Ponad trzy godziny trwały poszukiwania polskiego snowboardzisty w Jasnej w Tatrach Słowackich. Jego zaginięcie zgłosili słowackim ratownikom znajomi. Mężczyzna ma obrażenia głowy.

Ratowników o zaginięciu 43-latka poinformowali jego znajomi. Tłumaczyli, że podczas jazdy na Chopoku w Niżnych Tatrach zgubili swojego kolegę. Mężczyźnie udało się skontaktować ze znajomymi. Powiedział im, że jest ranny i potrzebuje pomocy. Nie potrafił określić, gdzie dokładnie się znajduje, co utrudniło akcję poszukiwawczą.

Ratownicy przeszukali wszystkie zbocza, również w pobliżu krawędzi stoków. Nikogo nie znaleźli - czytamy w zamieszczonym na Facebooku komunikacie słowackich ratowników. Zaginionego próbowała również namierzyć policja, wykorzystując do tego lokalizację jego telefonu komórkowego - bezskutecznie.

W okolicy panowała mgła, a po zmroku bardzo ciężko było szukać rannego człowieka ­­- podkreślono w komunikacie. Polaka udało się odnaleźć po ponad trzech godzinach.

W akcji brało udział dziewięciu ratowników z psami. 


(ł)