Pierwsza rocznica śmierci brytyjskiej królowej Elżbiety II. Jej następca Król Karol nagrał z tej okazji okolicznościowe orędzie, w którym wspomina swoja matkę i dziękuje poddanym za wsparcie. Przebywa obecnie wraz z małżonką królową Camillą w szkockiej rezydencji Balmoral.

Na Wyspach nie zaplanowano na dziś żadnych publicznych uroczystości. Tak samo skromnie i w tym samym miejscu królowa Elżbieta II obchodziła rocznicę śmierci swojego ojca, Jerzego VI.

Można zatem mówić o kontynuacji tradycji, co jest wyraźnym lejtmotywem minionych 12 miesięcy panowania Karola. Wbrew powszechnym oczekiwaniom nie okazał się na razie reformatorem.

Wszedł na mostek kapitański Pałacu Buckingham w czasie kryzysu związanego z zachowaniem brata, księcia Andrzeja, który oskarżony został o udział w skandalu natury seksualnej. 

Także "odejście" od rodziny królewskiej młodszego syna, księcia Harrego, było dla króla wyzwaniem, również na poziomie osobistym. Trzeba było utrzymać Koronę na powierzchni i nie dopuścić do tego, by zaczęła się chwiać. 

Jak zauważają komentatorzy, Karol przez ostatni rok bardziej był synem zmarłej królowej niż monarchą.

Inercja

Zmiany w Pałacu Buckingham przebiegają wolno. Pod tym względem monarchię i króla można porównać z Watykanem i papieżem. 

Rządzenie, to dla głów tych państw bardziej maraton niż sprint. Zmiany muszą zachodzić stopniowo i powinny być przemyślane. Zawsze mają olbrzymie konsekwencje. Stawką jest reputacja i wielowiekowa tradycja, które zderzają się często z oczekiwaniami poddanych lub wiernych. 

Może dlatego Karol nie angażował się zanadto w bieżące wydarzenia. 

Z ważniejszych momentów, warto odnotować spotkanie w Pałacu Buckingham z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, podczas którego omawiane były kwestie humanitarne. 

Rodzina królewska jest firmą. Jej modernizacja wymaga czasu i uwagi. Niewykluczone że pierwszy rok panowania Karol traktował jako okres żałoby po śmierci matki. Kolejne miesiące pokażą, czy włączy inny bieg i w jakim kierunku poprowadzi monarchię.