Na powłokach reaktorów działających we francuskich elektrowniach atomowych zaobserwowano ponad 30 pęknięć - twierdzą nadsekwańskie media. Dodają, że zostały one odkryte już trzy lat temu, a mimo to nikt nie poinformował o tym obywateli. Agencja Bezpieczeństwa Nuklearnego zapewnia, że nie ostrzegała Francuzów, bo pęknięcia nie stwarzają żadnego zagrożenia.

Według mediów, do tej pory nie zrobiono nic, by naprawić pęknięcia, które pojawiły się aż w siedmiu elektrowniach jądrowych. Ponad połowa z nich została odkryta w elektrowni w Tricastin na południu kraju. Francuska Agencja Bezpieczeństwa Nuklearnego zapewnia, że niczego nie ukrywała - po prostu nie podniosła alarmu, bo według niej chodzi o 33 niegroźne, "mikroskopijne pęknięcia" powłok reaktorów. Ich wielkość nie przekracza jednego centymetra. Oburzeni ekolodzy twierdzą, że to skandal. Przypominają, że po niedawnym odkryciu potencjalnych pęknięć w belgijskiej elektrowni w Doel koło Antwerpii, tamtejszy rząd wstrzymał rozruch jednego z reaktorów.

Belgowie potraktowali pęknięcia poważniej

Półtora tygodnia temu belgijska Federalna Agencja ds. Kontroli Atomowej poinformowała o "potencjalnych pęknięciach" w zbiorniku jednego z reaktorów w elektrowni atomowej w Doel pod Antwerpią. Rząd zapewnił, że nie ma zagrożenia dla ludności, bo reaktor i tak nie pracuje. Nieprawidłowości wykryto podczas kontroli przeprowadzanej nową ultradźwiękową metodą. Chcemy się teraz dowiedzieć, czy te anomalie mogą przekształcić się w pęknięcia i czy przypadkiem nie ma tam już jakiś pęknięć - powiedziała wtedy rzeczniczka belgijskiej agencji bezpieczeństwa atomowego Karina De Beule.

Ostatecznie zdecydowano, że reaktor nie rozpocznie pracy, dopóki agencja nie otrzyma obszernych wyjaśnień. Eksperci zaczęli się zastanawiać nad koniecznością całkowitego zamknięcia reaktora, chociaż zgodnie z planem miał funkcjonować jeszcze przez 10 lat. Dla Belgii oznaczałoby to energetyczną katastrofę, tym bardziej, że w drugiej belgijskiej elektrowni w Tihange zbiornik wybudowała ta sama, nieistniejąca już firma holenderska. I tam zarządzono już dodatkowe kontrole, by sprawdzić, czy nie ma pęknięć.

Jeżeli okazałoby się, że trzeba zamknąć dwa reaktory w Doel i Tihange (które nie należą do najstarszych i zgodnie z planem miały być dopiero zamknięte odpowiednio w 2022 i 2023 roku) to Belgii może zimą zabraknąć elektryczności. Problem może mieć także wymiar międzynarodowy. Holenderska firma zbudowała takie same zbiorniki także dla 21 innych elektrowni na świecie. Belgijska Agencja Atomowa zapewnia, że wysłano do wszystkich 21 elektrowni informacje o wykrytych zagrożeniach w Doel z prośbą o przeprowadzenie podobnych testów. Agencja nie chce ujawnić, o jakie kraje chodzi. Według nadsekwańskich mediów, jednym z tych krajów jest Francja. Belgia posiada obecnie siedem reaktorów atomowych w dwóch elektrowniach (Doel, Tihange). Do 2015 roku mają zostać zamknięte trzy najstarsze reaktory. Same elektrownie zostaną ostatecznie zlikwidowane do 2025 roku, ale pod warunkiem, że do tego czasu energia ze źródeł odnawialnych będzie w stanie zaspokoić zapotrzebowanie Belgii.