Amerykański Departament Stanu ogłosił, że pięć znanych postaci ze świata polityki i organizacji pozarządowych z Europy zostało objętych zakazem wjazdu na terytorium USA. Wśród nich znalazł się były komisarz Unii Europejskiej ds. rynku wewnętrznego, Thierry Breton, a także czołowi działacze z Wielkiej Brytanii i Niemiec. Decyzja wywołała burzę komentarzy i ostrą wymianę zdań na linii Waszyngton-Bruksela-Londyn-Berlin.

"Radykalni aktywiści" na celowniku USA

W oficjalnym komunikacie Departamentu Stanu osoby objęte restrykcjami nazwano "radykalnymi aktywistami". Amerykańskie władze zarzucają im prowadzenie zorganizowanych działań mających na celu "zmuszanie amerykańskich platform do cenzurowania i tłumienia amerykańskich punktów widzenia". W praktyce oznacza to, że osoby te nie będą mogły wjechać na teren Stanów Zjednoczonych, a ich działalność została uznana za zagrożenie dla wolności słowa w USA.

Najbardziej znanym nazwiskiem na liście jest Thierry Breton, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego w latach 2019-2024. To właśnie on był jednym z głównych architektów unijnego rozporządzenia o usługach cyfrowych (DSA), które weszło w życie w lutym 2024 roku.

DSA ma na celu walkę z dezinformacją w internecie, zwiększenie przejrzystości reklam oraz wzmocnienie praw użytkowników sieci. Amerykańskie władze uznały jednak, że działania Bretona i innych europejskich aktywistów prowadzą do cenzurowania treści i ograniczania wolności słowa, zwłaszcza w kontekście amerykańskich platform internetowych.

W odpowiedzi na decyzję Departamentu Stanu, Thierry Breton zamieścił na swoim profilu na platformie X wymowny wpis: "Do naszych amerykańskich przyjaciół: cenzura nie jest tam, gdzie myślicie".

Liderzy brytyjskich i niemieckich NGO na czarnej liście

Na liście osób objętych sankcjami znalazło się także dwoje Brytyjczyków: Imran Ahmed, dyrektor naczelny Centre for Countering Digital Hate (CCDH), oraz Clare Melford, szefowa Global Disinformation Index (GDI). Amerykańska podsekretarz stanu Sarah B. Rogers oskarżyła GDI o wykorzystywanie środków amerykańskich podatników do "nawoływania do cenzury i umieszczania amerykańskiej prasy na czarnej liście". Organizacje te od lat zajmują się monitorowaniem dezinformacji i mowy nienawiści w internecie, jednak ich działania coraz częściej spotykają się z krytyką ze strony środowisk politycznych w USA.

Rzecznik GDI w rozmowie z mediami określił decyzję amerykańskich władz jako "autorytarny atak na wolność słowa i rażący akt cenzury rządowej". Z kolei Imran Ahmed podkreślił, że walka z dezinformacją jest kluczowa dla ochrony demokracji i praw człowieka.

Zakaz wjazdu do USA objął również dwie niemieckie działaczki: Annę-Lenę von Hodenberg i Josephine Ballon z organizacji HateAid. Departament Stanu zarzuca im aktywne wspieranie egzekwowania przepisów DSA w Europie. W wydanym oświadczeniu obie dyrektorki zadeklarowały, że "nie dadzą się zastraszyć rządowi, który oskarża innych o cenzurę, by uciszyć obrońców praw człowieka i wolności słowa".