Brytyjski premier David Cameron, ma kłopoty ze swoim wizerunkiem. Przekonał się o tym zabierając syna do fryzjera w miejscowości Aylesbury, oddalonej o kilka kilometrów od jego rządowej rezydencji.

Mogłoby się wydawać, że z uwagi na piastowane stanowisko, David Cameron jest osobą natychmiast rozpoznawalną. Pracowniczka salonu fryzjerskiego zadała kłam tej tezie. Odesłała premiera z kwitkiem tłumacząc, że nie ma czasu przyjąć jeszcze jednego klienta.

Szef brytyjskiego rządu zabrał syna gdzie indziej, więc gdy inni pracownicy zakładu zorientowali się, że poleniono gafę, było już za późno. Delegacja wysłana z przeprosinami nie zdołała dogonić limuzyny premiera. Jak ironicznie  zauważają obserwatorzy, sieć salonów fryzjerskich Tony&Guy, której pracownica popełniła gafę, oficjalnie popiera politycznych przeciwników Camerona, Partię Pracy. Być może w tym - dodają złośliwie - należy się doszukiwać klucza do tego dziwnego zachowania.

To już drugi przypadek nierozpoznawalności Davida Camerona w ciągu kilku dni. W zeszły poniedziałek na ulicy, wpadł na niego biegacz-amator, który również nie poznał brytyjskiego  premiera. 28 letni mężczyzna został aresztowany przez ochroniarzy szefa rządu. O tym, że przypadkiem zderzył się na chodniku z brytyjskim przywódcą dowiedział się dopiero po wyjaśnieniu incydentu i zwolnieniu z aresztu.

(mn)