Deputowani pomarańczowej koalicji w ukraińskim parlamencie zwrócili się we wtorek do prokuratury o wyjaśnienie sytuacji wokół głosowania nad kandydaturą Julii Tymoszenko na stanowisko premiera. Doszło do próby zamachu na ustrój konstytucyjny państwa - uważa dziennikarzom jeden z deputowanych Bloku Julii Tymoszenko, Andrij Kożemiakin.

Jeszcze rano wydawało się, że kandydatura Tymoszenko na premiera zdobędzie w głosowaniu wymaganą większość 226 głosów w 450-osobowej Izbie. Koalicja parlamentarna Bloku Julii Tymoszenko z prezydenckim blokiem Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) liczy 228 deputowanych.

Kiedy jednak doszło do głosowania, okazało się, że kandydatce zabrakło do objęcia stanowiska zaledwie jednego głosu. Na tablicy wskazującej wyniki głosowania, widniała liczba 225 posłów, którzy ją poparli.

Deputowani Bloku Tymoszenko natychmiast oświadczyli, że nie zadziałały karty do głosowania ich dwóch kolegów. Przewodniczący Rady Najwyższej Arsenij Jaceniuk ogłosił głosowanie nad powtórką głosowania nad kandydaturą premiera. Sprzeciwili się temu jednak deputowani opozycyjnej, prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy dotychczasowego premiera, Wiktora Janukowycza, którzy oskarżając przewodniczącego o naruszenie regulaminu, zablokowali trybunę parlamentarną.

Głosowanie nad powtórką głosowania jednak odbyło się i okazało się, że znów "za" jest 225 deputowanych. Parlamentarny system do głosowania wykazał tym razem, że nie wziął w nim udziału sam przewodniczący Jaceniuk, który prowadził obrady. Kilka minut później okazało się, że karta Jaceniuka została wykradziona przez jednego z deputowanych Partii Regionów, którzy blokowali w momencie głosowania trybunę.

Jaceniuk zarządził półgodzinną przerwę w obradach. W jej trakcie koalicjanci ogłosili, że zwracają się do prokuratury i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji.

Zapowiedzieli, że nie ufają systemowi informatycznemu parlamentu i głosowanie nad kandydaturą premiera będzie odbywało się "ręcznie", poprzez wrzucenie głosów do urn. Po zakończeniu przerwy w obradach parlamentu deputowani Partii Regionów ponownie zablokowali trybunę. Przewodniczący Jaceniuk, stojąc obok niej, ogłosił kolejną przerwę.