Amerykańskie służby specjalne badały kontakty obecnego doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna z przedstawicielami władz Rosji - donosi "Wall Street Journal", powołując się na źródła zaznajomione ze sprawą. Dochodzenie miały prowadzić wspólnie FBI, CIA, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i Departament Skarbu. Dziennik zastrzega, że nie wiadomo, kiedy śledztwo się rozpoczęło i czy przyniosło dowody obciążające Flynna. Nie jest także jasne, czy trwa ono nadal.

Amerykańskie służby specjalne badały kontakty obecnego doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna z przedstawicielami władz Rosji - donosi "Wall Street Journal", powołując się na źródła zaznajomione ze sprawą. Dochodzenie miały prowadzić wspólnie FBI, CIA, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i Departament Skarbu. Dziennik zastrzega, że nie wiadomo, kiedy śledztwo się rozpoczęło i czy przyniosło dowody obciążające Flynna. Nie jest także jasne, czy trwa ono nadal.
Michael Flynn tuż przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa na 45. prezydenta USA /SAUL LOEB/POOL /PAP/EPA

Jak zauważa "WSJ", Flynn - trzygwiazdkowy generał w stanie spoczynku, odgrywający obecnie kluczową rolę w kształtowaniu polityki USA wobec Rosji - to pierwszy przedstawiciel Białego Domu za administracji Donalda Trumpa objęty takim dochodzeniem.

Śledztwo - jak donosi nowojorski dziennik - miało ustalić "charakter kontaktów Flynna z przedstawicielami rosyjskich władz oraz czy w ich trakcie doszło do naruszenia prawa". Zasadniczym elementem dochodzenia jest szereg inicjowanych przez Flynna rozmów telefonicznych z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem, które miały miejsce 29 grudnia minionego roku. Co istotne, tego dnia administracja Baracka Obamy - w odpowiedzi na cyberataki, które miały wpłynąć na listopadowe wybory prezydenckie w USA - ogłosiła sankcje i inne działania wobec Rosji. Według "WSJ", badano także wcześniejsze rozmowy Flynna z przedstawicielami władz w Moskwie.

Często zdarza się, że rozmowy między przedstawicielami władz USA i innych krajów pojawiają się w przechwyconych przez NSA rozmowach, bo USA prowadzą wielostronną inwigilację zagranicznych urzędników. Amerykańskie nazwiska mogą również pojawiać się w opisach rozmów, którymi dzielą się między sobą przedstawiciele zagranicznych rządów - zauważa "Wall Street Journal".

Biały Dom zareagował już na publikację. Jego przedstawicielka Sarah Sanders podkreśliła w oświadczeniu: Absolutnie nic nie wiemy o podobnym dochodzeniu ani nawet o podstawach do jego prowadzenia. Wcześniej zaś rzecznik prasowy Białego Domu Sean Spicer zapewnił, że kontakty Flynna z Kislakiem dotyczyły technicznych kwestii związanych z planowaniem rozmowy między Donaldem Trumpem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

Własne śledztwo ws. potencjalnej zmowy między Rosją a ludźmi powiązanymi z Trumpem prowadzi senacka komisja ds. wywiadu, a odbywa się to w ramach większego dochodzenia tej komisji dot. ingerowania przez Rosję w przebieg wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Wcześniejsze doniesienia amerykańskiej prasy mówiły o tym, że śledztwo prowadzone przez FBI, CIA, NSA i Departament Skarbu dotyczy co najmniej trzech doradców Trumpa z kampanii wyborczej i ich możliwych powiązań z władzami w Moskwie: chodziło o byłego szefa kampanii Paula Manaforta, biznesmena i byłego doradcę ds. polityki zagranicznej Cartera Page'a oraz o republikańskiego lobbystę i konsultanta politycznego Rogera Stone'a.

(e)