tys., ale "co najmniej 60 tys. manifestantów".

"Na ulicach tysiące 'żółtych kamizelek' przeciw prezydenckiemu 'biciu piany'" - brzmi tytuł w dzienniku "Le Monde", którego redakcja tłumaczy za agencją AFP, że "stosunkowo niska liczba manifestantów wynika z przygotowania do pochodów pierwszomajowych, w czasie których może dojść do napięć".

Prezydenckie "bicie piany" to podchwycony przez liczne media cytat z wypowiedzi manifestującego w Strasburgu Pascala, który powiedział AFP, że "brak jakiegokolwiek konkretu" w czwartkowym wystąpieniu szefa państwa wzmocnił jego motywację do protestów.

Wspólny pochód "żółtych kamizelek" i związkowców z dużej centrali CGT francuskie media według trockistowskiej terminologii określają "sprzężeniem walki". Według MSW w Paryżu szło 3,5 tys. związkowców i 2,5 tys. "żółtych kamizelek". Były to jednak dwa idące jeden za drugim pochody - zauważyli reporterzy.

W tej manifestacji uczestniczyli również czołowi politycy lewicy, głównie skrajnej. Prezes think tanku France Audacieuse w wypowiedzi dla radia FranceInfo sugerowała, że "dla związkowców to powtórka przed 1 maja", a "partie polityczne na miesiąc przed wyborami europejskimi próbują się dokleić do 'żółtych kamizelek'".

Jej zdaniem "sprzężenie walki" jest niemożliwe, gdyż "żółte kamizelki" w przeciwieństwie do związków i stronnictw politycznych odrzucają demokrację przedstawicielską i wynikające z niej negocjacje na rzecz "słabo zdefiniowanej", jak to sformułowała, "demokracji bezpośredniej".

Nie tylko "żółte kamizelki" przygotowują się na 1 maja. Siły porządkowe obawiają się, że podobnie jak przed rokiem będą musiały zmierzyć się z zamieszkami anarchistów - pisał sprawozdawca dziennika "Le Figaro".

Drugi sobotni pochód paryski szedł obok siedzib mediów, przede wszystkim telewizji oskarżanych przez "żółte kamizelki" o "wypaczanie wizerunku ruchu".

Wywołało to oburzenie dziennikarzy, którzy zarzucają "żółtym kamizelkom", że nie widzą różnicy między opinią a sprawozdaniem i "agitację na portalach społecznościowych biorą za dziennikarstwo" - jak to sformułowała redaktor naczelna telewizji LCP (kanał parlamentarny) Helene Risser.

Miała to być "demonstracja międzynarodowa", ale jak donosili sprawozdawcy, choć w tłumie mignęła flaga niemiecka i zauważono kilku Belgów, Luksemburczyków i Włochów, z zagranicy przybyło niewiele osób.