Trzy lub cztery osoby mogły zginąć w porannym wybuchu gazu w czeskiej Pradze – poinformował szef służb ratunkowych Zdenek Schwarz. W eksplozji rannych zostało około 40 osób. Wśród poszkodowanych jest szóstka cudzoziemców, których narodowości na razie nie podano.

Na ulicy Divadelni, gdzie doszło do wybuchu, jest pełno gruzu i odłamków szkła. Ulica została odgrodzona przez policję. To ścisłe centrum historycznej Pragi. W wyniku eksplozji w oddalonych o kilkaset metrów okolicznych budynkach, w tym Teatru Narodowego, wypadły szyby z okien. Obok zniszczonego XIX-wiecznego budynku znajduje się Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Karola, Szkoła Teatralna i Telewizyjna, a także kawiarnia "Slavia". Z obu uczelni ewakuowano około 400 studentów. Według stacji telewizyjnej CT 24, eksplozja wywołała panikę wśród studentów i wykładowców, którzy sądzili, że doszło do ataku terrorystycznego.

Szef służb ratunkowych Zdenek Schwarz powiedział portalowi informacyjnemu novinky.cz, że pod gruzami są trzy lub cztery ofiary śmiertelne. Wskazuje na to zachowanie psów ratowniczych. Nie są to jednak pewne informacje, ponieważ służby przedsiębiorstwa gazowego nie zezwoliły ratownikom wejść na teren gruzowiska. Wciąż istnieje bowiem zagrożenie, że dojdzie do kolejnego wybuchu gazu.

O tym, że przyczyną eksplozji był gaz, mówił wcześniej rzecznik policji Tomasz Hulan. Także czeskie media powoływały się na świadków, którzy twierdzili, że tuż przed wybuchem wyczuwali jego zapach w powietrzu. Według ostatnich doniesień, w chwili eksplozji w budynku było kilkadziesiąt osób, w tym pracownicy biura międzynarodowego zrzeszenia lotniczego IATA.

Jak poinformował szef służb ratunkowych w Pradze Zdenek Schwarz, rannych zostało około 40 osób. Większość poszkodowanych została odwieziona do szpitali. Mają niegroźne obrażenia: stłuczenia i rany cięte od lecącego szkła. Stan co najmniej czterech rannych jest ciężki.