Federalna Administracja Lotnicza USA, a także Narodowa Komisja do spraw Bezpieczeństwa wszczęły śledztwo w sprawie incydentu przy lotnisku imienia Ronalda Reagana w Waszyngtonie. Samolot z 73 osobami na pokładzie o mały włos nie zderzył się z wojskowym śmigłowcem.

Kiedy samolot lecący z Ohio podchodził już do lądowania, a do progu pasa zostało zaledwie kilkaset metrów, okazało się, że na tej samej wysokości leci również wojskowy śmigłowiec. Maszyny znalazły się w odległości jedynie 290 metrów.

W kokpicie samolotu pasażerskiego uruchomił się alarm, zmuszając pilota do przerwania podejścia i zatoczenia koła nad lotniskiem. Kapitan zameldował, że o mały włos nie doszło do kolizji.

Nie wiadomo, dlaczego wojskowy śmigłowiec lecący do bazy Andrews koło Waszyngtonu znalazł się na kursie samolotu pasażerskiego. I to w dodatku tuż przy samym lotnisku.

(bs)