Tajne służby znalazły się w kręgu podejrzeń w sprawie niemieckiej neonazistowskiej grupy odpowiedzialnej za śmierć dziesięciu osób - informuje korespondent RMF FM Adam Górczewski. Chodzi o pracownika służb z Hesji. Dotąd utrzymywano, że 5 lat temu, minutę przed zabójstwem jednego z Turków opuścił on lokal, w którym doszło do morderstwa.

Teraz Frankfurter Allgemeine Zeitung twierdzi, że mężczyzna był jednak w środku. Podobno nie pracuje już w służbach, ale nie wiadomo, po co było kłamstwo ani dlaczego przez kolejne pięć lat, mimo świadka we własnych szeregach, śledztwa nie udało się posunąć do przodu. Pewnie tak byłoby do dziś, gdyby nie zabójstwa dwóch neonazistów, po których w ręce policji wpadła ich wspólniczka.

Grupa ma na koncie śmierć ośmiu Turków, Greka i niemieckiego policjanta. Teraz okazuje się, że mieli też wspólników. Aresztowano mężczyznę, który wynajmował samochody, a publiczna telewizja ujawniła właśnie fakt, że oba mieszkania terrorystów były wynajęte na nazwisko mężczyzny, który też od lat nie kryje nazistowskich poglądów.