Co najmniej dwanaście osób zginęło w strzelaninie w mieście Binghamton w amerykańskim stanie Nowy Jork. Wczoraj przed południem czasu lokalnego szaleniec wtargnął do centrum pomocy dla imigrantów i otworzył ogień. Następnie napastnik popełnił samobójstwo.

Według policji mężczyzna o azjatyckich rysach, w wieku ponad 20 lat, zranił co najmniej sześć osób w wieku od 20 do 50 lat, a 41 osób wziął jako zakładników. Ranni trafili do miejscowego szpitala. Według rzeczniczki szpitala Wilsona, część z nich jest w krytycznym stanie.

Napastnik sam był imigrantem pochodzącym z Wietnamu. Prawdopodobnie działał sam. Poza bronią miał przy sobie długi myśliwski nóż. Wszedł do budynku, by zabijać - na razie jednak nie są znane motywy jego postępowania. To najtragiczniejsze tego typu zdarzenie w ciągu ostatnich lat w USA.

Amerykańskie Stowarzyszenie Obywatelskie, gdzie doszło do tragedii, pomaga imigrantom i uchodźcom, doradzając im, zajmując się ich zakwaterowaniem, łączeniem rodzin i tłumaczeniem, a także prowadzi kursy języka angielskiego. Zdaniem świadków, w chwili tragedii w budynku trwał test dla osób ubiegających się o amerykańskie obywatelstwo.

45-letnie Binghamton leży w odległości 240 kilometrów na północny wschód od Nowego Jorku.