Straty francuskich przedsiębiorców wywołane trwającymi zamieszkami szacuje się na około miliarda euro. Szacunki nie obejmują szkód dla branży turystycznej. W nocy z soboty na niedzielę zaatakowano dom mera jednego z podparyskich miasteczek. Sytuacja we Francji jest napięta bardziej niż kiedykolwiek w ostatnich latach.

Około miliarda euro stracili już francuscy przedsiębiorcy z powodu trwających od wtorku zamieszek - ocenia Medef, największa organizacja zrzeszająca pracodawców.

Szacunki te - jak wskazano - nie obejmują szkód dla turystyki. A te muszą być znaczne. Filmy z burd, które obiegły świat, psują wizerunek Francji - podkreśla przewodniczący Medef Geoffroy Roux de Bézieux w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien".

Już mówi się o masowym odwoływaniu rezerwacji przez turystów zagranicznych. Restauratorzy i hotelarze domagają się wsparcia rządowego, które zamortyzowałoby straty.

Płonący samochód jako taran

W nocy z soboty na niedzielę tłum zaatakował dom mera miasteczka Hay-les-Roses pod Paryżem. Uczestnicy zamieszek użyli płonącego samochodu jako tarana. Żona i dziecko urzędnika zostali ranni, gdy uciekali przed napastnikami. 

Nasza Republika i jej funkcjonariusze są bardziej niż kiedykolwiek zagrożeni i atakowani. Bez barier zabezpieczających nie mielibyśmy już ratusza - opisuje sytuację w swoim mieście burmistrz.

Rada Europy potępiła w poniedziałek przemoc wobec urzędników samorządowych we Francji. Przewodniczący Kongres Władz Lokalnych i Regionalnych Rady Europy Leendert Verbeek skrytykował "intensyfikację i niepokojące mnożenie się przemocy, ataków i gróźb". Ponad 150 ratuszów i budynków komunalnych, a także wiele szkół i ośrodków kultury zostało uszkodzonych, pozbawiając obywateli normalnego funkcjonowania ich służb publicznych - podkreślił w komunikacie prasowym.