"Począwszy od godzin porannych jest spokojniej, ale to się może w każdej chwili zmienić" - ocenił prezydent separatystycznej Republiki Górskiego Karabachu Arajik Harutiunian w niedzielę. Podkreślił, że w sobotę "nic nie wskazywało na to, by był jakiś rozejm".

Przeciwnie, siły wojskowe Azerbejdżanu przez cały dzień próbowały bezskutecznie przejąć kontrolę nad karabachskim miastem Hadrut - zaznaczył. Harutiunian przypomniał, że zgodnie z moskiewskim porozumieniem rozjemczym proces wymiany jeńców powinien się zacząć jeszcze w niedzielę, ale "szczegóły techniczne wciąż jeszcze pozostają niewiadomą" - jak powiedział.

Wypowiedź Harutiuniana, wcześniej premiera rządu, a od maja sprawującego urząd prezydenta w separatystycznym Górskim Karabachu, cytuje francuska AFP. W komentarzu agencja ta podkreśla, że wynegocjowane w Moskwie porozumienie o zawieszeniu działań wojennych jest z grubsza przestrzegane, choć co jakiś czas dochodzi do incydentów i sporadycznej wymiany ognia. Strony konfliktu nie ustają natomiast w wysuwaniu pod adresem przeciwnika oskarżeń o świadome łamanie rozejmu, licząc na zaskarbienie sympatii opinii międzynarodowej.

Armenia i Azerbejdżan oskarżają się o ataki

Władze Azerbejdżanu poinformowały w niedzielę o nocnym ostrzale rakietowym miasta Gandża w zachodnim Azerbejdżanie, które leży na północnych stokach Małego Kaukazu i jest zamieszkiwane przez ponad 330 tys. mieszkańców. Zginęło tam co najmniej 9 cywilów, a 34 osoby - w tym 16 kobiet i sześcioro dzieci - odniosło rany. Prokuratura Generalna Azerbejdżanu wszczęła śledztwo w tej sprawie. Łącznie, jak podkreślono w komunikacie Prokuratury Generalnej wydanym w niedzielę, w ormiańskich ostrzałach artyleryjskich miejscowości położonych na terenie Azerbejdżanu zginęło łącznie 41 osób, rannych zaś zostało 205 osób. "Zniszczeniu uległo łącznie 1165 domów jednorodzinnych, 57 bloków mieszkalnych i 147 budynków użyteczności publicznej" - podano.

Mimo ostrzału Gandży, do którego nie powinno było dojść w ramach obecnego zawieszania broni, "Azerbejdżan wciąż stara się przestrzegać warunków rozejmu. Po raz kolejny pokazujemy, że jesteśmy wierni postanowieniom porozumienia" - podkreślił doradca prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa, Himket Gadżijew. Nie znaczy to, że w Baku nie dostrzegamy ormiańskich ataków na naszą ludność cywilną - dodał. Jeśli dalej będzie do nich dochodzić, damy temu stosowny odpór - zagroził.

Strona azerska oskarżyła też w niedzielę siły wojskowe Armenii, że ponowiły ataki rakietowe na blisko 100-tysięczne miasto Mingeczaur, gdzie znajduje się elektrownia wodna i sztuczne jezioro na rzece Kura.

Doniesieniom o ostrzale Gandży zaprzeczyło stanowczo ministerstwo obrony Armenii, które nazwało te informacje "wierutnym kłamstwem". Ministerstwo oskarżyło ze swej strony siły zbrojne Azerbejdżanu o ostrzał z moździerzy licznych miejscowości na terenach kontrolowanych przez ormiańskie siły samoobrony w Górskim Karabachu. Pociski rakietowe spadły m.in. na Stepanakert, Hadrut i leżące w Republice Armenia miasto Martuni. Atak na tę ostatnią miejscowość nie zostało potwierdzony przez inne źródła.

Jeśli chodzi o pociski, jakie spadły na Stepanakert, to w świetle relacji obecnych na miejscu korespondentów AFP "w nocy miały miejsce trzy-cztery fale bombardowań, a każda obejmowała do tuzina eksplozji".

Wzajemne oskarżenia nie ograniczają się do zarzutów o łamanie rozejmu czy ataków na ludność cywilną. Współpracownik ministerstwa obrony Armenii, jego były rzecznik, Artsrut Howhannisjan podał w niedzielę przed południem, że według informacji potwierdzonych przez wywiad wojskowy do Azerbejdżanu dotarł z Turcji i Izraela ogromny transport wojskowych dronów. Resort obrony Azerbejdżanu nie odniósł się do tych rewelacji.

Sobotnie porozumienie

Porozumienie o zawieszeniu broni w strefie konfliktu o Górski Karabach weszło w życie w sobotę. Jego warunki uzgodnili w piątek szefowie dyplomacji Azerbejdżanu i Armenii. Oba kraje zgodziły się na zawieszenie broni w konflikcie o Górski Karabach podczas rozmów zorganizowanych w Moskwie z inicjatywy prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina ze względów humanitarnych. Ma ono ułatwić wymianę jeńców i przekazanie ciał poległych. Rosja wraz z Francją i Stanami Zjednoczonymi wchodzi w skład tzw. grupy mińskiej OBWE, która zajmuje się uregulowaniem konfliktu wokół Górskiego Karabachu - ormiańskiej enklawy w granicach Azerbejdżanu.

27 września doszło do wznowienia konfliktu o ten region - Azerbejdżan rozpoczął ostrzał ormiańskich osad, twierdząc, że wcześniej doszło do prowokacji ze strony zamieszkujących Górski Karabach Ormian. Ocenia się, że od tamtej pory zginęło ok. 450 osób, w tym - 60 cywilów. Konflikt zbrojny o Górski Karabach ciągnie się od 1988 roku. Pochłonął dotąd ponad 30 tys. ofiar śmiertelnych i zmusił do ucieczki kilkaset tysięcy ludzi ze wszystkich grup etnicznych zamieszkujących zachodnią część Azerbejdżanu.