Policja zatrzymała w niedzielę osobę powiązaną z atakiem na amerykańskim Uniwersytecie Browna w stanie Rhode Island. W sobotniej strzelaninie zginęło dwóch studentów, a dziewięć osób zostało rannych. Siedem z nich jest w stanie krytycznym. Stan alertu na kampusie odwołano. Wcześniej na miejsce skierowano ponad 400 funkcjonariuszy służb porządkowych.
- Ponad 400 funkcjonariuszy skierowano na teren Uniwersytetu Browna w Providence po tragicznej strzelaninie na kampusie.
- Zginęło dwóch studentów, a dziewięć osób zostało rannych - siedem z nich jest w stanie krytycznym.
- Do ataku doszło w budynku inżynierii Barus & Holley podczas egzaminów; napastnik otworzył ogień i zbiegł z miejsca zdarzenia.
- Uczelnia ogłosiła lockdown, a studenci i pracownicy przez wiele godzin pozostawali zamknięci w budynkach.
- Rektor uniwersytetu potwierdziła, że wszystkie ofiary to najprawdopodobniej studenci uczelni.
- Najnowsze informacje z kraju i ze świata na rmf24.pl.
Po ataku, do którego doszło w sobotę w budynku wydziału inżynierii i fizyki Barus & Holley, sprawca zbiegł.
Uczestnicy policyjnej obławy zatrzymali po kilku godzinach jedną osobę. Reuters napisał, że jest ona powiązana z atakiem, ale jak dodał dziennik "New York Times", nie ujawniono jej tożsamości.
Komendant policji w Providence Oscar Perez odmówił podania dalszych szczegółów dotyczących podejrzanego i śledztwa. Oznajmił jednak, że funkcjonariusze nie poszukują obecnie żadnych innych osób.
Mieszkańcy Providence powinni dziś rano odetchnąć z ulgą - powiedział burmistrz Brett Smiley na niedzielnej konferencji prasowej. Zaznaczył, że nakaz pozostania w domach w mieście został zniesiony.
Do ataku w budynku prestiżowego, należącego do Ligi Bluszczowej uniwersytetu, doszło w czasie, gdy odbywały się egzaminy.
Sprawca, według relacji świadków, wszedł do środka z bronią palną, a następnie otworzył ogień do obecnych tam studentów.
W wyniku ataku zginęło dwóch studentów, a dziewięć kolejnych osób zostało rannych - informują lokalne władze. Siedem z nich jest w stanie krytycznym.
Władze uczelni zareagowały na atak wprowadzeniem lockdownu - studenci i pracownicy zostali poproszeni o pozostanie w zamkniętych pomieszczeniach.
Na miejscu przez wiele godzin trwały działania służb, a w okolicach kampusu było wiele radiowozów i karetek. W poszukiwania sprawcy zaangażowani zostali nie tylko lokalni policjanci, ale także agenci FBI oraz Biura ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych.
Jak przekazał zastępca szefa policji w Providence, Timothy O’Hara, sprawca to mężczyzna w wieku około 30 lat, ubrany na czarno i prawdopodobnie w masce. Policja zabezpieczyła łuski z miejsca zdarzenia, ale nie ujawnia na razie szczegółów śledztwa. Na razie opublikowano nagranie z napastnikiem.


