Joe Biden ponownie będzie ubiegał się o fotel prezydenta USA. Już wczoraj zasugerował, że jedynie kwestią czasu jest to, by ogłosił start w wyborach. Dzisiaj padło oficjalne potwierdzenie. Przyszłoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się 5 listopada.

"Każde pokolenie ma swój moment, kiedy trzeba walczyć o demokrację i o podstawową wolność. Wierzę, że to właśnie nasz moment. Dlatego zamierzam ubiegać się o reelekcję" - napisał Joe Biden na Twitterze.

Równocześnie na stronie internetowej urzędującego prezydenta pojawiło się wideo zatytułowane "pierwsze nagranie naszej kampanii", która będzie odbywać się pod hasłem ukończenia już zaczętej pracy. "Let's finish the job" usłyszymy prawdopodobnie jeszcze wiele razy aż do wyborów prezydenckich, które odbędą się w listopadzie 2024 roku.

Wolność - wolność osobista - jest fundamentem tego, kim jesteśmy jako Amerykanie - mówi Joe Biden w zamieszczonym w sieci wideo, w którym pojawiają się motywy aborcji, sceny z ataku na Kapitol zainicjowanego przez zwolenników Donalda Trumpa i wizerunek samego głównego oponenta politycznego. Sztab Joe Bidena jasno tym samym zasygnalizował, między jakimi rywalami toczyć będzie się wyścig o fotel prezydenta. Sam urzędujący prezydent nie stroni również w pierwszym wyborczym spocie od konfrontacyjnego tonu.

W całym kraju ekstremiści spod znaku MAGA [Make America Great Again - hasło, z którym do wyborów w 2016 roku szedł Donald Trump - przyp.red.] chcą kwestionować nasze podstawowe wolności: ograniczać opiekę społeczną, na którą płacicie przez całe życie i równocześnie obcinać podatki dla najbogatszych. Chcą dyktować kobietom, jakie decyzje związane ze swoim zdrowiem mogą podejmować i nakazywać ludziom, kogo mogą kochać. I przy tym wszystkim jednocześnie utrudniają wam głosowanie - mówi Joe Biden w nagraniu.

Biden wystartuje do wyborów wraz obecną wice prezydent Kamalą Harris. Nie ma obecnie poważnych kontrkandydatów, którzy mogliby rywalizować z nim o nominację z ramienia Partii Demokratycznej. Musi jednak liczyć się z zastrzeżeniami dotyczącymi swojego wieku - zaznacza agencja Associated Press.

Dzień ogłoszenia decyzji nie jest przypadkowy. Dokładnie cztery lata temu Biden oficjalnie zapowiedział start w poprzednich wyborach prezydenckich. Sztabowcy liczą, że to szczęśliwy dla Bidena data. Jednak według opublikowanego sondażu NBC News 70 proc. Amerykanów, w tym 51 proc. wyborców Demokratów nie chce, by Biden startował w wyborach. Większość, bo 60 procent ankietowanych stwierdziło, że nie chce też, by konkurentem Bidena był poprzedni prezydent - Donald Trump. Gdyby 80-letni Biden wygrał, to po zakończeniu drugiej kadencji miałby 86 lat. Objął swoje stanowisko jako najstarszy prezydent w Historii Stanów Zjednoczonych.