Współzałożyciel przedsiębiorstwa OceanGate, które wysyłało ludzi w podróż do wraku Titanica, ma nowy projekt. Tym razem nie chodzi jednak o odkrywanie głębin morskich, a podbój kosmosu. Guillermo Söhnlein chce wysyłać kolonizatorów na Wenus.

O Söhnleinie zrobiło się głośno, gdy łódź podwodna Titan przeznaczona do podróży głębinowych, zatonęła zaraz po starcie. W wyniku implozji kadłuba zginęła wówczas cała załoga statku - także Stockton Rush, drugi ze współzałożycieli i dyrektor generalny firmy -, a przedsiębiorstwo OceanGate znalazło się pod ostrzałem ekspertów, którzy twierdzili, że materiały z jakich wykonano Titana nie były przystosowane do wytrzymywania dużego ciśnienia w głębinach morskich.

Tym razem Guillermo Söhnlein chce rozsławić inny ze swoich projektów - Humans2Venus i uważa, że kolonizacja planety Wenus jest całkowicie realnym przedsięwzięciem do 2050 roku. Tak przynajmniej uważa współzałożyciel OceanGate, który odszedł z firmy w 2013 roku.

"Kolonizacja Wenus" brzmi bardzo ambitnie. Do tej pory naukowcy byli zgodni, że planetą najbardziej przystosowaną do przyjęcia osadników, jest Mars. Wenus wydaje się być wybitnie dla człowieka nieprzyjazna ze względu na temperaturę, która przy powierzchni wynosi tam prawie 500 stopni Celsjusza. Również ciśnienie na Wenus niemal 100-krotnie przekracza ziemskie.

Söhnlein dysponuje jednak nieco innymi informacjami. Według niego najważniejszym problemem, jaki musi pokonać człowiek w kosmosie, jest grawitacja. "Dla mnie stało się jasne, że ludzkość musi znaleźć miejsce docelowe 1G, jeśli mamy jakąkolwiek nadzieję na zostanie gatunkiem multiplanetarnym" - napisał biznesmen.

W dalszej kolejności stwierdził, że "natknął się" na wyniki badań prowadzonych przez radziecką misję na Wenus w latach 1961-1983, które wykazały, że grawitacja nad powierzchnią Wenus wynosiła właśnie 1G. Według danych przekazanych przez radzieckie sondy, na tej wysokości również ciśnienie i temperatury zdawały się być bardzo zbliżone do tych na Ziemi.

Od 11 roku życia chciałem pomóc ludzkości stać się muliplanetarnym gatunkiem. Miałem też to powracające marzenie o stanięciu na czele pierwszej marsjańskiej kolonii - przyznaje Guillermo Söhnlein. Pozostaje mieć nadzieję, że statki lecące na Wenus będą zbudowane z bardziej wytrzymałych materiałów niż te, które zanurzały się w oceanie.