Policja ponownie starła się wieczorem z tłumem zebranym na placu Taksim w Stambule i rozpędziła część antyrządowych manifestantów. Przed południem siły porządkowe przejęły kontrolę nad placem, ale protestujący zebrali się tam znów po południu.

Według świadków oddziały prewencyjne policji użyły "potoków gazu łzawiącego", by zmusić manifestantów, którzy od ponad tygodnia okupują plac, do opuszczenia go. Część protestujących skryła się w wąskich uliczkach otaczających Taksim.

Policja posłużyła się też armatkami wodnymi, wypierając całkowicie manifestantów z północnej części placu.

Starcia sił porządkowych z tłumem trwały niemal cały dzień, mimo że rano wyglądało na to, że policja kontroluje sytuację na placu, gdzie rozpoczęły się protesty, które potem ogarnęły wiele tureckich miast.

Wieczorem oddziały policyjne wycofały się na obrzeża placu, na który wróciło kilka tysięcy manifestantów.

Jednak siły porządkowe pozostaną w pobliżu, "by upewnić się, że protestujący nie rozwiną znów transparentów i flag" - poinformował na Twitterze gubernator Stambułu Avni Mutlu.

Rano operacja policyjna rozpoczęła się tuż po godz. 7.30 czasu lokalnego (6.30 czasu polskiego). Oddziały prewencji sforsowały barykady poustawiane na niektórych ulicach prowadzących do placu i rozpędziły protestujących gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Policja rozpędziła wtedy setki młodych manifestantów ubranych w kaski i maski gazowe, którzy rzucali w jej stronę kamienie i koktajle Mołotowa.

Siły porządkowe nie interweniowały jednak w pobliskim parku Gezi, również okupowanym przez demonstrantów. Wcześniej gubernator Stambułu zapewnił, że policja nie zamierza przerywać protestu w parku.

Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że spotka się w środę z przedstawicielami demonstrantów, domagających się od 11 dni jego ustąpienia.